“Nasza przyszłość jest niepewna, a moje życie ma nieznaną datę ważności, ale czy to samo nie tyczy się innych ludzi?”
“O, moje serce! – krzyknęła pani Stasia, prawie mdlejąc.
Należała do kobiet starej daty, które bezbłędnie potrafiły symulować utratę przytomności, nie robiąc sobie przy tym żadnej krzywdy.”
“Oto są klucze. Leżą przede mną pod oknem, wychodzącym na ulicę paryską Montparnasse. Ten największy otwiera klatkę schodową, po której ogień zszedł ze strychu do piwnicy i ani jednego stopnia za sobą nie zostawił. Ten drugi otwiera windę. Jej zardzewiały szkielet wpuszcza do wnętrza tylko wiatry, deszcz i obojętne spojrzenia. Trzeci otwiera mieszkanie. Dwadzieścia lat zdradzonych mieszkanie w nim bez dachu. Wszystkie moje klucze są kluczami od próżni.”
“„W którym jest pani obecnie tygodniu?” – pytam pacjentkę poradni położniczej. Zapada długie milczenie. Niemal słyszę, jak pracują trybiki w jej głowie. Mam wrażenie, jakby kamera przesuwała się powoli po kompletnym pustkowiu. Zdaję sobie sprawę, że matematyka może sprawiać ludziom spore problemy, ale przecież odpowiedź na moje pytanie mieści się w dość wąskim przedziale od sześciu do czterdziestu – w dodatku jest to pytanie, które każdej kobiecie w ciąży zadawane jest nieskończenie wiele razy. W końcu pacjentka przerywa milczenie:
„Łącznie?”
Tak, łącznie.
„Boże, nie potrafię nawet powiedzieć, ile to już miesięcy…”
Czy ta biedaczka cierpi na amnezję? A może to tylko klon kobiety przetrzymywanej w kryjówce jakiegoś złoczyńcy rodem z filmów science fiction? Zaczynam pytać o datę ostatniej miesiączki, gdy nagle pacjentka wchodzi mi w słowo.
„Cóż, w czerwcu skończę trzydzieści dwa lata, więc łącznie to będzie chyba ponad tysiąc tygodni…”
Chryste”
“Wszystko ma datę ważności, wszystko kończy się, odchodzi i przemija, a im zacieklej próbujemy zaprzeczać, tym mocniej ta prosta prawda dociska nas do ziemi. Z której powstaliśmy i do której wrócimy. ”
“Wszystko ma datę ważności, wszystko kończy się, odchodzi i przemija, a im zacieklej próbujemy zaprzeczać, tym mocniej ta prosta prawda dociska nas do ziemi. Z której powstaliśmy i do której wrócimy.”
“– Zobaczymy – odparła Daga. – Wiesz, z moją nauczycielską pensją nie mogę sobie pozwolić
na takie ciągłe latanie po świecie. Nie jestem majętną żoną przystojnego pisarza.
Mówiąc to, zawadiacko pokazała Ance język.
Po drugiej stronie komputera przyjaciółka odwdzięczyła się tym samym.
– Małpa! – zachichotała. – Ja też pracuję, nie jestem utrzymanką.”