Cześć!
Wracam „na kanapę” ze świeżutką recenzją. Na talerzu dziś moja subiektywna opinia o książce Tomasza Piątka pt. „Morawiecki i jego tajemnice” wydawnictwa Arbitror. W samej recenzji staram się skupić zasadniczo i merytorycznie na samej książce, ale tutaj muszę przyznać że ten tytuł zablokował mnie z czytaniem na dłuuuugie tygodnie. Poważnie.
Pragnę podkreślić, że to nie oznacza wcale, że książka sama w sobie jest kiepska. Absolutnie. Po prostu przypomniała mi dlaczego książki o polityce… zupełnie nie są dla mnie! Wybierając ten tytuł sama zrobiłam sobie krzywdę. Może to śmieszne, ale nienawidzę niedokończonych tytułów. Tak mam, i jest to silniejsze ode mnie. Niedokończona książka nie daje mi spokoju. Jeśli już zaczęłam coś czytać, nie potrafię tego zostawić. Po prostu muszę dobrnąć do końca żeby mieć to poczucie że moja opinia na temat tego kawałka literatury jest pełna, nieoparta na pierwszym wrażeniu. Tak było i tym razem. Choć bardzo nie miałam ochoty siadać do kolejnych stron politycznych intryg nie byłam w stanie zacząć nowej książki ze świadomością że tu jest jakiś niedokończony temat. Tym sposobem w pocie czoła brnęłam do epilogu tygodniami bo… ja jednak nie lubię książek o polityce. Choć ten tytuł sam w sobie jest dosyć.. ciekawy i na pewno poszerzył moje horyzonty i wiedzę, to jednak zwyczajnie nie są to moje klimaty. Jeśli jesteście zainteresowani recenzją samej książki zajrzyjcie tutaj: https://nakanapie.pl/recenzje/intrygi-ideologie-idealisci-i-opozycja-klika-slo-morawiecki-i-jego-tajemnice Tymczasem ja jestem ciekawa jak to robią normalni ludzie :D Jak jest z wami? Zdarza wam się porzucać zaczęte książki? Czy może tak jak ja nie lubicie niedokończonych spraw i brniecie w pocie czoła do końca, aby mieć pełny obraz?