Willman zamknął oczy i zrobił krok w kierunku przepaści. Owionął go powiew świeżego powietrza. Na brodatej twarzy poczuł kropelki morskiej wody, do jego nozdrzy wdarł się zapach soli.
"Więc tak to się skończy? Cała walka na nic?" - pomyślał ze smutkiem.
Między łopatkami poczuł lufę szczepionkowca, niecierpliwiącego się Reptilianina. Willman zrobił kolejny krok i jeszcze jeden, najmniejszy jaki zdołał, najwolniej jak potrafił - podświadomie odwlekał moment egzekucji. Reptilianin zagulgotał coś nerwowo, lufa naparła mocniej na plecy człowieka.
"Raz matka rodziła" - pomyślał Willman zbierając w sobie odwagę przed skokiem w nieskończoną pustkę. Wziął głęboki oddech, zaczął się ostatni krok jego ziemskiej egzystencji, pod prawą stopą nie wyczuł zmurszałej deski pomostu, jak w zwolnionym tempie jego ciało zaczęło przechylać się do przodu ...