Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "sobie w nim o co za i zapone", znaleziono 25

...odejścia z zakonu są trudne dla tych, co zostają.
Gdy wstępuje się do Zakonu, nie ma potrzeby zmiany wiary. Jednak stan kapłański od wielu stuleci usiłuje zwiększyć swój wpływ na Zakon i wywiera naciski na jego Radę.
- Oto sir Horace z Zakonu Feuille de Chene [...] - Zaraz, a może Crepe de Chene? Ba, nieważne.
- Co to znaczy? [...]
- Powiedziałem, że jesteś sir Horace z Zakonu Dębowego Liścia - wytłumaczył Halt, po czym dodał mniej pewnym głosem: - O ile się nie pomyliłem. Być może nazwałem ten zakon imieniem Dębowego Naleśnika.
To się nazywa organizacja, czyli zakon, słyszał, jak ojciec mówił, że to mądrzy ludzie. Mogliby się w życiu wybić, gdyby nie zostali jezuitami.
Nawałnica stali spadła jak trąba powietrzna na szeregi zakonu (...) Białe płaszcze braci zasłały ziemię całunem.
Tuż za szklarniami prześwitywały wydziergane żółcią gobeliny tulipanowych zagonów. Ridder nie mógł pojąć, jak ludzie mogą lubić ten kolor.
Nie zareagowałam, gdy się do mnie uśmiechnęła i kiwnęła na powitanie głową. Udałam, że tego nie zauważyłam. Florian za to zauważył ją natychmiast. On i każdy, kto miał na sobie portki. Nigdy nie zaponę spojrzeń, jakie ze sobą wymieniali.
Oprócz przepięknych krajobrazów niezmiernie ciekawa jest historia tego regionu, której niemymi świadkami są zabytki architektury od czasów przybycia na nie rycerzy Zakonu Krzyżackiego do współczesności.
Jej wnuczki jak na razie nie interesowała moda. Zabawa w "chowanki" pomiędzy zagonami była o wiele ciekawsza. Z czasem jej ulubionym zajęciem stało się zadawanie miliona pytań na temat hodowli kwiatów.
(...) mianuję cię, Macieju, Wojownikiem Rudego Muru, bohaterem i obrońcą naszego zakonu. Od dzisiaj będziesz tym, który chroni opactwo oraz wszystkie żyjące w nim stworzenia przed złem i niegodziwością
Vatanami potocznie nazywało się członków otoczonego złą sławą Zakonu Potępiających Dobro. Legendy zawsze skazywały ich na porażkę, a jeśli już wygrywali, to świat czekały lata w wojnie i cierpieniu.
Richella, nieświadoma batalii o własne imię, beztrosko dorastała na farmie. Biegała po ogromnym ogrodzie, podlewała kwiatowe rabaty i uczyła się rozpoznawać na zagonach Orange Bouquet różne odmiany tulipanów.
A ten cały zakon… Krew mnie zalewa, że władają dzisiaj potężniejszą magią, ale już niedługo to się zmieni. Gdyby nie wiedza, którą się wieki temu podzieliliśmy z nimi, to szczerze należy powiedzieć – byliby jakimś tam bractwem.
Ciągnące się długimi pasmami zagony wydawały się smutne i pozbawione barw, ale w żyznej glebie kiełkowało już nowe życie. Tulipany zasadzono w pierwszej połowie września, żeby ich mięsiste cebule otoczone zaschniętymi łupinami miały czas na ukorzenienie.
...w zakonach i seminariach najlepiej odnajdują się osoby niepewne siebie i potrzebujące autorytetu. Autorytetu, który wskaże im prawdę, poda reguły i powie, jak żyć. W struktury Kościelne wchodzą najczęściej w wieku nastoletnim i nie widzą, że odbiera im się samodzielność myślenia i postępowania.
Nowe widoki i nowe czary!
Jezioro wśród lasu! a nad jego brzegiem, jak podanie niesie, a oczy i historya stwierdzają, wysoki wał, całkowicie lasem porosły, ongi przez Tatarów usypany. Aż dotąd bowiem ta horda zapuszczała swe zagony; do dzisiaj jednak przetrwał tylko ten wał, porośnięty lasem wiekowym.
Trudno być w zakonie tak normalnie dobrym. Ludzie proszą cię o pomoc, ale ty najpierw musisz iść się pomodlić, a potem siedzieć z siostrami na rekreacji. Chcesz pójść za odruchem serca, ale to sprzeczne z posłuszeństwem. Nie pomagasz komuś, bo to wbrew woli przełożonej. Postępujesz dobrze czy źle ?
Ja też nie chcę spowiadać sióstr (...). nie dokonam żadnej zmiany. Nie mam na nic wpływu. Orka na ugorze. Dlaczego? Wolność to istota chrześcijaństwa. Jeśli im będę o tym mówić, postawię je wobec ogromnego dylematu: przestrzegać ślubu posłuszeństwa czy iść za głosem sumienia. A głos sumienia zaraz wyprowadzi je z zakonu.
Kiedy nakazano jej wstąpić do zakonu trajkoczącego, uczyniła to posłusznie, w pełni świadoma swoich przyrodzonych zdolności w tej materii, jak też i tego, że nareszcie trafi do swoich. Być może w sprzyjających okolicznościach odkryłaby także inne funkcje mózgu, na przykład zdolność myślenia i logicznego wnioskowania, ale już dawno temu przekonała się, że ptasim móżdżkom tudzież trzpiotkom, jak sama się określała, wiedzie się znacznie lepiej.
Ludzie z wioski od zawsze dziwili się, skąd czarownice znają takie tajemnice. Jedni gadali, że podpowiada im diabeł, drudzy, że to leśne demony, duchy dziadów albo jakieś skrzaty. Nikt nie rozumiał, że ona po prostu obserwowały naturę i od dawien dawna, z pokolenia na pokolenie, przekazywały sobie wiedzę, której nie zapisywały w żadnych księgach. Litery były dla braciszków z zakonu, nie dla nich.
Pojęcia takie jak: dom, rodzina, przyjaciele, umówione spotkanie, wizyta z dziećmi u lekarza, występ syna w przedszkolu były absolutnie pustymi, nic nieznaczącymi wyrazami. To był jego dom, jego życie, jego świat. Reszta była otoczką. Praca w policji, to nie jest praca. To jak wstąpienie do zakonu, gdzie wszystko trzeba poświęcić. Trzeba oddać swój czas i zapomnieć, że jest inne normalne życie. A wcześniej, czy później zapłacić za to rachunek.
W zakonie każdy (...) musi zbudować swoją relację z Bogiem. Boga nie widać. Bóg nam nie da pokuty. Trzeba się z Nim ułożyć, odnaleźć Go w swojej pracy, służbie. (...) Tylko siostry są rozliczane z tego, co zewnętrzne: ile godzin klęczą w kaplicy, jaką mają postawę, gdy się modlą, czy noszą habit. Ich dramatem jest, że przy tak ogromnej dbałości o spełnienie zewnętrznych wymagań nie mają już przestrzeni na życie duchowe. Nie starcza im sił i czasu na zaangażowanie w relację z Bogiem, relację mało uchwytną, której nie da się rozliczyć.
Jak powiedział ich Bóg Mojżeszowi: "Izrael jest moim synem, moim pierworodnym". Otóż jeżeli ten Bóg Żydów jest istotnie, jak twierdził Paweł, Jedynym Bogiem, to dlaczego zachował dla jednej nieważnej rasy pomazanie, proroków i zakon? Dlaczego pozwolił reszcie ludzkości tkwić przez tysiące lat w morku, w fałszywej wierze? Oczywiście Żydzi przyznają, że jest "bogiem zazdrosnym". Ale cóż to za nieslychana rzecz u absolutu? Zazdrosny o co? A także okrutny, bo pomścił się za grzechy ojców na niewinnych dzieciach. Czyż nie jest bardziej prawdopodobny ów stwórca opisywany przez Homera i Platona, jedna istota ogarniająca wszelkie życie – główne źródło, z którego emanują bogowie, demony i ludzie?
Powściągliwość emocjonalna to jest nakaz ostatnich czasów. Wymagało się jej od oficerów Imperium Brytyjskiego. Biały człowiek nie miał prawa ujawniać słabości, miał być mocny, twardy, budzić respekt. Bohaterowie Homera płakali. Bogowie na Olimpie płakali i herosi biblijni. Absalomie, synu mój! I Jeremiasz płakał. I Jezus zapłakał. Lacrimae Christi. Rycerze średniowieczni lali łzy. Wszyscy ci Rolandowie, Tristanowie, pewnie i Lancelot, nie ukrywali swoich emocji, dawali im wyraz. Łzy były w cenie. Jagiełło i Witold to byli twardziele, a nie? A objąwszy się, płakali rzewnie, kiedy w zatargu z Zakonem Krzyżackim nadszedł z Rzymu niepomyślny dla nich wyrok. (…) Łzy są w madrygałach poetów Baroku, a potem Rousseau, „Cierpienia młodego Wertera”, romantycy, no i mój Gorki z Tołstojem wzruszali się do łez.
Jeśli chodzi o pranie, to mam jeszcze jedno wspomnienie. Myślę o siostrach zakonnych, które przyjeżdżały do nas po brudne rzeczy przełożonych i prały je w swojej pralni. Patrzyłem na nie przez okno, jak co sobota taszczą do furgonetki wielkie toboły z prześcieradeł. Było mi ich zwyczajnie żal. My też nie mieliśmy słodkiego życia, ale po sześciu latach zostawaliśmy księżmi i właściwie do końca życia żyliśmy jak pączek w maśle, mając zapewniony wikt, opierunek, sprzątanie i masę wolnego czasu. Wystarczyło raz albo dwa razy w niedzielę odprawić mszę, wygłosić kazanie, odbębnić swoje w konfesjonale, odsiedzieć raz w tygodniu pół godzinki w kancelarii parafialnej… i luzik. Może do tego parę godzin lekcji religii w szkole, ale za państwową kasę, którą ksiądz dostawał na swoje prywatne konto. A one? Przez całe życie żyły w klasztorze w rygorze większym od naszego. Dużo się modliły i ciężko pracowały. Idzie do zakonu taka dziewczyna, która mogłaby przeżyć ciekawe i szczęśliwe życie, zaślubia Chrystusa, a zostaje służącą, niemalże niewolnicą, która pierze gacie księdzu, gotuje mu i sprząta po nim. I w katolicyzmie jest jawnie człowiekiem niższego rzędu, bo przecież nie ma prawa zostać osobą duchowną. Prawie jak w islamie. Prawie. Pod względem religijnym różnica jest nieduża.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl