Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "pytania tobie", znaleziono 34

Nie jesteś jedyną kobietą przedzierającą się przez realne życie. Nie tylko ty nie znasz odpowiedzi na ważne pytania. Nie tylko ty nie znasz nawet pytań.
nie ma sensu szukać odpowiedzi na pytanie o sens życia, bo życie nie jest odpowiedzią, życie jest pytaniem, a ty, właśnie ty, stanowisz odpowiedź
Potrafię znieść wszystko, od słownej zniewagi aż do biczowania. Pytanie tylko, czy ty też to potrafisz?
-Co Ty sobie robisz, Jake?
-Szukam kogoś, kogo kocham.
-Czy ona chociaż chce być odnaleziona?
-Serce nie zadaje takich pytań.
-To penis nie zadaje pytań. Serce zwykle ma więcej rozumu.
To prawda, pomyślałem.
Po kilku tygodniach diagnostyki, a jeszcze przed chemioterapią i operacją okazało się, że nowotwór stał się dla Ciebie swoistą drogą do odkrywania siebie, stawiania ważnych pytań o Twoje życie, zmieniania go na szczęśliwsze.
Czekanie jest najgorsze. Ciągła niepewność, pytania bez odpowiedzi. Kolejne dni przepływają a ty nie wyruszasz w drogę. Poczucie braku sprawczości wykańcza. Nie możesz nic zmienić dopóki nie wiesz.
- A ty za kim jesteś? - pyta.
Wiem dobrze, że odpowiedź na to pytanie może być poprawna lub niepoprawna. Tak jak Legia czy Polonia, Wisła czy Cracovia, PiS czy anty-PiS. Ale i tak próbuję się wymigać:
- Nie, ja to tak poobserwować przyszedłem.
,, -Mamy jeszcze tyle spraw do obgadania - powiedzialam. -No co ty? - Pokręcil glową, pelen pożądania - Będziemy się calować - przeniknąl moje mysli. Nie bylo to pytanie, tylko ostrzeżenie. Nie slysząc protestu, uśmiechnąl się i pochylil się nade mną."
- Gdy zwróciłam się do jego żony, czy ma jakieś pytania, czy jest coś, co chciałaby zobaczyć na Kubie, bo nie odezwała się ani słowem, rzucił: "Ma tyle do gadania co Żyd za okupacji. Pani rozmawia ze mną".
Damian roześmiał się głośno.
- Ciebie to śmieszy?
- No pewnie. Niepolityczne, ale śmieszne.
-Zadam ci pytanie. Liczę, na szczerą odpowiedź... Powiedz mi, co będzie, gdy wyzna ci, że się w tobie zakochała. Zastanawiam się, Jak mu na to odpowiedzieć i szybko dochodzę do wniosku, że muszę być z nim naprawdę szczery. -Bardziej martwi mnie, co będzie, gdy ja wyznam jej, że się zakochałem i chcę mieć ją dla siebie do końca życia.
Cóż wiemy naprawdę o powstaniu Kosmosu? Pustkę tak obszerną można wypełniać legendami i mitami. Pragnąłem, w mitologizowaniu, dojść granic nieprawdopodobieństwa i myślę, że byłem tego bliski. Ty i tak wiesz o tym, więc chcesz tylko zapytać, czy doprawdy Kosmos jest śmieszny. Ale na to pytanie każdy musi sam sobie odpowiedzieć
Sumienie służy mi za światło,
Co mrok wewnętrzny mój rozświetla,
Daje rozróżnić dobro i zło,
Pomaga walczyć w ciemnych miejscach.
Gdy pytań moc los niejasny,
Mogę wyraźną drogą zmierzać,
I ty, i ja, oni i tamci,
I większość na świecie zwycięża.
Życie jest jak równanie z wieloma niewiadomymi, wydaje się nie do rozwiązania. Czas jednak przynosi odpowiedzi na każde pytanie. Bywa, że wyjaśnienie zagadki nie daje satysfakcji lub budzi wątpliwości. Na życie składa się tyle niezależnych czynników, że nigdy nie wiadomo, co się wydarzy. Wiedz jednak, że to nie determinuje twojego losu. To ty masz władzę nad sterem. Od ciebie zależy, czy podniesiesz się po porażce, czy będziesz gotowa do dalszej walki - powiedziała Eleonora.
Spałeś chociaż trochę? -Trochę. - Simon spojrzał na nią z ukosa. - To raczej ja powinienem zadać ci takie pytanie. To ty masz cienie pod oczami. Koszmary? Wzruszyła ramionami. -Wciąż to samo. Śmierć, zniszczenie, złe anioły. -Zupełnie jak w prawdziwym życiu. -Tak, ale sny przynajmniej się kończą kiedy się budzę.
- Ty wiesz, jaki on jest dowcipny? – zadał retoryczne pytanie. – Gdy dyrektor naszego protokołu dyplomatycznego przepraszał Abdullaha za utrudnienia w Alejach Ujazdowskich, ten wypalił jak z armaty. – Marek zaśmiał się idiotycznie. - Poradził, żeby zainwestować w służbę zdrowia? - Dobry żart, ale jego jeszcze lepszy. Powiedział, że nie spodziewał się, że nasz prezydent ma większy harem niż on.
Jestem Estee Lauder, a ty musisz być Nicholas Harrison, nasz dzielny chłopiec, o którym wszyscy mówią, że los go prześladuje. Jak czuje się żona, bo ty widzę niezłą przywdziałeś maskę? Wiesz, nie warto nieraz wszystkiego w sobie dusić i udawać zadowolonego z życia. Ten nasz nowojorski styl, to niepotrzebne zakłamanie, konwenanse. Jak tak dalej pójdzie, ciężko chorzy, jedną nogą już na drugiej stronie, na pytanie jak się czujesz odpowiadać będą "I am fine".
- Ta wasza zagrywka jest jak stary skecz- mówi Vasseur. - Golden boy, który przegląda akta, łachmyta, który zadaje pytania, i karzeł, który bawi się w kolorowanki w głębi klasy...
(...) W Camille'u zawrzała krew. (...)
- A jak myślisz, żałosny dupku, dokąd ciebie zaprowadzi twój skecz: "A tak, dymałem ją, jak miała dziesięć lat, i uważam, że było świetnie".
-Czasami ludzie pałają gwałtowną miłością do pierwszej narzucającej się wersji wydarzeń, bo wydaje się taka śliczna.
-Pan nie wierzy w tę wersję? (...)
-Przecież pan z nią pracował. Sądzi pan, że mogła zrobić to, o co się ją oskarża?
-Pan siedzi w tym tyle lat i zadaje takie pytania... Po latach pracy nauczyłem się, ze nigdy nie wiadomo, co kryje się w duszy człowieka, który stoi obok ciebie.
A więc zdarzają się chwile w życiu, gdy otwierają się drzwi i zalewa cię strumień światła. Rzadkie chwile, gdy puszczają hamulce, a ty, w stanie nieważkości, pędzisz autostradą bez radarów. Wszystko jest wówczas jasne, odpowiedzi zastępują pytania, strach ustępuje miejsca miłości.
Ale nawet jeśli coś takiego ci się przydarzy, stan łaski nigdy nie trwa długo.
Zmiana się dokonuje bez naszej woli, a często i wbrew naszym checiom- powiedział wolnym głosem. Trzeba po prostu ją przyjąć. Nie zaakceptować- podkreślił- a dopuścić do siebie. Wtedy wszystko ułoży się już gładko. Żeby polubić siebie, powinnaś zadać mi pytanie.
- Jakie?- Spojrzała na niego z ciekawością.
- Spytaj mnie co o Tobie sądzę. Daj szansę innymi, by wyrazili zdanie na twój temat. (s. 262)
Nie było wiadomo, czy mama spędzi święta z nimi. Ktoś kiedyś powiedział jej, że nie sposób zrozumieć słów „tęsknię za tobą”, dopóki sięgając po czyjąś rękę, nie trafi się w próżnię. Dopóki na pytanie, co jemy na kolację, nie odpowie głucha cisza. To, co wcześniej brzmiało dla niej jak abstrakcyjna fraza, nagle stało się rzeczywistością — rzeczywistością, w której każdy oddech, każdy gest przypominał Jaśminie o braku.
Tualeg postąpił ku niemu, jego oczy płonęły od gniewu. Stanął przed zwiadowcą i spojrzał z góry na niższego od siebie mężczyznę. Szturchnął palcem Halta w pierś.
- Ty... - rzekł z naciskiem. - Ty nie będziesz nazywał mnie Yusalem! Masz do mnie mówić ,,aszejku Yusalu'' albo ,,wasza jasność''. Zrozumiałeś mnie, bezczelny przybłędo?
Halt przekrzywił głowę na bok, jakby rozważał pytanie, choć było ono czysto retoryczne.
- Zrozumiałem jedno - rzekł - a mianowicie, że nijakiej jasności, którą potrafiłbym w tobie dostrzec, nie roztaczasz. Natomiast, o ile się nie mylę, tytuł aszejka wiąże się z szacunkiem, a jakim szacunkiem można darzyć kogoś, kto jak niewiasta tchórzliwie kryje twarz za niebieską woalką?
-Kim jesteś?- spytał Cień.
-W porządku- rzekła. -To dobre pytanie. Jestem gadającą skrzynką, telewizją. Wszechwidzącym okiem, światem zamkniętym w kineskopie. Szklanym cyckiem. Małą świątynią, przed którą zbierają się rodziny wyznawców.
-Ty jesteś telewizją? Czy raczej kimś w telewizji.
-Telewizor to ołtarz. Ja jestem tą, której ludzie składają ofiary.
-Czyli co?
-Zwykle ich czas - odparła Lucy.- Czasami siebie nawzajem.
Powiedz, że nie polujesz na kaczki. Kiedy nie odpowiedział, dodała : - Śliczne, malutkie opierzone ptaki lecące nad staw, które nikomu nie wadzą ? I ty do nich strzelasz ? Will zastanowił się nad tym pytaniem. - Tylko w zimie. - Kiedy byłam mała, moją ulubioną zabawką była pluszowa kaczuszka. Miałam tapetę z kaczkami. I chomika, który nazywał się Daffy. Uwielbiam kaczki. - Ja też - odparł. Nie kryła sceptycyzmu. Will odpowiedział, wyliczając na palcach : - Smażone, pieczone, gotowane, w sosie słodko - kwaśnym.
Co tam dobrego? Kurwa, kurwa, co to jest za pytanie, co dobrego, co może w ogóle być dobrego? Że mam nogi, ręce, a za to nie mam białaczki ani raka odbytu, kurwa? Że mam co jeść, co pić i że nie wiem, po co żyć, bo nikt tak jakoś tego nie wie, ludzie tak tylko żyją, kurwa, z rozpędu, bo tak jakoś wychodzi, że się rano wstaje, że się połyka śniadanie, że się popija, kurwa, kawą, że się coś tam robi, oddycha, a potem kładzie się spać i rano znowu, kurwa, śniadanie i kawa. - Niewiele. A u ciebie?
Przez wszystkie te tysiąclecia ludziom nie udało się rozgryźć zagadki, jaką jest miłość. Na ile jest sprawą ciała, a na ile umysłu? Ile w niej przypadku, a ile przeznaczenia? Dlaczego związki doskonałe się rozpadają, a te pozornie niemożliwe trwają w najlepsze? Ludzie nie znaleźli odpowiedzi na te pytania i ja też ich nie znam. Miłość po prostu jest albo jej nie ma. Mój żywiciel kochał żywiciela Curta i ta miłość przetrwała nawet wtedy, gdy umysły zmieniły właścicieli. Przyglądała mi się uważnie. Widząc, że osuwam się z fotelu, uniosła lekko brwi. - Melanie nadal opłakuje utratę Jareda - powiedziała oznajmującym tonem. Kiwnęłam twierdząco głową ledwo zdając sobie z tego sprawę. - Ty go opłakujesz. Zamknęłam oczy.
Powinienem wracać do Fortu, tym bardziej ze spotkaliśmy już Śnieżnych Ludzi. Żebym tak ich w życiu nie zobaczył! Czyli do Fortu. Tylko najpierw trzeba będzie wpaść po Wietrickiego.
Ale czy to ma sens? Nawet jeśli rangersi go w tej dziurze nie zobaczyli, sam go stamtąd nie wyciągnę.
Nieważne, trzeba po niego iść i już.
Zaraz, bez pośpiechu, po co marnować czas i ryzykować spotkanie ze Śnieżnymi Ludźmi?
Uważasz, że lepiej zostawić chłopaka, żeby zamarzał w tej dziurze? Bez pomocy na pewno nie wylezie.
Jego problem. Mnie nikt nigdy nie pomagał.
Stop, a Jermołow, Jan Karłowicz, Hamlet? Oni też nie?
Ale oni mieli w tym swój interes.
Ty też masz-kamień portalu wala się w jamie i wracać samemu do Fortu też nie jest dobrze. Przełożeni zadręczą pytaniami, gdzie straciłeś cały oddział. A tak będzie choć jeden świadek.
- Istnieje tylko jedna niewielka przeszkoda - wyrzuciła z siebie. - Ja cię nie kocham. Nawet nie za bardzo lubię.
Rozłożył lekceważąco ręce.
- Czy to aż takie ważne? Ile wśród naszej sfery znasz małżeństw zawartych z miłości? Przeważają małżeństwa z rozsądku. A ja, bądź co bądź, nie jestem chyba najgorszą partią? - Ostatnie pytanie dorzucił lekko, wciąż próbując ją obłaskawić, skłonić do siebie.
- Wśród naszej sfery? - syknęła lodowatym tonem. - Pozwól, że ci wyjawię, z jakiej sfery ja pochodzę. Jestem sierotą. Nie posiadam rodziny. Za to wielu ludziom jestem winna wierność oraz wdzięczność, a nawet miłość. Pozwól gorszej od ciebie istocie z niższej sfery powiedzieć, że tak się składa, iż wierzę w miłość. I uważam, że w małżeństwie liczy się właśnie ona.
Tę książkę podarowałem już 24 osobom. Wśród nich byli i policjant, i sprzątaczka, i pani profesor, i syn brata ciotecznego. Rok temu skończył technikum. Kiedy zobaczył biblioteczkę u mnie w domu, to po wykonaniu klasyka gatunku ("Przeczytałeś w-sz-y-s-t-k-i-e te książki?), zwierzył się, że nie przeczytał nigdy żadnej. Całą szkołę przeżył na brykach. - Może i bym przeczytał jakąś - powiedział - ale jedną z zabaw kolegów u mnie w szkole było ośmieszanie każdego, kto próbuje czytać: ale cienias, ale pedał, książkę czyta!
- Dlaczego zacząłeś czytać książki? - spytał mnie nagle i uważam, że było to najciekawsze pytanie, jakie mi ktoś zadał w życiu.
- Bo wydawało mi się, że one są mądrzejsze od ludzi, których wtedy znałem.
- No to poleć mi jakąś na początek.
No i tak jak innym, dałem mu "Śmierć pięknych saren", ten mój ty typów.
Obdarowani oddzwaniali oszołomieni. "To najbardziej antydepresyjna książka świata" - powtarzali (poza synem brata, bo on nie miał porównania).
– Musimy poważnie porozmawiać – zaczął i odwrócił się w stronę kaprala. Mężczyzna popatrzył na niego w skupieniu. – Chodzi o twoje śledztwo… – zamilkł, wpatrując się w podwładnego przenikliwym wzrokiem. – Niestety nie mogę tego zaakceptować. – Nieznacznie pomachał dokumentami, które nadal trzymał w dłoni. – Domyślasz się chyba dlaczego? – Szczerze mówiąc, nie – przyznał otwarcie. – Napisałeś, że tę dziewczynę zamordował sędzia. – Tak, ale to prawda – zapewnił kapral. – Nigdy bym się na to nie odważył, gdybym nie zdobył niezbitych dowodów. Udało mi się nawet dotrzeć do świadka tego zabójstwa. Tam jest wszystko. – Wskazał na raport. – Wiem, co tu napisałeś – oświadczył oficer. – Właśnie dlatego tu jesteś. – Podszedł do biurka i usiadł na swoim krześle. – Powiem wprost… – oparł łokcie na blacie, splótł palce dłoni i pochylił się nieco do przodu – ta wersja jest nie do przyjęcia.
– Ale to nie jest żadna wersja. To prawda. Ten sędzia jest mordercą.
– Rozmawiałeś z kimś o tym? – zapytał Schwalb, uważnie obserwując każdy gest podwładnego. – Nie, oczywiście, że nie – zaprzeczył od razu. – To by było złamaniem zasad, a… – Dobrze – przerwał mu kapitan, który wyraźnie rozluźnił się po słowach, jakie usłyszał.
– Wobec tego mam dla ciebie propozycję. – Uśmiechnął się przyjacielsko. – Co powiesz na awans, podwyżkę, własny gabinet i podległą tobie grupę śledczych? – Z zadowoleniem założył ręce na piersiach.
Choć kapral właśnie o tym marzył, to pytanie go nie ucieszyło. Domyślał się, że nie jest to nagroda za jego nienaganną służbę. Nie odezwał się. – Wydawało mi się, że należysz do ludzi z ambicjami i moja propozycja ci się spodoba – powiedział Schwalb. – To jest wynik twojego śledztwa. – Sięgnął do szuflady po kilka zapisanych kartek, po czym podał je podwładnemu. – Zapoznaj się z tym, podpisz, a wtedy będę mógł cię awansować.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl