Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "razie janowski", znaleziono 134

-(...) Gdyby nastąpiła apokalipsa zombie, zajmujemy jego chatę i obserwujemy, jak ludzie zagryzają się na ulicach.
Nawet nie kryła ekscytacji na myśl o tym, że po Warsie hasałyby zombie.
- (...) Operator przysłał mi esemesa z pytaniem, który z tych numerów oznaczyć jako ICE, na wypadek, gdyby coś mi się stało i ratownicy potrzebowali skontaktować się z kimś bliskim. Poważnie zastanawiałem się, czy nie wpisać numeru pizzerii - mamy stały kontakt i daję dobre napiwki.
Cisza czasami wywiera większy nacisk niż jakiekolwiek pytania.
Jestem egoistką, trzymającą was obu tak blisko, tylko dlatego, że mi z wami dobrze, że was potrzebuję, choć nie daję wam nic. I może byłoby wam lepiej beze mnie.
Jego instynkt zabójcy przejawiał się w tym, że wyłapywał pająki w domu i wynosił je na ganek, przepraszając je za niedogodności związane z przeprowadzką
Czułam się jak trzydniowe zwłoki, które zwiały z krematorium już po tym, jak trafiły do komory.
– Aż tak? – za­mru­cza­ła Glo­ria i dalej roz­cze­sy­wa­ła moje włosy. – Co chcesz z tym zro­bić?
– Co­kol­wiek – wzru­szy­łam ra­mio­na­mi – byle wy­glą­da­ło, jak­bym zro­bi­ła to ce­lo­wo, a nie wy­śli­zgnę­ła się z pie­kła tyl­ny­mi drzwia­mi.
To musiało być przeznaczenie. A po co siłować się z losem w nieudanych próbach uniknięcia jego wyroków? Chętnych los prowadzi, a niechętnych wlecze.
Zmiany są dobre. Zwłaszcza jeśli ma się rzeczy, które mimo tych zmian pozostaną takie jak zawsze.
SIEDZĄC NA ŁAWCE W POBLIŻU DOMU OPIEKI SPOŁECZNEJ Chromi garbaci bez rąk na wózkach z białymi laskami Trudno znieść taki widok w milczeniu Więc mówimy o uciązliwościach każdego kalectwa niewidomych ustawiająć na początku okaleczonych na końcu skali ciwerpienia Wybierając między czyimś brakiem obrazu a dysharmonią w obrazie dla siebie
Je­stem z na­tu­ry dość ela­stycz­na, ale po­win­ny ist­nieć pewne gra­ni­ce. Przy­zwo­ito­ści. Głu­po­ty. Albo cho­ciaż god­no­ści ukła­du po­kar­mo­we­go.
Jak­kol­wiek się ułoży mój pobyt na wy­spie, jedno było pewne – ciot­ka go­to­wa­ła jak bo­gi­ni. Ale kawę ro­bi­ła tak mocną, że moje przed­sion­ki za­mi­go­ta­ły z re­spek­tem.
Po latach małżeństwa to loteria, albo druga osoba machnie ręką i będzie, jak było wcześniej, albo prawda może i cię wyzwoli, ale z oków związku małżeńskiego.
W wielu liberalnych katolickich rodzinach Walentynki czy Halloween traktowano jako miły, współczesny folklor. My patrzyliśmy tak na Boże Narodzenie. Wybieraliśmy zwyczaje i symbole spójne z naszymi wierzeniami - czyli po prostu te, które religia katolicka przejęła z naszej, jak ubieranie choinki, wręczanie prezentów czy dekorowanie domu światełkami i jemiołą. Całkowicie ignorowaliśmy natomiast wszelkie elementy, które dla nas były nie do przyjęcia (czyli właściwie całą resztę).
Cóż, aro­gan­cja, po­dob­nie jak pycha, kro­czy przed upad­kiem.
Ilia wpu­ścił nas do środ­ka na­chmu­rzo­ny, co nie od­bie­ga­ło od jego usta­wień fa­brycz­nych. Za­czę­ła­bym się mar­twić, jeśli otwo­rzył­by mi z sze­ro­kim uśmie­chem i stwier­dził, że cie­szy się na mój widok.
Najpierw były Garstki. Od sprowadzenia się Magdy, najmłodszej z rodu, miasteczko stało się nie tylko bardziej niebezpieczne, ale też zaskakująco obfite w zbrodnie. A kiedy wreszcie nieco się uspokoiło i Magda przestała znajdować nieboszczyków, do starego domu Uklejów stojącego w lesie nieopodal Ustki, sprowadziła się Nina Rawicz. A z nią jej energiczne przyjaciółki. I znowu się zaczęło.
- Pani się lubuje w zbrodni, to była tylko kwestia czasu, prawda? To nawet nie jest pierwszy raz, kiedy zabiła pani męża - kontynuował Dunin.
Agata spojrzała na Straszewicza, ale ten tylko wzruszył ramionami. Wyglądał na niezainteresowanego wybuchem prokuratora.
- Czy pan coś zażywa, czy to kryzys zdrowia psychicznego? - zapytała Agata chłodno.
(...) pisarz nieustannie gromadzi materiał do następnej powieści, starała się więc gromadzić go jak najwięcej. To, że wciąż czekała na odpowiedź od wydawnictw, do których wysłała swój debiut, nie sprawiało, że była w mniejszym stopniu pisarką. Nawet jeśli z tym tytułem się nie uda, pisała właśnie kolejny. A w głowie miała jeszcze jeden. Nie zamierzała rezygnować z marzenia. Lecz żeby je zrealizować, musiała czasem skupić się na tu i teraz.
Żyje na tykającej bombie, adrenaliną płuczę zęby.
Najgłupszy żak krakowski jest mądrzejszy od najmądrzejszego szwedzkiego generała
To planeta skrajności, zawrotnych skoków wszystkich znanych nam parametrów. Niesamowita skala wibracji nawet w obrębie jednego gatunku – od najniższych, u nas prawie niespotykanych, do bardzo wysokich, godnych niekłamanego podziwu (…). Nasze badania wskazują, że opisywany stan wysokich frekwencji towarzyszy często relacjom osobników przeciwnej płci, w szczególności procesom bezpośrednio dotyczącym rozmnażania. Ale, jak na ironię, procesom tym towarzyszy wiele specyficznych lęków. Zresztą, uczucie zagrożenia jest tu nagminne, nękające niemal każdą jednostkę w sposób mniej lub bardziej uświadamiany.
– Wibracja miłości bezspornie uzdrawia was, ludzi. Ale choćby płynęła z samego. Źródła, dużo łatwiej przyjmujecie ją od realnej istoty. Chcecie czuć, że ktoś się troszczy i kocha namacalnie.
– No tak, bo jeśli śmierć zadajesz, sam ją w sobie nosisz, jak mówi prawo równoważności wibracji – skomentowała. – Zakodowano mi ten uldryjski elementarz w życiu płodowym.
– Racja – odrzekł. – Każdy doświadcza życia poprzez własne wzorce kształtowania energii.
- Naprawdę chce pan wiedzieć, jak wygląda otchłań? – przestał dbać o wizerunek. – Kompletna niemoc i bezradność. Śmierć nadziei. Poczucie nieodwracalnej straty i zmarnowanej szansy. I wyrządzonej krzywdy. Brak możliwości naprawy. Przytłaczający ciężar winy…
– Tu jest coś dla ciebie. – Wskazał schowaną między skałami, połyskującą fioletem zatoczkę i nadał: – To woda. Ucieszyło ją coś tak znajomego w tym odległym zakątku kosmosu. Zakątek czy zaułek to chyba my, a tu jest bardziej centrum Galaktyki, pomyślała.
Tak, widziani w pełni Uldryjczycy wyglądali uroczo. Nic dziwnego, że nie przyszło im do głowy, że na jednej z planet mieszkańcy będą odwracać się od nich z obrzydzeniem. I, co gorsza, z panicznym strachem.
Cothley wie doskonale, o czym teraz mówimy – uprzedziła. – To przekleństwo w kontakcie z nimi, bo nic nie można ukryć! – rzuciła żartem bardziej do niewidocznego Cothleya niż do Michała. – Ale i duża ulga, bo odpada owijanie w bawełnę – dodała już serio.
– Nasza przyroda jest z nami dużo silniej spleciona niż wasza z wami – odparł. – Reaguje na nasze stany, a my na stany natury.
– Czy dlatego macie dwie rozdzielne warstwy ciała, że gwiazda Soria jest dwupromienista? – zapytała.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl