“Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Ale satysfakcja to drabina do nieba.”
“„Nie ma nic złego we wspinaniu się, pod warunkiem, że człowiek oprze drabinę o właściwą ścianę””
“- Ale jak ja na niego (słonia)wsiądę? Gdzie drabina?
- Poszła na podpałkę w zeszłą środę, ale spokojnie... Oddział
- Tylko go nie z spłoszcie. Jego maleńkość przed moim majestatem musi być dla niego wystarczająco stresująca.”
“W kółko się gada o cenie sławy, ale chcesz wiedzieć, jaka jest prawdziwa cena? Pomiń pierdoły o utracie prywatności. Prawdziwą ceną jest to, że tracisz człowieczeństwo. Stajesz się rzeczą, przedmiotem lśniącym jak te merce na podjeździe. Dla biednych ziomali z getta jestem złotą drabiną z frykasami na każdym szczeblu. A dla tych bogatych białych chłopców żywą maskotką.”
“Życie jest nieprzewidywalne i nie wiemy, co wydarzy się za rok, za dwa, za dziesięć lat. Często na własne życzenie komplikujemy je, sami pod sobą kopiemy dołki, by potem w nie wpaść, po czym budujemy, mniej lub bardziej opornie, drabinę, by ponownie wejść na właściwe tory. Jedni podejmują tę próbę, inni poddają się prędzej czy później. Nie zawsze to od nas zależy, czasami problem nas przerasta albo wydaje nam się, że tak jest.”
“Jest to nie bardziej skomplikowane niż wiedza, że ruszyło się od drzwi domu, przeszło dziesięć metrów na północ i dwa metry na zachód, a potem wspięło na wysokość półtora metra po drabinie opartej o stary dąb. Trzeba przy tym pilnować równowagi, bo drabina zdaje się nieco chybotliwa. Oczywiście śledzenie pozycji statku w kosmosie jest o tyle bardziej złożone, że w równaniach ruchu należy uwzględnić działanie grawitacji. Zasadniczo jednak mechanizm jest ten sam.”
“Każdy pracownik ma potrzebę przekonania samego siebie, że nie jest parobkiem i że w pewniej mierze przewyższa osobę, której służy. Ostatni samodzielny urzędnik w biurze, dozorowany przez wielu wyższych od siebie urzędników, używa sobie na pierwszym podwładnym; najbiedniejszy woźny w sądzie znęca się nad gońcem, aby nie mieć poczucia, że jest ostatni pomiędzy ostatnimi. Goniec wymyśla publiczności. Najgorszy spośród ludzi znęca się nad dzieckiem, które wchodzi mu w drogę; dziecko maltretuje psa. Całe życie jest drabina nikczemności. Musimy zawsze o tym pamiętać, że ktoś stoi niżej od nas i że jest od nas słabszy.”
“Jeszcze zanim ekipa strażaków dojechała na miejsce zdarzenia, odezwał się głos w radiotelefonie. Zgłosił się dyżurny, aspirant Robert Koteras. - Co tam znowu? – rzucił Rogucki. – Czyżby samo zgasło i możemy wracać do remizy? - Tak dobrze w straży to jeszcze nie ma, panie kapitanie. Dzwonię tylko, żeby poinformować, że oprócz was, do akcji zadysponowaliśmy ochotników. - Tak? Skąd? - Z Janowic, bo to najbliżej, no i mają drabinę mechaniczną. Pewnie się wam przyda druga drabina, bo podobno trzeba prowadzić ewakuację. - W porządku. Od przybytku głowa nie boli, ale. Zaraz, zaraz, nie przypominam sobie żebym prosił o takie wsparcie. - To jest decyzja zastępcy komendanta powiatowego. - Brygadiera Sokolnickiego? - Powiedział, że ten pożar wybuchł na trzecim piętrze poniemieckiej kamienicy, więc trzeba się liczyć z dodatkowymi trudnościami – relacjonował Koteras. - I jeszcze żeby wam przekazać, że on zna ten budynek. Są tam drewniane i wąskie klatki schodowe. Dlatego możecie mieć problemy z podciągnięciem węży klatką schodową. Zwłaszcza, że podobno jest duże zadymienie, więc trzeba będzie działać w aparatach. - Sam wiem, co należy robić – warknął Rogucki, który w jednej chwili stracił dobry humor. - A Sokół skąd niby ma te informacje ? - Nie wiem, nie zwierzał mi się. Ale zapowiedział, że przyjedzie do was. - A nie mówił przypadkiem po co? Chce nam pomagać trzymać sikawkę?”
“Bagaż cofnął się trochę. Był przyzwyczajony do grozy, terroru, przerażenia i paniki.
Nadrektor wstał i otrzepał kolana.
-Oho-powiedział, widząc zbliżającą się niewysoką postać.-Jest już ogrodnik z drabiną. Dziekan wisi na żyrandolu, Modo.
-Zapewniam, że jest mi tu całkiem wygodnie-odezwał się głos z okolic sufitu.-Może ktoś zechciałby podać moją herbatę?
-Byłem zdumiony, gdy pierwszy prymus zdołał jednak zmieścić się do kredensu-dodał Ridcully.-To niezwykłe, jak człowiek potrafi się złożyć.
-Ja tylko... sprawdzałem srebra-odpowiedział mu głos z głębin kredensu.
Bagaż uchylił wieko. Kilku magów odskoczyło gwałtownie.
Ridcully obejrzał zęby rekina powbijane tu i ówdzie w drewno.
-Zabija rekiny, mówiłeś?
-Tak-potwierdził Rincewind.-Czasami wyciąga je na brzeg i skacze po nich.
Ridcully był pod wrażeniem.”
“Los. On jest tylko jeszcze jedną drobiną szumowin na oceanie nocy.”
“Nie lubię, gdy jest tylko jedno wyjście z sytuacji. Czasami może się zdarzyć, że nie będzie żadnej drabinki. Co wtedy?”
“Wpatrując się w te błyszczące drobiny, widziałam dziesiątki swoich odbić. Gorączkowo zastanawiałam się nad jedną istotną kwestią.”
“Pozbawieni więzi z naszymi przodkami jesteśmy samotnymi drobinami kurzu znoszonymi przez prąd i zagubionymi, do niczego i nikogo nieprzywiązanymi. ”
“Znów zwrócili się w stronę otworu i przez moment patrzyli w zachwycie na lśniące drobiny kurzu, które wirowały powoli na tle ciemnej otchłani, tworząc coraz to nowe, nieznane konstelacje.”
“[...] -Wszyscy możemy mieć jakiś wpływ na to wszystko-odparł Żaczek z dziwną powagą.-Z drobin powstaje całość, siły się sumują, jedno ziarnko prochu nic nie znaczy, wiele ziarenek prochu to materiał wybuchowy.[...]”
“Poznanie i wiedza są dla mnie tym samym, jestem drobiną, my zaś jesteśmy całą przestrzenią, którą nam przeznaczono. I jeśli jestem stworzona ze smutku, cóż! Oto radość. A jeśli jestem stworzona z furii, oto spokój.”
“Jesteśmy nieidealni. Ale w swoich ramionach - stajemy się drogocenni, kryształowi. Uważamy, żeby nawzajem nie wyślizgnąć się sobie z dłoni - roztłuklibyśmy się, rozsypali po całym pomieszczeniu, daleko, po wszystkich kątach pokoju. Lśniące, ostre drobiny. Tak się dzieje zawsze, kiedy namiętność łączy się z gniewem.”
“– Może zostanie pisarką? – Halina Rabkowska snuje plany co do przyszłości dziewczynki. Uśmiecha się zmęczonymi wargami, patrząc jak córka ssie nabrzmiały cycek.
– Nie. Gwiazdą popu – decyduje ojciec, gładząc wąsa. – Inni będą o niej pisać.
Matka śpiewa Dorotce kołysanki. Nieświadomie wdraża ją do przyszłego zawodu. Po karmieniu Dorotka zasypia. Od początku wyróżnia się muzykalnością.
Halina Rabkowska nosi Dorotkę na rękach tak długo, aż jej się odbije. Dorotka niekiedy ulewa. Jej śliniak trąci serwatką.
Matka zmienia Dorotce zasikane pieluchy i posypuje pudrem czerwone pachwiny. Zastanawia się, czy z takiej drobiny może wyrosnąć pisarka albo gwiazda popu.
Po urlopie macierzyńskim Halina Rabkowska wraca do pracy w sklepie obuwniczym. Kierowniczka jest wredna. Każe jej nosić pudła z magazynu. Dorotkę rodzice oddają do żłobka.
– Tylko niech pani na nią uważa – Halina Rabkowska zwraca się do opiekunki.
– Będzie gwiazdą popu – wyjaśnia ojciec.
– Albo pisarką – dodaje matka.
Jan Rabkowski kręci głową.
– Gwiazdą popu – upiera się.
– No chodź, ty nasza pisarko, gwiazdo popu – śmieje się opiekunka, biorąc przyszłą sławę na ręce.
Po wyjściu rodziców kładzie dziecko do łóżeczka i kończy kawę. Nie lubi wystygniętej.”
“Zaglądam do kościoła dla woni kadzidła i wosku, dla zapachu starego drewna ław i konfesjonału z dziurkami po kornikach. Patrzę na obrazy, freski i witraże. Przyglądam się figurom powykręcanych świętych w bocznych nawach i pulchnym aniołkom unoszącym się nad ołtarzem kapiącym od złota. Zastanawiam się, jaką cudowną moc mają te krótkie skrzydełka, że potrafią unieść w powietrze takie tłuste tyłki. Mam ochotę dotknąć tej gładkości, tak jak dotykam pnia buka. Krucyfiks jest szorstki w wyrazie, przypomina gruzłowatą korę starej akacji. Woda w kropielnicy jest zimna jak w zacienionym stawie, kiedy zanurzam w niej palce. Snopy słonecznego światła w półmroku kościoła, zabarwione przez kolorowe szkła, podobne są do pomarańczowych promieni słońca o zachodzie, kiedy wrzynają się ukośnie w głąb lasu, tak samo błyszczą w nich i wirują złotawe drobiny pyłu.
Jednak najbardziej lubię patrzeć na ludzi w tym odświętnym otoczeniu, wyrwanych z codziennego, potocznego życia, które przez ten krótki czas archaicznego nabożeństwa wydaje się odległe i nierealne, jak historie zamknięte w książkach stłoczonych na regałach biblioteki. Wystarczy sięgnąć i otworzyć którąkolwiek. Nie da się przeczytać tych wszystkich opowieści, ale chce się chociaż zobaczyć okładki z tytułami, dotknąć, powąchać i przekartkować. Pociąga mnie zapach książek, nie tylko nowych, pachnących farbą drukarską, ale także tych starych, rzadko otwieranych, zatęchłych. Kiedy byłem na studiach, chodziłem do biblioteki uniwersyteckiej i jednego razu musiałem rozdziewiczać specjalnym nożem kartki starej, nigdy nie czytanej książki o zbutwiałej woni.”