Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "reklama jednak", znaleziono 23

„Pożyjemy, zobaczymy” to nie tylko błędne
powiedzenie, ale też typowa, złudna reklama
Jak zauważył Jaron Lanier, futurolog zajmujący się technologią: reklama w mediach społecznościowych stała się formą manipulacji.
Naprawdę wielkim jest tylko to, co uchodzi za wielkie, a więc koniec końców i to również jest wielkie, co dzięki sprawnej reklamie zostaje jako takie okrzyczane.
Nigdy nie wysyłajmy do nikogo spamów, czyli niechcianych wiadomości, łańcuszków szczęścia, reklam, linków do innych stron (jak mnie to irytuje!).
Hiszpański natomiast jest tak melodyjny, że reklama pasty do zębów po hiszpańsku jest dla ucha przyjemniejsza niż najlepsze wersety z poezji angielskiej. (s.257)
Pierwszy buch dnia jest jak przyjaciel z dzieciństwa, jak pierwsza miłość, jak reklama życia. Bo to coś innego niż samo życie, które jest czymś takim, co gdybyś mógł, dawno już zwróciłbyś do sklepu.
Pierwszy buch dnia jest jak przyjaciel z dzieciństwa, jak pierwsza miłość, jak reklama życia. Bo to coś innego niż samo życie, które jest czymś takim, co gdybyś mógł, dawno już zwróciłbyś do sklepu.
Powinniśmy być wrażliwsi na różnego rodzaju znaki, w jakich przejawia się życie. Nieustannie dostajemy tajemnicze sygnały. Ale musimy nauczyć się je zauważać. A to niełatwe, szczególnie w czasach tych idiotycznych reklam.
Pokazywano właśnie reklamę serka waniliowego, którym głośno mlaszcząc, zajadała się cała wesoła rodzina. Na twarzy dzieci pojawił się uśmiech ekscytacji, ojciec perwersyjnie posmarował serkiem nos żony, nawet pies pomachał ogonem. Pieprzona perwersja.
Zrozumiałem przed wieloma laty, że nie ma na świecie rzeczy, która nie byłaby zalążkiem możliwego Piekła; jakaś twarz, słowo, busola, reklama papierosów mogą doprowadzić człowieka do szaleństwa, jeśli nie potrafi o nich zapomnieć. Czyż nie byłby szalony człowiek, który nieustannie by sobie wyobrażał mapę Węgier?
Pisarze mają kompleks niższości, nikt ich nie chce wciągać do reklam, zerowa rozpoznawalność. Taki Mróz to musiał narąbać chyba ze sto książek, żeby ktoś go kojarzył, a byle gówniara zaśpiewa w telewizji "o ajlowiu bejbe" i jeb! Milionerka po pierwszym kawałku.
Dlaczego Gmail Google, uruchomiony w 2004 roku, skanuje prywatną korespondecję w celu generowania reklam? Gdy tylko pierwszy użytkownik Gmaila zobaczył pierwszą reklamę targetowaną na podstawie treści swojej prywatnej korespodencji, reakcja opini publicznej była natychmiastowa. Wielu uznało takie praktyki za budzące odrazę, oburzające, inni byli zdezorientowani. Jak ujął to kronikarz Google Steven Levy: "Wyświetlając reklamy związane z treścią, Google wydawał się niemal rozkoszować faktem, że kwestie ochrony prywatności użytkowników zostały całkowicie podporządkowane polityce i wiarygodności firmy, właściciela serwerów. A ponieważ reklamy przynosiły zyski, Google postawił sprawę jasno; skorzysta".
Zawodowo zajmuje się reklamą i prowadzi cieszącą się powodzeniem agencję, natomiast w wolnych chwilach uprawia malarstwo olejne. Maluje mianowicie dzieci. Jego obrazy robią furorę. Wiesz, dzieci z kręconymi lokami i różowiutkimi policzkami. Wyglądają, jakby miały dostać apopleksji, ale ludzie to kupują...
"Emirackie tradycję to nie skansen i patyna ale żywy krwiobieg, filar podtrzymujący tożsamość kraju. Nigdy nie zrozumie się Zjednoczonych Emiratów Arabskich bez próby przekroczenia mostu pomiędzy paralelnymi światami imigrantów i miejscowych. Emiraty to znacznie więcej nic konsumpcyjny raj z seriali i reklam linii lotniczych. Od każdego przyjezdnego zależy ile wyniesie z tego spotkania."
Doświadczenia Sandyego skłaniały do jednej konkluzji: Facebook nie chronił danych swoich użytkowników, gdyż udostępnianie ich bardziej mu się opłacało. Obce aplikacje zwiększały ilość czasu, jaki jego użytkownicy spędzali na Facebooku, co dawało mu realne dochody. Im więcej czasu użytkownik spędza na Facebooku, tym więcej reklam zobaczy i tym cenniejszy staje się dla samej firmy. Z perspektywy Facebooka dobre było to wszystko, co zwiększało jego "używalność". I najprawdopodobniej jego kierownictwu nie przyszło nawet do głowy, że może w tym być coś złego.
Piktale spojrzeli po sobie.
- No wis... - mruknął Rob Rozbój. - Ale co to właściwie jest magia? Tsa ino machnąć rózdzką i powiedzieć pare magicnych słów. Co w tym niby takiego sprytnego? Ale patseć na zecy, tak naprawdę patseć i potem syćko powiązać, to je prawdziwy talent.
- Ano je - poparł go William gonagiel, ku zaskoczeniu Tiffany. - Uzyła ześ swoich łocu i uzyła ześ głowy. To właśnie robi prawdziwa wiedźma. Carowanie to ino reklama
W listopadzie 2017 roku dziennikarze śledczy magazynu "Quartz" odkryli, że od początku roku 2017 telefony z systemem Android zbierały informacje o lokalizacji, wykorzystuj,ąc metodę triangulacji okolicznych nadajników sieci komórkowych, nawet w sytuacji, gdy usługi lokalizacyjne były wyłączone, nie działały żadne aplikacje, a w telefonie nie było nawet karty SIM operatora. Informacje te były wykorzystywane przez Google do zarządzania powiadomieniai "push" i wysyłania wiadomości do użytkowników systemu Android. Pozwala to firmie śledzić "czy osoba z telefonem w systemie Android lub z uruchomionymi aplikacjami Google pojawiła się w określnym sklepie, a następnie wykorzystać te informacje do skierowania do użytkownika w późniejszym czasie określonych reklam.
Ułan Bator jest straszne. Codziennie sprawdzam w necie, jaka jest tam pogoda. Dzisiaj akurat chmury i tylko minus dwadzieścia. Najczęściej jest zimniej: minus dwadzieścia pięć, dwadzieścia siedem, trzydzieści. Wyobrażam sobie, jak o trzeciej, czwartej zapada zmrok i miasto tonie w ciemnościach. Prawie nie ma latarni. Świecą witryny, trochę reklam i reflektory samochodów. Skute mrozem obozowisko z betonu na środku stepu. Z jurtowych slumsowisk snuje się węglowy dym. Pokrycia namiotów są czarne od sadzy. Zresztą całe miasto musi być czarne, bo pali się tylko węglem. Najbrzydsza i najzimniejsza stolica świata – tak się o nim mówi.
Dlatego wyjazd z Ułan Bator ma w sobie coś z podróży mistycznej: jakbyśmy przeszli na drugą stronę lustra, jakbyśmy opuścili fatalność człowieczej kondycji z jej rozpaczliwym imperatywem rozwoju oraz modernizacji. Oto raptem wszystko się kończy. Nie ma właściwie przedmieść, bo przecież całe Ułan wygląda jak przedmieście. Zjawia się step i niebo bez śladu zrasta się z ziemią. Droga niknie na horyzoncie.
Dziennikarz powinien być uczciwy wobec czytelnika, wiarygodny, rzetelny i przede wszystkim posługiwać się poprawnym językiem. Tego kandydaci na redaktorów uczą się na studiach i tego ich starsi koledzy powinni wymagać podczas stażu. Ale teraz wydawcy gazet nie widzą sensu wspierania dziennikarzy walczących, ponieważ najmniej im zależy na codziennych czytelnikach. Właścicielom wydawnictw zależy na dużych reklamodawcach. Im większy nakład ma gazeta, tym wyższe są ceny reklam, ogłoszeń i komunikatów. Dlatego prezesi firm wydających gazety wymagają od szefów redakcji, a ci od dziennikarzy informowania czytelników przede wszystkim za pomocą krótkich i prostych zdań, posługiwania się językiem tępaków oraz ilustrowania tekstów zaskakującymi fotografiami. Im więcej wiadomości dotyczy wypadków śmiertelnych, włamań do domów majętnych osób, napadów na samotne kobiety, gwałtów podczas dyskotek, pobić w gimnazjach, kraks na lokalnych drogach, karamboli w śródmieściach, morderstw bez powodu, niepowodzeń nawet mniej ważnych polityków, tym bardziej zadowolony jest wydawca, bo to oznacza poprawę opini o gazecie i nieodchodzenie reklamodawców od tytułu. Traktowane do niedawna jako opiniodawcze i przy tym poważne dzienniki, coraz częściej przyjmują charakter bulwarówek, a nawet brukowców.
Od drugiej połowy XX wieku zapanował, i do tej pory ma się dobrze, tzw. paradygmat postmodernistyczny, w którym dyscyplina intelektualna nie jest rzeczą szczególnie mile widzianą. Wpisał się on przy tym wyjątkowo udanie w cywilizację konsumpcyjną z jej nachalną i wszechogarniającą reklamą w mass-mediach, bazującą na alogicznej sferze ludzkiej osobowości. W tej sytuacji niechlujstwo myślowe i będący jego emanacją bełkot werbalny staje się wartością pozytywną, zaś logika - uzyskuje status nieomal wroga publicznego. Dają się też zauważyć kłopoty z ustaleniem wzajemnego stosunku dwóch logik: logiki teoretycznej (logica docens) i logiki praktycznej, stosowanej (logica utens). Nie bardzo wiadomo, czy znajomość logiki przekłada się na umiejętność logicznego myślenia. Co ciekawe, decydenci od spraw edukacji nader często stoją na stanowisku platońskim uważając, że albo ktoś z natury, sam z siebie, potrafi porządnie myśleć (logika stosowana) i wówczas nie ma potrzeby zaznajamiać go z logiką teoretyczną albo też ktoś nie jest sprawny intelektualnie, a w tej sytuacji jakakolwiek teoria logiczna - podparta nawet ćwiczeniami sprawdzającymi - niewiele wskóra. Stąd m.in. bierze się niechęć do przywrócenia w szkołach średnich propedeutyki filozofii i logiki, a w szkołach wyższych -tendencja do ograniczania czy nawet eliminowania zajęć z logiki. Niewątpliwie świetlanym przykładem byłby tu okres II Rzeczpospolitej, kiedy to - za sprawą Szkoły Lwowsko-Warszawskiej - zwracano szczególną uwagę na kulturę logiczną; porządne i jasne myślenie było poniekąd naczelnym przesłaniem twórcy tej szkoły Kazimierza Twardowskiego:
Gazety kłamią. Wbrew reklamom pobyt w tym miasteczku ostatnio nie wychodzi nikomu na zdrowie...
Małolaty, zewsząd otoczone komunikatami, że liczy się uroda i seksapil, że to droga do sukcesu i sławy, dawały się omamiać różnym typkom, którzy zamieszczali ich zdjęcia ku uciesze amatorów młodych ciał, i dzięki setkom tysięcy odsłon zarabiali krocie na reklamach.
Na początku 1959 roku Bruce skończył kręcenie nowego filmu zatytułowanego Sierota. W reklamach podkreślano jego grę aktorska, ponoć elektryzującą. Sztuka imitowała tu życie - Bruce grał w filmie gniewnego nastolatka z problemami, który mieszkał w Hongkongu i zadawał się z ulicznym gangiem.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl