Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "pubie ludowi i oraz", znaleziono 115

Szczury często zastanawiały się, czemu ludzie lubią od czasu do czasu wyłączać swoje mózgi. (...) Ale teraz Ciemnaopalenizna pomyślał, że może to nie jest do końca złe. Myśl, by choć na chwilę zapomnieć o wszystkim, oczyścić głowę z kłopotów... no cóż, wydawała się całkiem atrakcyjna.
- Niesamowity z ciebie facet. Dużo czasu spędzasz samotnie, prawda?
- Owszem.
- Co się złego zdarzyło?
- Byłem już chory, na długo przedtem, nim mnie poznałaś.
- A teraz też jesteś?
- Nie.
- No to co się stało?
- Nie lubię ludzi.
- Myślisz, że to w porządku?
- Pewnie nie.
(...) ludzie zapomnieli, że najstarsze opowieści mówią - tak czy inaczej o krwi. Usunęli tę krew, żeby opowieści bardziej nadawały się dla dzieci, a przynajmniej dla ludzi, którzy je dzieciom czytają - bardziej niż dla samych dzieci (które na ogół całkiem lubią krew, pod warunkiem, że przelewana jest przez tych, którzy zasłużyli). A później się dziwili, dokąd prowadzą te opowieści.
Wie pan, ja sądzę, że większość ludzi wcale nie ma ustalonych preferencji. To się tylko tak mówi: lubię blondynów albo kręcą mnie rudzi. A w gruncie rzeczy wszyscy lgniemy po prostu do sympatycznych osób, które mają podobne zainteresowania albo przynajmniej wierzą w to samo co my.
- Z wielką chęcią zostanę twoją przyjaciółką.
- Absolutnie nie wyrażam na to zgody
-Dlaczego?
-Ja się z nikim nie przyjaźnię. Nie lubię ludzi i ich emocji. Znoszę tylko i wyłącznie swoje własne towarzystwo
-To bardzo źle. Wiem, jak to jest być samotnym, i nie pozwolę, abyś ty także się tak czuła
Mam obsesję rzeczy, zdarzeń, nic niewartych szczegółów, wyliczanek, lubię wiedzieć, co jak się nazywa, i dlatego wolę biedne okolice niż bogate, bo w nich przedmioty mają prawdziwą wartość i bardzo możliwe, że ludzie je choć trochę kochają, ponieważ nie mają nic innego. Nie wielbią, ale kochają, nie mając o tym nawet pojęcia.
Lepszym określeniem jest prostoduszność: autotytarne idee często pociągają ludzi, którym przeszkadza złożoność. Nie lubią podziałów. Wolą jedność. Złości ich nagły szturm różnorodności poglądów i doświadczeń. Rozwiązania upatrują w nowym języku politycznym, dzięki któremu czują się bezpeiczniej.
Opublikowane Spotkanie z Anną Maruszeczko w Salonie Kobiet - cytat z jej wypowiedzi. Miasto lubię za szeroko rozumiane możliwości, ciekawą pracę, kino I kilka dobrych restauracji. Wieś – za przestrzeń, rzekę, ciszę, pieski I zdrową żywność. Ludzie są mi bardzo nieobojętni. I tu, I tam.
Czasami szkoda czasu na wyjaśnienia. Ludzie lubią oceniać innych bez wcześniejszego poznania. Niech każdy wierzy, w co chce, byle nie krzywdził bliźnich. Choć często mam wrażenie, że wielu zupełnie nie rozumie, że nie tylko czyny, lecz także słowa mają wielką moc i potrafią zarówno dodać człowiekowi skrzydeł, jak i je podciąć.
Lekarze zresztą to niezłe ziółka. Też lubią przetrzymywać ludzi wbrew ich woli w ciasnych, zimnych i zawilgoconych pomieszczeniach o chlebie i wodzie. Do tego dochodzą prochy, zadawanie bólu, rozcinanie ciała, a wszystko to legalnie. Ofiar przy tym jest tyle, że wszyscy porywacze świata tyle nie zabiją przez całe życie!
Myślę, że ludzie potrafią wyczuć ofiarę. To znaczy osobę, która nikomu nic nie powie. Ale nie rozumiem, dlaczego tyle osób to wykorzystuje? Dlaczego lubią dręczyć innych? Przecież ci uczniowie, którzy się wtedy nade mną znęcali, teraz sami mają żony i dzieci. Czy strach innych przestał sprawiać im przyjemność?
Ludzie lubią sobie wyobrażać, że uroda jest czymś wrodzonym. Savine zaś była absolutnie przekonana, że prawie każdy może być piękny, jeśli tylko będzie ciężko pracował i wyda odpowiednio dużo pieniędzy. Wszystko sprowadzało się do podkreślenia tego, co dobre, zatarcia tego, co złe, oraz mozolnego nadania temu, co przeciętne, jak najbardziej imponującej formy. Właściwie do złudzenia przypominało to prowadzenie interesów.
W dzi­siej­szych cza­sach wszy­scy chcą roz­grze­by­wać swoje pro­ble­my. Wszy­scy chcą roz­ma­wiać o tym, co ich drę­czy, za­miast zro­bić coś, by to na­pra­wić. Roz­ma­wiać, roz­ma­wiać, roz­ma­wiać. Dzie­lić się. Inni lu­dzie lubią plot­ki. Kar­mią się nimi, po­że­ra­ją je, są zbyt za­chłan­ni, by wie­dzieć, kiedy prze­stać, więc tyją od zwie­trza­łej sło­dy­czy życia in­nych ludzi.
- Skąd ty w ogóle bierzesz tych wszystkich świrów, którzy Ci pomagają?
- Przybłąkują się - mruknąłem - Zresztą ty też mi kiedyś pomogłaś... A pamiętasz dlaczego?
- Bo poprosiłeś, a do tego pokazałeś mi coś, co było prawdziwym wyzwaniem nawet dla dyplomowanego akustyka.
- No i widzisz. Ludzie lubią błysnąć wiedzą. pokazać, że są ode mnie mądrzejsi. Spełniają się w ten sposób,przy obopólnych korzyściach.Zresztą mądrego zawsze warto posłuchać...
Nie wiem, czy lubisz słodkie, ale ja bardzo lubię pierniczki. I tak sobie myślę, że to życie to jest jak taki kruchy korzenny pierniczek z lukrem. Na wierzchu ocieka szczęściem i tacy jesteśmy w oczach innych. Szczęśliwi. Bo ludzie nie widzą tego, że pod warstwą cukrowej polewy jest jednocześnie trochę słodko, trochę cierpko i gorzko, a bywa, że czasem zapiecze. Pamiętaj o tym! I zjadaj do ostatniego okruszka.
Nie mam specjalnie ochoty poznawać nowych ludzi, bo ci, których znam, już dość mi działają na nerwy. W wakacje też nie lubię nigdzie wyjeżdżać, bo - jak wspomniałam - wolę workowate spodnie i własny kąt. Jestem jaka jestem, i tego nie zmienię- a tym bardziej nie zmienię innych. Mogę za to przestać się stresować i zadręczać poczuciem winy, że jestem, jaka jestem, a nie jaka bym chciała być.
...ludzie są tylko ludźmi. Nie powiedziałbym, że rzeczą ludzką jest błądzić. Moim zdaniem, rzeczą ludzką jest przegapiać.
Hannibal przegapił fakt, że słonie nie lubią śniegu.
Kapitan Titanica przegapił fakt, że góry lodowe są większe u dołu niż na górze.
Hitler przegapił fakt, żer pod Stalingradem w zimie jest zimno.
Bill Clinton przegapił fakt, że Monika Lewinsky potrafi też mówić.
Pozwoliłam przeżyć tej kobiecie z bagna tylko dlatego, że jej nienawiść dodawała mi wigoru. Wiesz, że lubię być znienawidzona. Wiesz o tym, na pewno. To rodzaj szacunku. Dowodzi posiadania wpływu. Jest jak zimna kąpiel w upalny dzień. Kiedy głupi ludzie są bezsilni, a ich wysiłki daremne, kiedy zostają pobici i nie mają już nic prócz ziejącej jamy kwasu, jaką są ich żołądki... cóż, muszę przyznać, że ich nienawiść jest jak modlitwa.
Wielu sądzi, że honor, to coś, co już od dawna nie istnieje, coś mniej więcej w rodzaju ryciny ze starej powieści. Honor jednak nie jest niczym abstrakcyjnym. Posiadanie honoru jest niczym szycie sobie ubrania u krawca. Chodzi po prostu o to, żeby człowiek sam ze sobą dobrze się czuł. Ludzie tracą honor dlatego, że nie lubią siebie. Życie bez honoru jest tym samym, co umyślne noszenie gryzącego swetra albo gaci, które piją w jaja.
Dwa dni później wysiadłem na dworcu PKS-u w Bieczu. Wstąpiłem do Akademii Katów, nadrobiłem zaległości. Cholernie fajna ta nowa buda, najbardziej lubię zajęcia z nowoczesnych metod torturowania, eksterminacji dresiarstwa i psychologii skazańców. Ludzie mają dość, niebawem referendum, gdy kara śmierci wróci do kodeksu, będą potrzebni fachowcy do jej wykonywania. Z optymizmem patrzę w przyszłość, bezrobocie nam nie grozi. A wy? Jak trafiliście tutaj?
Prokurator nie odczuwał wielkich wyrzutów sumienia. (...) Ludzie lubią sobie wyobrażać, że one zjadają człowieka. Że zabójstwo staje się przekleństwem, które zatruwa całe życie, choroba, gangreną. Smutna prawda natomiast jest taka, że człowiek się boi na początku i z tego strachu żałuje. Wydaje mu się, że peka, znika, gnije. Ale potem nie dzieje się nic, więc się uspokaja. Wspomnienia bledną. Nie budzą go już w nocy dźwięki masakrowanej młotkiem czaszki i mlaśnięcia miażdżonego mózgu. Serce zaczyna bić normalnie.
- Ugryzłaś dzisiaj mamusię i naprawdę ją to bolało. To była bardzo zła rzecz (...) bardzo się na a Ciebie gniewam.
- Przepraszam tatusiu - złapała mnie za rękę i ją pocałowała - możemy się już pobawić? -
Podkręciłem głową.
- Chcę wiedzieć dlaczego to zrobiłaś. Dlaczego zrobiłaś coś takiego?! - wzruszyła ramionami (...)
- Proszę, próbuję Cię zrozumieć. Jak mogłaś zrobić swojej mamusi krzywdę?! - usiadła na moich kolanach i szepnęła tym swoim słodkim głosikiem.
- Lubię jak ludzi boli, a ty?
Karmelita żydowskiego pochodzenia ojciec Oswald Rufeisen stworzył wspólnoty hebrajskojęzycznych katolików.
- Bo ja lubię, jak Bliski Wschód jest Bliskim Wschodem. Do knajpy wejdę tylko wtedy, gdy będą tam brokaty, lamki tureckie, orientalne wykładziny. Arabów kocham. To, jak są dziś traktowani, to głupota naszego rządu, być może przejściowa. Powoli politycy nabiorą rozumu, bo inaczej się nie da. Cały Bliski Wschód to jedna ziemia, ten sam krajobraz, tacy sami ludzie, ta sama mentalność. Jesteśmy jej częścią.
– Pan wie – kontynuował – że, mówiąc delikatnie, jako naród mieliśmy przekichane. Więc dziedzictwo holokaustu mam we krwi. Druga rzecz, ludzie mówią, że Żyd to zawsze lichwiarz. A lichwiarz, bo za dzieciaka zamiast krowy doić, uczyłem się rachowania i czytałem Talmud. W wieku lat szesnastu miałem wiedzę jak student matematyki. Rzecz kolejna: Polska po transformacji, dziki rynek. Wiesz pan, że ja miałem kiedyś wielką fabrykę ? Ale przepędzili mnie. Bo Żyd, bo cwańszy, bo lepiej rachuje. Polacy są tolerancyjni, póki nie idzie o liczenie dukatów. Wtedy wyciągają bosaki i kosy. Na żydków, cyganów, kogo popadnie. Dlatego moje przeznaczenie mnie dosięgło i na stare lata zostałem Żydem jak z kawałów. Umiem liczyć i liczę na siebie. Mnie nikt nie oszuka. Oszustów nie lubię, a uczciwym dopomogę. Pan wyglądasz mi na uczciwego. Policjant i ojciec, to mi wystarczy. Co z tym telefonem ?
Zaglądam do kościoła dla woni kadzidła i wosku, dla zapachu starego drewna ław i konfesjonału z dziurkami po kornikach. Patrzę na obrazy, freski i witraże. Przyglądam się figurom powykręcanych świętych w bocznych nawach i pulchnym aniołkom unoszącym się nad ołtarzem kapiącym od złota. Zastanawiam się, jaką cudowną moc mają te krótkie skrzydełka, że potrafią unieść w powietrze takie tłuste tyłki. Mam ochotę dotknąć tej gładkości, tak jak dotykam pnia buka. Krucyfiks jest szorstki w wyrazie, przypomina gruzłowatą korę starej akacji. Woda w kropielnicy jest zimna jak w zacienionym stawie, kiedy zanurzam w niej palce. Snopy słonecznego światła w półmroku kościoła, zabarwione przez kolorowe szkła, podobne są do pomarańczowych promieni słońca o zachodzie, kiedy wrzynają się ukośnie w głąb lasu, tak samo błyszczą w nich i wirują złotawe drobiny pyłu.
Jednak najbardziej lubię patrzeć na ludzi w tym odświętnym otoczeniu, wyrwanych z codziennego, potocznego życia, które przez ten krótki czas archaicznego nabożeństwa wydaje się odległe i nierealne, jak historie zamknięte w książkach stłoczonych na regałach biblioteki. Wystarczy sięgnąć i otworzyć którąkolwiek. Nie da się przeczytać tych wszystkich opowieści, ale chce się chociaż zobaczyć okładki z tytułami, dotknąć, powąchać i przekartkować. Pociąga mnie zapach książek, nie tylko nowych, pachnących farbą drukarską, ale także tych starych, rzadko otwieranych, zatęchłych. Kiedy byłem na studiach, chodziłem do biblioteki uniwersyteckiej i jednego razu musiałem rozdziewiczać specjalnym nożem kartki starej, nigdy nie czytanej książki o zbutwiałej woni.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl