Dziwna, przerysowana i chora. Wszystko razem i każde z osobna. Monsieur Gombrowicz miał niezłego dilera. Dobra książka. Dobra, tak jak dobry jest żart humanistyczny czy paluszki rybne Kapitana Iglo. Dobra, bo po prostu inaczej się nie da. Dobra - bo tak. łydka łydka łydka.
Zgadzam się z przedmówcą - zawiedziona jestem, że akcja tak nagle się urwała i w zasadzie nic z treści książki nie wynika (oprócz nieśmiertejnej tezy o zabójczej mocy kaset czy innych nośników danych). E, takie lekkie i bezbolesne, na wyjście do łazienki. Niczym Przygody Mikołajka.
Wreszcie ją przeczytałam mimo licznych perypetii które mi to uniemożliwiały dość skutecznie przez ostatnie lata :) bardzo interesująca, chociaż faktycznie spodziewałam się nieco innego toru wydarzeń ;)
Nie aż tak rewelacyjna jak się spodziewałam (cóż, na mój gust zabrakło kilku pełnokrwistych alienów czy porządnej, międzygalaktycznej rzezi), jednak śmiało można ją uznać książką b.dobrą.
Jedna z najbardziej wartościowych książek jakie wpadły mi w ręce. Trzy ostatnie słowa spowodowały u mnie godzinę (żeby tylko!) bezmyślnej wegetacji w sosie egzystencjalnym. Błędem było łyknięcie 1984 bez "zagryzki" w postaci czegoś lekkiego - a znajomi ostrzegali..