Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "zdaniem go na", znaleziono 855

Tysiąc lat temu wasi bohaterscy przodkowie ustanowili władzę Państwa Jedynego za całym globie ziemskim. Przed wami jeszcze chlubniejsze zadanie: szklanym, elektrycznym, płomiennym Integralem scałkować nieskończone równanie wszechświata. Przed wami zadanie jeszcze chlubniejsze: narzucić dobroczynne jarzmo rozumu nieznanym istotom z obcych planet – być może pozostającym jeszcze w dzikim stanie wolności. Jeżeli nie zdołają pojąć, że przynosimy im matematycznie bezbłędne szczęście, obowiązkiem naszym będzie zmusić je do szczęścia.
Patrioci przy rajzbrecie Z Bogdanem Wyporkiem, architekt, urbanista, współautor wielu planów Warszawy rozmawia Krzysztof Pilawski Jak zapamiętał pan odbudowę? – Po wojnie w Warszawie były dwie instytucje, które wszyscy znali: Stołeczne Przedsiębiorstwo Budowlane i Biuro Odbudowy Stolicy. Ciężarówki wywożące gruz miały napis SPB. Nazwę BOS utrwalały tysiące tablic ostrzegawczych: „Biuro Odbudowy Stolicy, obiekt zabytkowy, naruszenie istniejącego stanu będzie karane”. Mnie, młodego chłopaka, te tablice nieraz śmieszyły. Nie rozumiałem, jaką wartość może mieć kupa gruzu, jakieś szczątki. Ale w ruinach leżały fragmenty gzymsów, kolumn, które ułatwiały odbudowę zabytku. Wkrótce przestałem się śmiać, kilofem i łopatą usuwałem gruz, chodziłem na budowę Trasy W-Z, by popatrzeć, jak miasto wraca do życia. A to przecież nie było wcale przesądzone. W pierwszych miesiącach po wyzwoleniu zastanawiano się, czy w ogóle odbudowywać Warszawę. Skala zniszczeń materialnych i strat ludzkich przytłaczała, brakowało pieniędzy, materiałów, narzędzi, urządzeń, maszyn, fachowców. Dwustumetrowy tunel Trasy W-Z kopano metodą odkrywkową… – Bo nie było czym go wydrążyć. To niesłychanie śmiała inwestycja, w której pogodzono interesy modernistów i zabytkowiczów. Poświęcono kilka zabytkowych kamienic, ale efekt zachwycił wszystkich. Przed wojną połowa ruchu z Pragi szła przez most Kierbedzia (na jego filarach oparto potem most Śląsko-Dąbrowski – przyp. red.) i wiadukt Pancera (łączył most Kierbedzia z placem Zamkowym – przyp. red.), a dalej bezpośrednio na Krakowskie Przedmieście lub Podwale. Budowa tunelu udrożniła komunikację z Pragi do innych dzielnic: na Wolę oraz – dzięki przedłużeniu Marszałkowskiej – do Śródmieścia i na Żoliborz. W wyniku likwidacji wiaduktu Pancera pojawiło się jedno z najpiękniejszych miejsc widokowych w Warszawie: panorama Wisły, pałac Pod Blachą, którego wcześniej nie było widać, wyeksponowana bryła Zamku Królewskiego i wysoko posadowionego kościoła św. Anny. Pamiętam, że przed wojną to miejsce wyglądało dużo gorzej. „Królu Zygmuncie, powiedz nam, czyś / Widział Warszawę tak piękną jak dziś?”… – Nie odbieram słów piosenki jak ironii. Odbudowa Starego Miasta była majstersztykiem. Wielka w tym zasługa profesorów Jana Zachwatowicza i Piotra Biegańskiego. Stare Miasto zrekonstruowano w kształcie nie przedwojennym, lecz historycznym. Np. katedra św. Jana miała fasadę w stylu gotyku angielskiego, nadaną w XIX w. Przywrócono jej znacznie wcześniejszą formę, pasującą do otoczenia. Odsłonięto i odbudowano duże fragmenty murów obronnych otaczających Starówkę, rozebrano resztki przyklejonych do nich kamienic. Na ich miejscu urządzono pas zieleni, którego przed wojną nie było. Podobnie jak nie było Barbakanu łączącego Stare i Nowe Miasto. Ten nawiązujący do dawnej budowli obiekt jest powojennym dziełem prof. Zachwatowicza. Takie działanie było sprzeczne z uchwaloną w 1931 r. Kartą ateńską: stare musiało być stare i dokładnie takie samo jak dawniej. – Decyzja o odbudowie zabytkowej części Warszawy szła absolutnie wbrew ówczesnemu modelowi europejskiej sztuki konserwatorskiej. Gdyby działać zgodnie z nim, należałoby rozebrać ruiny albo pozostawić je w nienaruszonym stanie – taki pomysł zresztą się pojawił jako propozycja swego rodzaju pomnika zbrodni dokonanych przez hitlerowców. Moim zdaniem wybrano model najlepszy z możliwych. Odtworzono wiernie najcenniejsze zabytki, opierając się na zachowanej dokumentacji, zdjęciach, a nawet obrazach Canaletta. Gdy brakowało dokumentacji, projektowano obiekty, dbając, by charakterem, bryłą, detalami architektonicznymi dopasowały się do historycznego układu. W ten sposób powstał spójny, harmonijny układ urbanistyczno-architektoniczny: Nowe Miasto, Stare Miasto, plac Zamkowy, Krakowskie Przedmieście, Nowy Świat. W Europie znajdziemy setki starówek wspanialszych niż warszawska. – Nie tylko w Europie, także w naszym kraju, np. w Krakowie i we Wrocławiu. Skoro tak, to dlaczego wysiłek skupiono na pałacowych kolumnach i gzymsach, a nie na wydobyciu ludzi z piwnic, lepianek i ze strychów? – Odbudowa zabytkowej części odbywała się bez wątpienia kosztem budownictwa mieszkaniowego. Ale po spaleniu miasta, wymordowaniu 700 tys. mieszkańców, ograbieniu i zniszczeniu gromadzonego przez pokolenia dobytku pozostałych przy życiu Warszawa musiała nawiązać kontakt z historią. Z miastem, którym była przed zniszczeniem. Jej tożsamość kryła się w najstarszej, położonej na Skarpie Warszawskiej części, która za czasów Stanisława Augusta Poniatowskiego i Królestwa Kongresowego (do powstania listopadowego) uzyskała najpiękniejszy kształt. Dlatego warszawiacy nie mieli wątpliwości, że Stare Miasto, Trakt Królewski i Łazienki muszą zostać odbudowane. Czym byłaby Warszawa bez tych zabytków? Dlaczego warto pamiętać o odbudowie Warszawy? – To był piękny patriotyczny zryw – tyle że znaczony nie krwawą walką, lecz ciężką i twórczą pracą. Odbudowa to przykład, jak wspaniałych rzeczy mogą dokonać ludzie o krańcowo różnych życiorysach – jak komunista Józef Sigalin i adiutant Bora-Komorowskiego Stanisław Jankowski – jeśli połączy ich wspólny cel. To także niezwykły przykład ciągłości historycznej – od czasów dawnych, poprzez przedwojenne plany i wizje, ich okupacyjną kontynuację, wreszcie powojenną realizację. Wielu architektów i urbanistów, którzy odbudowywali Warszawę, pracowało przed wojną u Starzyńskiego albo na Politechnice Warszawskiej. Nie doszło do gwałtownego zerwania ciągłości, charakterystycznego dla okresu przemiany ustrojowej. Nie objawili się młodzi gniewni, którzy z definicji wiedzą lepiej, negują dorobek poprzedników, wyrzucają ich pracę do kosza.
Znaczenia zmyłem z siebie jak brud i zostało tylko ciało. Mówię to wszystko, bo jestem wyposażony w usta i język, które mielą słowa bez treści jak pokarm bez smaku, przyzwyczajone do niewoli niegdyś narzuconych im zadań.
Ludzie sobie poradzą, a jedynym zadaniem rządu jest znoszenie barier i odczepianie hamulców. Rząd nie musi rozwijać gospodarki. Ludzie zrobią to sami. Ważne jest, żeby mogli swobodnie inwestować zyski.
Ponieważ wiem, że wiele osób nie rozumie ADHD i błędnie odczytuje jego objawy, ze wszystkich sił staram się uchodzić za osobę "normalną", co wymaga ode mnie udawania. Dzień w dzień biedzę się nad prostymi zadaniami.
Kiedy człowiek jest sam, nie może wybierać sobie zadań, nie może postanowić, że jest do czegokolwiek niezdolny. Nie ma miejsca na niechęć czy słabość. Trzeba radzić sobie z tym wszystkim. Całą brzydotą, smutkiem, rzeczami, o których większość ludzi nie może nawet myśleć - trzeba trzymać je w sobie. Trzeba być zdolnym do wszystkiego.
W tym stroju i z tą maseczką na twarzy przypominała bardziej członka elitarnego oddziału do zadań specjalnych niż piosenkarkę z aspiracjami do bycia gwiazdą popkultury. Nikt nie powinien jej rozpoznać. Chwała pandemii, pomyślała.
Tym właśnie powinni się zajmować zwiadowcy - myśleniem - a najlepszą rzeczą, jaką może uczynić rycerski czeladnik, jest nie przeszkadzać i zająć się swoją częścią zadania, to jest rozbijaniem po drodze łbów tym, którym łby rozbijać należało.
Życie nigdy nie będzie proste, a miłość tym bardziej. Potrzeba wiele ciężkiej pracy i wyrozumiałości, by żyć z drugą osobą. Każdy popełnia błędy, a naszym zadaniem jest je weryfikować i wybaczać.
Głowę zaprzątały jej myśli związane z pracą. Taka wycieczka - pomyślała. Jako wychowawca jestem zobowiązana do planowania i realizacji takich właśnie zadań. Nie mogę odmówić udziału w wycieczce. No chyba że miałabym małe dziecko.
Taka miłość to dla mnie nowość, takie pragnienie i strach, który mu towarzyszy. Kiedy zostaliśmy tu wezwani, myślałem, że to najtrudniejsze zadanie, jakie mnie w życiu spotkało, ale myliłem się. Miłość do ciebie jest trudniejsza, bo kocham cię, wiedząc, że mogę cię stracić.
Zazwyczaj wieża wygrywa w walce z pionkiem, ale znamy tu wiele wyjątków, zwłaszcza odnoszących się do takich sytuacji, kiedy król znajduje się daleko od pionka przeciwnika i zadanie powstrzymania tej ostatnie bierki spada na samotną wieżę.
Najszczęśliwsi są dragoni, zostaliśmy urodzeni po to, aby żyć szczęśliwie. Nic nie każe nam zaprzątać sobie umysłu (...) ułomnościami cudzej duszy. Jesteśmy odgórnie (...) zwolnieni od tego rodzaju kłopotów. Naszym zadaniem jest myśleć jak najmniej, inni myślą za nas.
Mozart i Da Ponte oparli fabułę opery (będącej dziełem ich pierwszej współpracy) na wywrotowej sztuce wykpiwającej arystokrację. W przypadku jego poprzedników byłoby to nie do pomyślenia, zważywszy na fakt, że ich zadaniem było schlebianie mecenasom.
(...) nie rozmawialiśmy. Wyobrażałem sobie, że nasze milczenie może przypominać to, jakie nastaje wśród żołnierzy, których czeka krwawe zadanie. Nie na miejsca na czcze pogaduszki. Istnieje wyłącznie pełne skupienie na nadchodzących godzinach oraz psychiczne przygotowywanie się do straszliwego czynu.
Brakuje mi globalnej koncepcji strategicznej. Ja się tu biedzę nad drobnymi, cząstkowymi zadaniami i nie wiem, gdzie to prowadzi. Ja jestem taktyk, nie strateg. To są jakieś obłąkane czteroosobowe szachy w ciemno, skrzyżowane z teksańskim pokerem i rosyjską ruletką.
Człowiek niewątpliwie potrafi wykazać się inwencją, jeśli chodzi o sposób zadania śmierci innemu człowiekowi, czyniąc to w dodatku z przeróżnych powodów, ale w takich okolicznościach zwykle stara się załatwić sprawę szybko i w miarę dyskretnie oraz czysto.
"Ma rację, zrobiłam to na dachu i w deszczu. Walczyłam o życie. Widocznie nie chcę umierać. A skoro nie chcę umierać, to muszę zacząć żyć"
„ Obserwuję, jak wokół mnie przewala się życie, i nie mam siły, by się w nie włączyć „
Czasem wystarczy powiedzieć głośno, że się czegoś nienawidzi, i usłyszeć, że ktoś się z nami zgadza, aby poczuć się lepiej nawet w najgorszej sytuacji.
(...) gd.y się człowiek porządnie i długo wypłacze, na ogół robi mu się lepiej, nawet jeśli okoliczności nie zmieniły się ani na jotę
Z bajki o Królewnie Śnieżce wynika morał: „Nigdy nie jedz jabłek”. A z pierwszej wojny światowej wynika morał: „Nigdy nie dokonuj zamachu na arcyksięcia Ferdynanda”.
Przyszedł na plażę jakby nigdy nic, powiedział do dzieci parę słów - i na zawsze odmienił całe ich życie.
Dla Beatrycze - ukochanej, upragnionej, umarłej.
Jeśli szukacie opowieści ze szczęśliwym zakończeniem, poczytajcie sobie lepiej coś innego. Ta książka nie tylko nie kończy się szczęśliwie, ale nawet szczęśliwie się nie zaczyna, a w środku też nie układa się za wesoło.
Małgosia postanowiła posprzątać obejście, potem chałupę, a na koniec udekorować kuchenny stół kwiatami wstawionymi do starego glinianego wazonu. Choć wyszczerbiony i pełen rys, nadal spełniał swoje zadanie i nie potrzebowała innego.
Emilia od półtora roku była na diecie. Kiedy Daniel wybrał Weronikę, postawnowiła, że nie będzie nadal szarą myszką z lekką nadwagą w strategicznych punktach.Na efekty nie trzeba było długo czekać. Zaczęła nosić ubrania dwa rozmiary mniejsze.
Senator: – Jarosław oparł się na bardzo wąskiej grupie, do której miał zaufanie. To właśnie tym ludziom delegował pewne zadania, ale ściśle to kontrolował. I stworzył system, który doprowadził do patologii. We wszystkich okręgach wewnątrz PiS są jakieś konflikty. Nie ma okręgu, gdzie nie ma absolutnie konfliktów.
-Prawie boję się otworzyć.
-Bo może być tam dowód na to, że ona nie żyje? (...)
- Bo może nie ma tam dowodu na nic. (...)
Powrócił do swojego zadania i włożył klucz do zamka. Z łatwością go przekręcił. Na kilka sekund zamknął oczy. Parę minut wcześniej miał się za agnostyka. Teraz gorąco wierzył.
Jeśli czegoś nauczyło mnie obcowanie z wiedźmami z mojej rodziny, to tego, że najgorszym, co może je spotkać w chwilach stresu, jest bezczynność. Nawet drobne zadania odwlekają wybuch neurozy, a niewiele jest rzeczy bardziej niebezpiecznych niż neurotyczna wiedźma wyprowadzona z równowagi.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl