Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "sobie stro­ne", znaleziono 19

Pięk­no i śmierć to dwie stro­ny tego sa­me­go me­da­lu.
Cza­sa­mi czy­tam tylko jedną stro­nę i myślę o niej. Ob­ra­cam ją w gło­wie jak ka­mień i oglą­dam z wszyst­kich stron.
Unio­sła głowę w stro­nę su­fitu, jakby siła gra­wi­ta­cji mo­gła we­pchnąć łzy po­wro­tem do oczu.
Z per­spek­ty­wy ni­niej­szej opo­wie­ści jest to fakt jed­no­cze­śnie ważny i cał­kiem nie­istot­ny – jak więk­szość rze­czy, w za­leż­no­ści od tego, z któ­rej stro­ny pada na nie świa­tło.
Je­dy­ną dobrą stro­ną ist­nie­nia sto­łów­ki w eli­tar­nej lecz­ni­cy było to, że jeśli po spo­ży­ciu cze­goś ta­kie­go do­stał­byś za­wa­łu, to od­dział kar­dio­chi­rur­gii znaj­do­wał się na­praw­dę bli­sko.
Był tam – glock, ka­li­ber dzie­więć mi­li­me­trów. Wiem to z na­pi­su na lufie. Moja zna­jo­mość broni pal­nej ogra­ni­cza się do wie­dzy, że otwór na­le­ży skie­ro­wać w stro­nę, w którą chcesz, żeby po­le­ciał po­cisk.
– Nie­na­wi­dzę cię – rzu­ci­ła, od­wra­ca­jąc głowę w stro­nę pla­ka­tu. – Chuda zdzi­ro. Ze ścia­ny uśmie­cha­ła się do niej tre­ner­ka, którą ob­ser­wo­wa­ła na In­sta­gra­mie. Dzie­więt­na­sto­lat­ka z mniej­szą ilo­ścią tłusz­czu w or­ga­ni­zmie niż mleko trzy­ma­ne przez Ka­san­drę w lo­dów­ce.
Mu­si­my dbać o to, aby nasze myśli się lu­bi­ły (...) Jeśli się spie­ra­ją, cza­sa­mi nie wiemy, za którą po­dą­żyć, a to tak, jak gdyby mieć lewą stopę skie­ro­wa­ną w jedną stro­nę, a prawą w jakąś inną. Nie uda ci się zro­bić nawet kroku i upad­niesz.
Pięk­nie. Ad­wo­kat. Na do­da­tek taki, który prze­czy­tał ko­men­tarz do VATu. Nikt by mnie za cenę życia nie zmu­sił, żebym prze­czy­ta­ła tego cho­ciaż dwie stro­ny. Kto by po­my­ślał… Ja to nawet na jed­no­ra­zo­we bzy­kan­ko in­tu­icyj­nie wy­bie­ram fa­ce­ta, który nie jest de­bi­lem. Za­wsze to jakiś ta­lent.
Upływ czasu i pa­mięć się nie lubią. Każde z upo­rem cią­gnie w swoją stro­nę, na­prę­ża­jąc łą­czą­cą je nić do gra­nic moż­li­wo­ści. Choć po­zor­nie nie uczest­ni­czy­my w ich spo­rze, to my tra­ci­my na nim naj­bar­dziej.
Pa­mięć i czas. Gdy sprzy­mie­rza­my się z jed­nym, za­wsze tra­ci­my dru­gie.
Kie­dyś było le­piej”, to ulu­bio­ne po­wie­dze­nie lu­dzi o wą­skich ho­ry­zon­tach. Gdy lu­dzie tak mó­wią, za­zwy­czaj chcą po­wie­dzieć, że to im było le­piej, po­nie­waż byli mło­dzi i ich na­dzie­je jesz­cze nie ob­ró­ci­ły się w ru­inę. Świat za­wsze wy­da­je się co­raz mrocz­niej­szym miej­scem, gdy zmie­rza­my w stro­nę gro­bu.
Po pierw­sze: Artur ma trzy­dzie­ści pięć lat. Nie jest li­ce­ali­stą, któ­re­go uwio­dła na­uczy­ciel­ka. To do­ro­sły facet, który wie, czego chce. A po dru­gie: dzie­więć lat róż­ni­cy to nic. Gdy męż­czy­zna znaj­du­je sobie dużo młod­szą part­ner­kę, wszy­scy gra­tu­lu­ją mu do­bre­go gustu. Dla­cze­go to nie dzia­ła w drugą stro­nę?
Nie ma, ko­mi­sa­rzu, sil­niej­sze­go uczu­cia na świe­cie niż od­rzu­co­na mi­łość, pie­lę­gno­wa­na przez lata i zmie­nio­na w czy­stą nie­na­wiść. Po­wie­dze­nie, że praw­dzi­wą mi­łość od nie­na­wi­ści dzie­li tylko jeden krok, jest błęd­ne. To jedno i to samo uczu­cie, ujaw­nia­ją­ce swoją wspa­nia­łą albo po­twor­ną stro­nę w za­leż­no­ści od sy­tu­acji.
– Są­dzisz, że to było po pro­stu sa­mo­bój­stwo? – spy­tał ko­mi­sarz, po­ko­nu­jąc ko­lej­ne za­krę­ty stro­mej drogi pro­wa­dzą­cej w stro­nę do­li­ny Bia­łej Lą­dec­kiej. – Sa­mo­bój­stwo nigdy nie jest po pro­stu. Nikt się nie budzi rano z po­my­słem, że za­miast śnia­da­nia wezmę kawał sznu­ra i po­wie­szę się w sto­do­le. Ten facet umie­rał od lat.
– Mój fa­cet to musi mieć na kon­cie sześć zer... Si­kora znowu nad­sta­wił ucha w stro­nę są­sied­niego sto­lika. Uśmiech­nął się pod no­sem i szep­nął do Anny: – Tylko że to nie bę­dzie jej fa­cet. – A niby dla­czego? – Bo on nie po­trze­buje siód­mego zera. – W su­mie masz ra­cję. – Za­śmia­ła się Woj­tyła. – Tę­pota nie­któ­rych dziew­czyn nie prze­staje mnie za­dzi­wiać.
– Chcesz tro­chę? – spy­ta­ła blon­dyn­ka, wy­cią­ga­jąc w jego stro­nę bu­tel­kę. – Nie, dzię­ku­ję – od­parł. – Je­stem w trak­cie za­mia­ny jed­ne­go na­ło­gu na drugi. – Po­ka­zał jej cy­ga­ro. – O, to cie­ka­we, dla­cze­go tak? – Bo to znacz­nie prost­sze. Nałóg jest jak plom­ba, którą pró­bu­je się za­tkać dziu­rę w gło­wie. Można wyjąć tę plom­bę i po­cze­kać, aż dziu­ra za­ro­śnie, albo wło­żyć w to miej­sce inną plom­bę. To pierw­sze jest trud­niej­sze i bar­dzo długo trwa.
Kiedy ma się tyle lat co ja, do­wia­du­jesz się, że wspo­mnie­nia mogą czy­nić z nas kłam­ców. Żadne dwie osoby nie za­pa­mię­ta­ją danej chwi­li do­kład­nie tak samo, a cza­sa­mi lu­dzie nie zga­dza­ją się co do fak­tów, które miały miej­sce lub nie miały miej­sca. Czy­ta­łam kie­dyś, że każda hi­sto­ria ma dwie stro­ny, a to ozna­cza, że ktoś za­wsze kła­mie, ale nie sądzę, żeby to była praw­da. Praw­dę można na­gi­nać. Cza­sa­mi nie da się jej roz­po­znać. Nie chcia­łam być tą naj­lep­szą w jej hi­sto­rii, ale zmę­czy­ło mnie to, że trak­to­wa­ła mnie jak czar­ny cha­rak­ter.
– Czas to pie­niądz. A tych, jak zro­zu­mia­łam, nie mam zbyt wiele. – Nie ma ich pani w ogóle – sko­ry­go­wał jej roz­mów­ca. – Jest pani za­dłu­żo­na bar­dziej niż Gre­cja i We­ne­zu­ela razem wzię­te. Nie wiem, jak to pani zro­bi­ła, ale w ciągu trzech lat stra­ci­ła pra­wie tyle pie­nię­dzy, ile po­przed­ni rząd wydał na to lot­ni­sko, na któ­rym cią­gle pasą się krowy. Przy­znam, że wi­dzia­łem już nie­je­den zmar­no­wa­ny biz­nes, ale cze­goś po­pro­wa­dzo­ne­go z takim roz­ma­chem w stro­nę ka­ta­stro­fy jesz­cze nie. – Widać mam wy­jąt­ko­wy ta­lent – mruk­nę­ła Ma­zu­rek.
Za­wsze omi­ja­ła por­ta­lo­we wia­do­mo­ści o tak za­ska­ku­ją­cych ty­tu­łach jak Le­karz zo­ba­czył ko­bie­tę z kotem i na­tych­miast we­zwał po­go­to­wie, bo za­wsze potem, po klik­nię­ciu na trzy­dzie­stą ósmą stro­nę ar­ty­ku­łu, w któ­rym na każ­dej stro­nie po­wta­rza­no do­kład­nie to samo, do­wia­dy­wa­ła się, że le­karz we­zwał ka­ret­kę, po­nie­waż do­stał za­wa­łu, a ko­bie­ta nie miała z tym nic wspól­ne­go, kot zresz­tą też nie. Ale fakt fak­tem, tytuł nie kła­mał, le­karz rze­czy­wi­ście zo­ba­czył ko­bie­tę z kotem, rze­czy­wi­ście we­zwał też po­go­to­wie, a że te dwa fakty nie były ze sobą po­wią­za­ne, to pryszcz.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl