W odcinkach pisali Reymont, Sienkiewicz i Prus, więc i ja, dodatkowo natchnięty naszą gremialną akcją pt.
Piszemy opowiadanie zacząłem działać z czymś swoim. Jak bóg da, to kolejne części będę wrzucał w miarę regularnie.
Przecinek
Młody człowiek z pietyzmem powiesił elegancką marynarkę na garderobianym wieszaku. Idealnie pasowała do innych, co najmniej tuzina, podobnie eleganckich marynarek, ułożonych zgodnie z zasadami gradacji koloru: niebieska, ciemno - niebieska, granatowa, dalej popielata, jasnoszara, szara, ciemnoszara i wreszcie ta jedna jedyna, która właśnie wróciła na miejsce - ta na specjalne okazje - czarna.
Młody człowiek zamknął drzwi od garderoby i przejrzał się w wiszącym na nich lustrze: szczupłą sylwetkę zawdzięczał codziennemu porannemu joggingowi, a nienaganną fryzurę cotygodniowym wizytom u fryzjera. Ostatnio też, po rozstaniu z narzeczoną, zapuścił krótką brodę, którą codziennie pielęgnował. Znajomi twierdzili, że nowy zarost jest bardzo twarzowy i generalnie była partnerka nie wie co straciła, ale młody człowiek miał w dupie opinie znajomych.
Młody człowiek, zadowolony z tego co zobaczył w lustrze, poszedł do kuchni, gdzie z lodówki wyciągnął napoczętą butelkę różowego wina, ostatnią pamiątkę po byłej i nalał sobie odrobinę do kryształowego kieliszka. Normalnie nie pił alkoholu, ale dzisiaj świętował. Z kieliszkiem w dłoni rozsiadł się na skórzanej kanapie, stopy w czarnych garniturowych skarpetkach położył ostrożnie na marmurowym blacie stolika, i z lubością spojrzał na nagrodę w kształcie przecinka, odebraną na niedawnej gali. Jego samozadowolenie trochę burzył fakt, że na scenie kazali mu stać między tą od romansów z napompowanymi ustami i biustem, a Irkiem od discopolo, ale cóż - bestsellery to bestsellery. Ludzie głosują portfelem, za nic sobie mając opinie krytyków i według młodego człowieka, był to nawymierniejszy sposób oceny pracy twórcy: ktoś jest gotów zapłacić za to co stworzyłeś, albo nie i w zasadzie tyle. Nobla do garnka nie włożysz.
Oczywiście pogląd ten zachowywał dla siebie i nie wyjawił go nigdy, nawet nielicznym najbliższym przyjaciołom. Spojrzał na tarczę złotego zegarka, zdobiącego jego nadgarstek: "późno, nagrody czy nie, jutro normę trzeba wyrobić, bez pracy nie ma kołaczy" - pomyślał, dopił wino i odstawił kieliszek na korkową podstawkę - czyszczenie marmuru z kręgów i wodnych zacieków po naczyniach to prawdziwy dramat...
Przed snem miał jeszcze jedno do zrobienia.
Obicie kanapy zatrzeszczało rozkosznie luksusowo, gdy się z niej podnosił. Kanapa była jego najnowszym nabytkiem. Dobrze zdawał sobie sprawę, że przy dzisiejszych trendach nie powinien wybierać obicia z naturalnej skóry, bo prawa zwierząt i ekologia, i jeśli ktoś się dowie, że ma w domu taki gadżet, i nie daj boże, rozpowszechni tę informację w sieci, to może stracić czytelników, ale co tam - na co komu pieniądze jeśli nie może ich wydać na drobne oznaki dostatku i pomyślności, jak właśnie taki mebel? "Ot relatywizm moralny - przyszło mu do głowy- z jednej strony futro, czy skórzana kanapa wszystkich dzisiaj mierzą, za to skórzanego paska od zegarka nikt się nie zauważa, a przecież i tu i tam, aby powstał przedmiot, musiała zginąć krowa".
Stwierdził, że to dobra myśl, i potem może wsadzi ją w usta jakiemuś villianowi w książce, więc zapisał ją w notatniku w Iphonie w zakładce "źli", w podzakładce "złote myśli" - młody człowiek lubił schludność i porządek, bo to znacznie przyśpiesza pracę.
Poszedł do gabinetu i odpalił macbooka. Czekając, aż system się uruchomi, omiótł spojrzeniem pomieszczenie. Gabinet był urządzony bardzo prosto, bez jednej zbędnej rzeczy, nic co mogłoby go rozpraszać podczas pracy. Duże dębowe biurko stało na dębowej podłodze, na biurku znalazły miejsce tylko macbook i lampka. Przed biurkiem stało nowoczesne, krzykliwe krzesło komputerowe, rodem z zawodów gamingowych, nie do końca styl młodego człowieka, ale niezwykle wygodne. Cóż, spędzał na siedząco parę ładnych godzin dziennie, a zdrowy kręgosłup to podstawa. W rogu gabinetu stał pusty regał, tak, żeby jakoś urozmaicić biel ścian. Poza tym nic. Żadnych plakatów, zdjęć, nagród, czy innych osobistych rzeczy, pamiątek - jak w korporacyjnym boksie. Młody człowiek nie potrzebował nostalgii, potrzebował pełnego skupienia.
Młody człowiek zanotował w pamięci, że musi zmienić komputer na szybszy - w najbliższej przyszłości i odkurzyć gabinet - jutro rano, zanim rozpocznie pisanie.
Tymczasem system wreszcie się załadował. Młody człowiek otworzył pocztę email i od razu zauważył to na co czekał. Kliknął w ostatnią wiadomość: wiadomość od: “Włodek”, tytuł: “Zapadnia” poprawki # 6.
Przebiegł szybko wzrokiem treść:
“Wszystko tak jak prosiłeś. W załączeniu plik z poprawkami do rozdziału szóstego. Tak jak prosiłeś, poprawił tempo akcji i dopisał dwa akapity opisowe.”
“Poprawiłem”, nie “poprawił” i “dopisałem”, nie “dopisał”, poprawił w myślach młody człowiek. Zanotował w pamięci, żeby przy najbliższym karmieniu ukarać Włodka, za te rusycyzmy. Ostatnio Włodek i tak mocno się podciągnął w gramatyce i pewnie niedługo, dzięki zastosowanemu systemowi kar i nagród, uda mu się całkowicie wykorzenić te naleciałości, a to poprawi wydajność i zmniejszy ryzyko jakiejś głupiej wpadki.
Pliku tekstowego załączonego do maila nie otworzył - higiena pracy - pisanie jutro od rana, zaraz po joggingu. Młody człowiek zadowolony wyłączył komputer i wyszedł z gabinetu. Uwielbiał, gdy wszystko szło zgodnie planem.