Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "z ich marian", znaleziono 66

Nie ma Osoby Niepełnosprawnej - jest Człowiek" [w:] Jan Marian Opiat: "Tacy sami, czy inni." "I Wy brzemiona drugich nieście" [w:] Jan Marian Opiat: "Tacy sami, czy inni.
"Nie ma Osoby Niepełnosprawnej - jest Człowiek" [w:] Jan Marian Opiat: "Tacy sami, czy inni."; "I Wy brzemiona drugich nieście" [w:] Jan Marian Opiat: "Tacy sami, czy inni? Listy.".
"Nie ma Osoby Niepełnosprawnej - jest Człowiek", z Jan Marian Opiat, "Tacy sami, czy." '
I Wy brzemiona drugich nieście", w: Jan Marian Opiat, "Tacy sami, czy inni.
Nazwałem syna Mariano Javier, żeby sprawić przyjemność Klusce. Jak idiota. Imię to nie przelewki. Mogłem go nazwać Mariano Francisco, i może wtedy miałby w sobie więcej z pradziadka. Siłę i talent. Zakaziłem go imieniem jak gangreną, zabiłem go w dniu, w którym ksiądz polał jego główkę wodą i ochrzcił go Marianem Javierem; jak to się stało, że stał się podobniejszy do dziadka niż do ojca?
Jestem przekonana, że Mariana znamy niemal wszyscy. Dla jednych jest on sąsiadem, dla innych kolegą z pracy, przełożonym, bliższym lub dalszym krewnym. Bo Marian jest wszędzie. Ma wiele imion, bywa w różnym wieku, posiada też obie płcie.
Usta Mariana zawisły o włos od jej warg. Dzieliła ich odległość tak niewielka, że postronny obserwator w ogóle by jej nie dostrzegł.
Żywot tej grupy nie był długi – po kilku tygodniach została ona zniszczona za
sprawą żołnierza AK Mariana Boruca.
Nie ma nic szkaradnego w bezinteresowności i miłości.
Ludzie, których tracimy, zabierają ze sobą część nas, ale zostawiają też z nami cząstkę siebie.
Dobrzy rodzice nie muszą być idealni. Tak jak kocha się swoje dziecko nawet wtedy, gdy ono nie jest idealne.
Mam tak czasami: coś działo się tak dawno temu, że nie wiem dokładnie, czy zdarzyło się naprawdę, czy tylko mi się przyśniło
Gdzie się właściwie podziała cała ta przeszłość, którą zgromadziłam?
Wiem, że po psychice – szczególnie, gdy się ją prowokuje – można się spodziewać najrozmaitszych rzeczy.
W okamgnieniu potrafi na przykład poumieszczać w ciele najniedorzeczniejsze ogniska zapalne, umie wybić serce
z rytmu i ewentualnie doprowadzić je do zatrzymania,
potrafi skruszyć zęby, przeżreć żołądek, podziurawić jelito, zatkać zatoki przynosowe, powiązać mięśnie w supły i odbarwić włosy.
Nieśmiertelność. Oto najwyższa gratyfikacja dla lichej, chwiejnej i niezbyt rozumnej istoty zwanej człowiekiem, ponoć stworzonej na obraz i podobieństwo Boga. Jak to świadczy o Bogu? Jak to świadczy o człowieku, jeśli ową wieczną egzystencję wychwala pod niebiosa, marzy o niej, wzdycha do niej, dla niej gotów jest poświęcić wszystko, wyprzeć się dowolnego instynktu, dokonać każdej zbrodni? Jak to świadczy o człowieku, jeśli wyśnił ją sobie, a potem sam się na nią nabrał?
Bo ojcowie nie powinni umierać, niezależnie od tego, jak bardzo są źli.
Bieda ma dzieci bogato.
Tylko duchy nie zostawiają żadnych śladów, ludzie zawsze.
- Panie Nosek, czy wierzy pan w duchy?
(...)
- Nie wierzę- oświadczył- ale trochę się ich boję.
-?!
- Bo, widzi pan- ciągnął- ja w nie nie wierzę, ale one mogą o tym nie wiedzieć...
Dobry złodziej długo myśli, ale szybko działa.
Za górami, za lasami, niedaleko, ale nie tak znowu, kurrrwa, blisko... miał skowronek młode w gniazdku na ziemi... No bo co - mógł se mieć!
A tu kret spod kretowiska chujowy łepek wysunie i tak do skowronka:
- Spierdalaj ty mi stąd, i to w podskokach... bo cię razem z bachorami podkopię!
Na to skowronek dziób swój zawiesi i do lasu na noc się schroni, i dalej tam ryczeć, ale tak na cały dziób: łęęęę! łęęęęę!
Widzi, że go wzrokiem przenikamy, świdrujemy i sztyletujemy, więc pomału wodzi po nas okiem. Delektuje się pomałością swego patrzenia. Nareszcie aktorem. Bo to on swym krwawogównianym butem ten bal bezkrwisty przydeptał. I rzuci:
- Purchawki, Skiślaki! Zbutwiałki! Trupim zaduchem ten wasz bal fermentuje. Tfu!
I pokazuje, że spieszno mu do swego pokoju. Że ich nie widzi.
Trzy chmury uszyte ze znoszonych sukni ślubnych, ale o szkielecie z nierdzewnej siatki, posuwają się wolno po niebie. To znak, że świt tuż-tuż, skoro Królewksi Instytut Meteorologiczny wypuścił je nad stolicę. Wciąż bliższe. O, już nad Zamkiem. Zeppelinowate, ale o kłębach poprawionych Rubensowym cyrklem.
Auszwic.
Tylko to słowo oddaje historyczną i emocjonalną tożsamość obozu zagłady, założonego przez okupanta na naszej ziemi.
Podczas gdy nierozmyślnie używanie, w tym wypadku, geograficznego terminu Oświęcim daje w wyniku nazwę ambiwalentną.
Niemieckość Auszwicu to również gwałt języka esemanów i kapów; stąd też jego ślady w niniejszym utworze.
Motto jest hołdem złożonym Polakowi Europejczykowi, który światłym słowem nazwał absurdalność niebożego świata.
A treść przygód jest ludzka, ludzka ...
Bruksela, sierpień 1997
Po wyzwoleniu i później przez pięćdziesiąt lat wstydziłem się swej kacetowej inności. Bałem się swych oczu napatrzonych okrucieństwem ludzi wykańczających ludzi, swych uszu się bałem nasłuchanych jękiem bitych i krzykiem bijących... i ciszą muzułmanów idących o świcie na druty.
Pan Marian uspokaja zebranych, że drodzy państwo, spokojnie, i tak wszyscy umrzemy, tylko najpierw trzeba wymierzyć karę dozorcy, bo koronawirus koronawirusem, ale sprawiedliwości musi stać się zadość w miarę szybko, bo dozorca jako pacjent zero może pierwszy umrzeć i tym samym uniknąć kary.
Sprzątam po swoim psie. Robię to z balkonu. A robię to tak, że staję na balkonie i pokazuję żonie: jeszcze tam kochanie!
W Boże Narodzenie miewam myśli samobójcze.
I Wy brzemiona drugich nieście
–Jeśli zamierzasz zabić mnie raz jeszcze, to powinieneś się skoncentrować, nie gadać – zauważył Pożoga. – Przypominam, że twoja przycięta giwera ma tę poważną wadę, że gdy wystrzelisz dwa razy, musisz załadować powtórnie. Ile kul wpakowałeś we mnie tamtym razem, Marian? Sto?
–Trudno zliczyć – stwierdził Krzywiec bezbarwnym głosem. – Miałem kałasznikowa.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl