“Jest jedno ludzkie ciało. Dopóki człowiekowi nie wyrośnie trzecia noga, albo ręka wszystkie sztuki walki opierać się będą na tych samych zasadach.”
“Florentyński renesans był czystym wyrazem (bożej) iskry, ale także iskry diabelskiej. Człowiek przeszedł samego siebie we wszystkich dziedzinach sztuki, podczas gdy ręce miał zbrukane krwią.”
“Nie ma nic świętszego niż unia pokrewnych dusz w sztuce. W chwili spotkania miłośnik sztuki wykracza poza samego siebie. Jest i nie ma go jednocześnie. Uchwycił mgnienie Nieskończoności, ale nie znajduje słów dla wyrażenia rozkoszy, gdyż oczy nie mają języka. Zrzuciwszy okowy materii, duch jego porusza się w rytmie rzeczy. Tak oto sztuka staje się pokrewna religii i uszlachetnia ludzkość. To właśnie uświęca dzieło sztuki.”
“Teraz wychodzi z ciebie... nie człowieczeństwo, tylko... człowiekowatość. Ten dziwny zestaw cech, będących mieszaniną błędnych pojęć, niemądrych przekonań i sztuki samookłamywania się. Zabiłbyś matkę tej dziewczynki, ale jej samej już nie. Bo dobrzy ludzie nie zabijają dzieci.Mogą je zostawić w głuszy na pewną śmierć z głodu, pragnienia i od wilczych kłów, ale przecież nie będą tego widzieć, więc nie obciąży to ich sumienia. Człowiekowatość w pełnej krasie.”
“I literatura określiła tę swoją przestrzeń właśnie jako sztuki słowa. Nie słowa jako takiego, bo tym była zawsze, lecz słowa jednostki-podmiotu świata i podmiotu poznania. Niezależnie bowiem od tego, że jako społeczność, lud czy naród mówimy tym samym językiem, każdy człowiek ma własny język. Toteż siebie samego jest w stanie tylko on opowiedzieć. Jeśli nawet kreuje, mistyfikuje, prowadzi grę z pamięcią, opowiada zawsze jedyną możliwą prawdę o sobie. I nikt nie w stanie za niego tej jego prawdy opowiedzieć. Innym pozostaje osąd. W opowieści świat jest zawsze mój, twój, jego i każdego człowieka z osobna.”
“Dla mnie wyznacznikiem pewnego pułapu, jakości czy klasy sztuki jest moment, w którym czytając, oglądając czy słuchając czegoś, mam dojmujące i jaskrawe uczucie, że ktoś sformułował coś, co przeżyłem albo o czym pomyślałem. Sformułował dokładnie tak samo, tylko przy pomocy lepszego zdania, piękniejszego układu plastycznego abo lepszej kompozycji dźwięków, niż ja sobie kiedykolwiek mogłem wyobrazić. Bywa, że na chwileczkę dał mi poczucie piękna czy szczęścia. Jeżeli to znajduję w literaturze, to jest do dla mnie wielka literatura, jeżeli w kinie, to jest to dla mnie wielkie kino. Kiedy czytasz wielką literaturę, to na którejś stronie znajdujesz zdanie, które – wydaje Ci się – kiedyś sama powiedziałaś albo usłyszałaś. To jest opis albo obraz, który Ciebie głęboko dotyczy, głęboko dotyka i jest Twoim obrazem. Na tym polega wielka literatura. Co chwila odnajdujesz siebie albo kogoś zupełnie innego wprawdzie, ale myślącego tak jak Ty, widzącego to, co Ty kiedyś zobaczyłaś. Na tym polega wielka literatura, na tym samym wielkie kino. Na chwileczkę znajdujesz tam siebie.”
“Dziś, wobec nadmiaru wizualnych komunikatów wysyłanych przez otoczenie, język, którym przemawia sztuka dawna, przestał być czytelny. Wytwory sztuki pozostają zawsze w ścisłym związku z epoką, w której powstają, stąd wyrwane z realiów czasów, w których zostały stworzone, mogą generować problemy w ich prawidłowym odczytaniu i zrozumieniu. Zastosowany przez artystę kod kulturowy poza epoką nie jest już tak czytelny, choć tematy podejmowane przez sztukę sakralną pozostają te same – uniwersalne dla wszystkich katolików. Obraz przemawiający złożoną symboliką, metaforą, ukształtowany przez wrażliwość artysty o określonej formacji duchowej i artystycznej staje się często tajemnicą. Sztuka dawna wymaga wzmożonej uwagi, chęci zainteresowania się nią, przyswojenia sobie pewnych kulturowych kompetencji niezbędnych do jej prawidłowego poznawania. Współczesny odbiorca, obcując z obrazem, musi zidentyfikować oglądane postacie, rozpoznać scenę, nazwać to, co widzi, i zacząć podążać tropem myśli malarza, który przed wiekami chciał przekazać ludziom ważną prawdę. Jeśli tego nie zrobi, przejdzie obok obrazu obojętnie, dostrzeże i oceni formalne walory dzieła, ale nie dowie się, co tak naprawdę widział. (Ze wstępu do: Paulina Kowalczyk, Biblia w malarstwie polskim, Wydawnictwo Dragon, Bielsko-Biała 2018).”
“Sama powiedziałaś, że nie można tak wiecznie czekać. Nie mam od Ciebie żadnego znaku. Czyżby coś i coś zginęło? Wysłałem list do Ciebie w czasie tej katastrofy lotniczej. Czyżby 99 sztuk i jeszcze kawałek mnie? A może? Może Ty czekasz? Nie wyślę, nic nie wyślę dopóki... W Polsce jest jeszcze nudniej, a bez Ciebie? Naprawdę zostały same spółdzielnie, i to w ogóle bez dowcipu. Gorzej być nie może, bo już jest, jest, jest! Co? No właśnie, nic nie ma, ani listu od Ciebie, od Ciebie chcę list!”
“Konie były głodne i zgonione tak dalece, że co pewien czas ustawały. Nic dziwnego: koła zarzynały się w błoto po szynkle, a na drabiniastym wozie pod trochą olszowego chrustu, siana i słomy leżało samych karabinków sztuk sześćdziesiąt i kilkanaście pałaszów, nie licząc broni drobniejszej. Były to wcale niezłe szkapy: rosłe, podkasane, prawie chude, ale ze świetnej rasy pociągowej. Mogły jak nic robić dziesięć mil na dobę, byleby im pozwolić dobrze wytchnąć dwa razy i uczciwie je popaść. Konie należały do pewnego sztachetki z okolic Mławy. Stanowiły one znaczną część jego majątku, bo posiadał summa summarum trzy szkapy, jednakże pożyczał ich Winrychowi na każde zapotrzebowanie.”