Łowca stereotypów: czy fantastyka jest satanistyczna?

Autor: ·8 minut
2021-07-19 8 komentarzy 15 Polubień
Łowca stereotypów: czy fantastyka jest satanistyczna?

Jednym z najbardziej szkodliwych, absurdalnych i jednocześnie dziwnie popularnych stereotypów związanych z fantastyką są jej rzekome powiązania z okultyzmem.


Jest on jednak poważniejszy i bardziej szkodliwy od innych. Nie tylko nie można go w łatwy sposób wyśmiać, ale też stoi za nim ogromna liczba ludzkich tragedii. Niektóre, jak Trójka z zachodniego Memphis czy Przedszkole McMartingów stanowią jaskrawe przykłady niesprawiedliwości. Inne jednak wciąż pozostają nieznane.

Kto to w ogóle wymyślił?

Zacznijmy jednak od samego początku. Kto, kiedy i dlaczego wpadł na pomysł połączenia fantastyki z okultyzmem?

Żeby się tego dowiedzieć, musimy przenieść się do Stanów Zjednoczonych lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku. To tam wybuchła moralna panika, której skutki odczuwamy po dziś dzień.

Mowa oczywiście o tak zwanym „Satanic panic” – masowej histerii, która zakładała, że ogromna siatka satanistów molestuje dzieci i składa ludzi w ofierze. Znana jest również jako „Day care scare” - czyli „Panika przedszkolna” oraz jako „Satanic Ritual Abuse Panic” czyli „Panika związana z satanistycznym, rytualnym znęcaniem się”. Tłumaczenia nie są ładne, ale warto zapamiętać te terminy, bo są niezwykle istotne.

Powszechnie uznaje się, że iskrą, która wywołała pożar, była wydana pierwszego listopada 1980 roku książka „Michelle Remembers” – co w wolnym tłumaczeniu oznacza „Michelle pamięta”. Autorami książki są Michelle Proby, której rzekome wspomnienia zawarto w książce oraz Lawrence Pazder, jej psychiatra. Oboje głęboko wierzący katolicy. Oboje, w czasie trwania terapii, pozostający w związkach małżeńskich.

Książka jest problematyczna z kilku powodów. Wedle wszelkich ustaleń publikacja jest całkowicie zmyślona i oparta na tym, co w tamtym okresie było popularne w popkulturze (np. Dziecko Rosemary z 1968 roku). Michelle opisała w książce wiele potworności, których rzekomo doświadczyła jako mała dziewczynka. Miała ona zostać zabrana od swojej rodziny, która oddała ją dobrowolnie i przygotowana do rytuału przywołania szatana – takiego, w którego trakcie miała być świadkiem mordowania dzieci, obcinania środkowych palców na czarnej mszy, zmuszana do jedzenia ludzkich szczątków i zamykana w klatce z wężami. Wiarygodność książki była więc naprawdę niewielka, a wątpliwości, co do zawartych w niej twierdzeń, pojawiły się szybko po jej publikacji. Podnoszono przeciwko niej bardzo sensowne i precyzyjne obiekcje. Jednak wiarygodność publikacji, a raczej jej brak, jest moim zdaniem mniejszy problemem.

Istotniejszy jest powód, dla którego została ona napisana. Stało się tak, kiedy prowadzący leczenie Michelle Lawrence Pazder poddał ją hipnozie i wydobył na światło dzienne jej „stłumione wspomnienia”. Lawrence faktycznie był cenionym i wykształconym psychiatrą, jego kwalifikacje w tym względzie były prawdziwe i nie budziły żadnych wątpliwości. Problem w tym, że „stłumione wspomnienia” to zdyskredytowana gałąź wiedzy. Szybko okazało się, że w stanach hipnozy łatwo można przekonać ludzi do... właściwie wszystkiego. Oczywiście, na początku Lawrence mógł tego nie wiedzieć, ale jako lekarz i wykształcony człowiek nie powinien bezkrytycznie przyjmować wszystkiego, co słyszy. Najsłynniejsze badanie na ten temat przeprowadzono dwadzieścia lat później, ale już w latach 80 miano poważne wątpliwości, co to wiarygodności tej metody. Badanie to wykazało, że ludzie „sami z siebie” przypominają sobie spotkanie Królika Bugsa w Disneylandzie. I to nawet mimo faktu, że Królik Bugs nie jest własnością Disneya.

W przypadku Michelle i jej książki zadziałał z jednej strony autorytet doktora, który przekonał laików oraz fakt, że Michelle potwierdzała jego przekonania religijne.

Historia mogłaby się w tym miejscu zakończyć. Książka, zdyskredytowana i wyśmiana mogłaby odejść w zapomnienie, a Michelle i Lawrence i tak by się pewnie pobrali – wszak spędzali wiele wspólnych chwil podczas terapii. Stało się jednak inaczej. Książka została bestsellerem i bezpardonowo wdarła się do publicznej świadomości. Uczyniono z niej niemal podręcznik do oskarżania o satanizm lub okultyzm kogo tylko się dało. Zwłaszcza jeżeli ktoś w jakiś sposób się wyróżniał.

Moda na satanizm?

Istnieje kilka powodów, dla których tak się stało. Społeczeństwo zwyczajnie chciało gdzieś wreszcie zobaczyć satanistów. Kogoś, kto byłby winny całego zła, jakie ich spotykało. Istniało wiele czynników, które wpływały na świadomość społeczną – tutaj wymieniam tylko te najbardziej jaskrawe, ale jest tego znacznie więcej:

  1. W 1968 roku do kin trafił film „Dziecko Rosemary”
  2. W 1969 roku sekta Charlesa Mansona dokonała serii zbrodni, które wstrząsnęły krajem. Sekta uznawała Mansona, bardzo heretycko, za wcielenie Jezusa.
  3. W 1969 roku Anton LaVey opublikował Biblię Satanistyczną — tekst w większości splagiatowany z innych źródeł, który mimo to stał się jedną z podstawowych lektur współczesnego satanizmu.
  4. W 1971 opublikowany został „Egzorcysta”, a w roku 1973 do kin trafił film pod tym samym tytułem.
  5. W 1978 doszło do masakry wJonestown. Prawdą jest, że chociaż nikt jej nie łączył z satanizmem, to stanowiła ona przykład zła, jakie może wyrządzić zorganizowana sekta.

Sytuacja dojrzewała więc od jakiegoś czasu. Do całej paranoi należy dodać jeszcze czynnik ekonomiczny. Lata siedemdziesiąte i osiemdziesiąte to okres rewolucji obyczajowej, w wyniku której kobiety mogły, lub musiały, iść do pracy. Nic więc dziwnego, że masowa histeria skoncentrowała się wokół przedszkoli – myśl, że to złe kobiety zostawiają swoje dzieci na pastwę potencjalnie groźnych, obcych ludzi bardzo ładnie pasowała do religijnej i patriarchalnej wizji świata promowanej w wielu bardziej konserwatywnych częściach Ameryki.

Rewolucja obyczajowa miała też drugi efekt – zwiększoną świadomość wykorzystywania seksualnego dzieci. Temat wykorzystywania małoletnich przestał być „rodzinnym sekretem” ukrywanym po domach i miasteczkach, a stał się problemem, z którym należało się zmierzyć.

Dużo łatwiej było uwierzyć, że za całe zło świata odpowiedzialni są kryjący się wśród prawowitych ludzi sataniści. Nieważne, jak absurdalne jest to założenie. Każdą lukę w rozumowaniu można było wytłumaczyć domniemaną wszechwładzą satanistów. Zwłaszcza fakt, że nie znajdowano ciał rzekomo złożonych w ofierze ludzi – ot, zwyczajnie, sataniści na wysokich szczeblach to ukrywają. I tak dalej, i tak dalej. Podobne rozumowanie przetrwało w wielu teoriach spiskowych do dziś. Ci z was, którzy śledzą wydarzenia z USA z pewnością dostrzegą analogie z Qanon – bardzo słusznie, bo mechanizm jest dokładnie ten sam.

Cała ta paranoja musiała jednak znaleźć jakieś ujście. Używając dobra dzieci jako moralnej tarczy, zaczęto szukać winnych rozprzestrzeniania się okultyzmu w społeczeństwie. I w tym właśnie miejscu docieramy w końcu do fantastyki.

Mroczna strona fantastyki

Winnymi wszechobecnego satanizmu okazało się wiele rzeczy. Większość z nich, w niewiadomy sposób, stanowiło to, co lubiła młodzież, a czego unikali konserwatywni purytanie. Do dziś Rock and Roll i słynne puszczanie piosenek od tyłu stanowi jeden z najbardziej jaskrawych przykładów. Jednak przez długi czas pierwsze miejsce na liście winnych zajmowała ciesząca się umiarkowaną popularnością gra „Dungeons and Dragons”.
Do takiego stanu rzeczy doprowadziła niejakaPatricia Pullingi założona przez nią organizacja Bothered About Dungeons and Dragons (Zmartwieni Lochami i Smokami – po polsku akronim nie brzmi jakoś szczególnie, ale angielskie BADD nie pozostawiało wiele miejsca na domysły dotyczące stosunku organizacji do gry). Patricia wierzyła, że samobójstwo jej syna Irvinga było bezpośrednio spowodowane klątwą nałożoną na jego postać w czasie sesji D&D.

W roku 1979 szesnastoletni James Dallas Egbert III zniknął w tunelach pod swoją szkołą. Wynajęty przez rodziców chłopaka detektyw
, że jego udział w sesjach D&D mógł przyczynić się do zniknięcia. Prasa, oczywiście, podchwyciła tę teorię. Chłopak szybko się odnalazł, jednak kiedy rok później, w swojej trzeciej próbie samobójczej odebrał sobie życie, to właśnie na Lochy i Smoki spadła cała wina.

Zainteresowanie mediów D&D nie słabło. Wiele publikacji starało się w jakiś sposób przedstawić tę formę rozrywki jako moralnie wątpliwą. W 1987 Peter Leithart i George Grant opublikowali „The Catechism of the New Age” – „Katechizm New Age” – broszurę, w której argumentowali, że D&D jest niemoralne, ponieważ odgrywanie postaci pozwala na zbyt wiele swobody w krytycznym myśleniu, co może doprowadzić do heretyckich pomysłów. A poza tym to cały system moralnej przynależności jest zwyczajnie zły.

Nie wpłynęło to negatywnie na popularność gry. Sprzedawała się lepiej niż kiedykolwiek wcześniej. Jedynym ustępstwem, i to wątpliwym, było zamienienie słowa „demon” na „baatezu” i „tanar'ri”, które odnosiły się po prostu do konkretnych rodzajów demonów w grze.

Fantastyce, jako gatunkowi literackiemu, zwyczajnie dostało się rykoszetem. Wszelkiego rodzaju religijni aktywiści nigdy nie przestali szukać śladów demonicznych i okultystycznych inspiracji w najprostszych nawet rzeczach. Fantastyka ze swoimi demonami, alternatywnymi panteonami i temu podobnymi atrakcjami, stała się prostym celem. Z czasem panika opadła, ale najbardziej zdeterminowanym grupom udaje się od czasu do czasu zaistnieć w mediach swoimi próbami wywołania kolejnej fali moralnej paniki.

To dlatego szukano satanistycznych rytuałów w „Harrym Potterze”, śladów wschodniego mistycyzmu w „Pokemonach” (co jest o tyle zabawne, że z inspiracjami japońskimi wierzeniami nikt nigdy się nie krył), czy wielkich spisków związanych z Kodem Leonarda Da Vinci. Ciężko się dziwić – znalezienie zagrożenia stanowić będzie potwierdzenie, że nie zmarnowali swojego czasu i wysiłku. To, że papież nie ma nic przeciwko „Harry’emu Potterowi” czy „Kodowi Leonarda Da Vinci” to detal niewarty uwagi. W końcu jeszcze w 2019 roku wPolsce palono książki.

I to, w dużym skrócie, jest powód, dla którego fantastyka niektórym ludziom kojarzy się z okultyzmem i satanizmem. I, mimo że żyjemy w kraju, który od Stanów Zjednoczonych jest oddzielony oceanem i tysiącami kilometrów, to i do nas docierają echa wydarzeń z całego zachodniego świata. Zwłaszcza tego anglojęzycznego. Fakt, że wczesna fantastyka była wręcz przesiąknięta chrześcijańską mitologią, nie zmieni raczej ich opinii.

Oczywiście, podobne sytuacje mają miejsce również w innych kręgach kulturowych. Szukanie materiałów na ten temat jest jednak bardzo utrudnione. Przypomnę więc tylko, że zarówno na „Szatańskie Wersety”, jak i na „Harry’ego Pottera”, czy „Pokemony” nałożone zostały fatwy — zakazujące ich czytania wyznawcom islamu.

A czy Wy spotkaliście się kiedyś z zarzutem, że książki, które czytacie są złe? Nie w sposób świadczący o ich marnej jakości, a raczej o moralnym zepsuciu autora i czytającego?

Źródła:

Profesor Paskud
× 15 Polub, jeżeli artykuł Ci się spodobał!

Komentarze

@Jagrys
@Jagrys · ponad 3 lata temu
Mam na swoich półkach kilka(naście) takich.
Biblia szatana, Szatańskie wersety, Święte gry (bo stoi obok "Szatańskich wersetów"),Pismo nieświęte, Biblia w ręku ateisty, Wołyń zdradzony, Obłęd '44, W górach przeklętych, Wycie w ciemności,
W upiornym laboratorium, Nawiedzona wagina, Piekło kobiet, Jak skończyć z piekłem kobiet?- patrząc z brzega. Łejezu...! Co się działo, gdy zobaczył je u mnie ktoś z obecnie słusznym kręgosłupem moralnym to słów brak. Byłam zdumiona, że nie wezwano do mnie egzorcysty.
A szkoda. Posiadałam naonczas kilka "paranormali" ze zmiennokształtnymi.
Z podobną reakcją spotkała się literatura młodzieżowa z poprzedniego ustroju: Gospoda pod Upiorkiem, Oko Proroka, Czterej pancerni i pies, Ślady rysich pazurów... Dziwne, że nie "Panienka z okienka". Co ciekawe, Rok 1984, Folwark zwierzęcy, 451 stopni Fahrenheita, Nowy wspaniały świat zostały zignorowane. Nie rozumiem dlaczego? Są o wiele bardziej "wywrotowe".
Co mi przypomina: W nastoletnich jeszcze czasach nabyłam historyczne opracowanie o czarach, zaklęciach i różnych rytuałach magicznych. Ogólnie: Jakie uroki czyniły średniowieczne baby, żeby krowa sąsiadów przestała dawać mleko, żeby pan zapałał afektem do pani, albo żeby krasnoludki poplątały koniom ogony. Histerii, jaka zapanowała w domu nic nie opisze. Pod moją nieobecność książka została cichaczem wyniesiona i wyrzucona. Naonczas to ja urządziłam happening o prawach własności. Niestety, książki nie udało się odzyskać. Na teraz nie pamiętam nawet jej tytułu. :(
× 8
· ponad 3 lata temu
Przykro mi, że zostałaś tak brutalnie pozbawiona książki..zwłaszcza, że brzmi ciekawie.
Dlaczego poprzedni ustój nie próbował zabronić Orwella nie mam pojęcia - bo wiem, że zabroniony był w ZSRR.
Niezbadane są wyroki ludzi banujących książki :)
× 4
@Jagrys
@Jagrys · ponad 3 lata temu
U nas z kolei, przez długi czas zakazany był "Triumf Żółtych" Adamowicza.
Taka ciekawostka. ;q
@Tanashiri
@Tanashiri · ponad 3 lata temu
Bardzo ciekawy artykuł i fajnie się go czyta, natomiast ja cieszę się, że do tej pory jeszcze żaden fanatyczny cymbał nie stanął na mojej drodze poznawania fantastyki, do poznania jakiegokolwiek rodzaju literatury.
× 7
@jatymyoni
@jatymyoni · ponad 3 lata temu
Co ja czytam to mój wybór i nikomu nic do tego. Natomiast na krytykę zawsze zadaję pytanie, czy czytał daną książkę. Jeżeli nie, to radzę przeczytać, a później możemy dyskutować.
× 6
@Chassefierre
@Chassefierre · ponad 3 lata temu
No ja to się za dziecka nasłuchałam o tym, że Harry Potter jest jedną z głów bestii z Apokalipsy (tą, która została śmiertelnie raniona, ale przeżyła), że gra w D&D jest satanistyczna, bo jako postać mogę sobie wybrać... wyznanie. (Na moje nieśmiałe ,,ale to nie trzeba, to jak ktoś chce, można nic nie wybierać'' usłyszałam, że to znaczy, że ta gra uczy ateizmu, a to prawie tak samo straszne).
Miałam też kolekcję książek Dragonlance, którą rodzice próbowali mi zabierać, bo ma ,,zgubny i destrukcyjny wpływ'' na moją nastoletnią psychikę. I generalnie dość często słyszałam, że jeśli mam jakiś problem to jest on spowodowany tą satanistyczną literaturą i demoniczną muzyką, której słucham.
× 5
· ponad 3 lata temu
Szczęśliwie teraz żyjemy w czasach, gdy o grach RPG i fantastyce robi się filmy, i nagrywa piosenki. Zwłaszcza w nurcie metalowym :) Prawda, że robiło się to już wcześniej, ale nie na taką skalę!
× 5
@Jagrys
@Jagrys · ponad 3 lata temu
Ta, jasne. Mam bliski kontakt z jedną taką od moher-commando. Jaką zrobiła rozpierduchę o symbol alchemika z anime Full Metal Alchemist to ten... Było głośno. Bardzo głośno.
Specjalnie na benefis ku jej czci kazałam sobie zrobić na szyi symbol ofiary z "Berserka". Było warto... ;]
Wspólnie z młodszym chrześniakiem oglądaliśmy animację "Piekło Dantego". Było jeszcze lepiej. Zamówiła mszę za nawrócenie mojej duszy. Zaryzykuję stwierdzenie, że w tym stanie umysłu skala nie ma granic.
× 3
· ponad 3 lata temu
Specjalnie na benefis ku jej czci kazałam sobie zrobić na szyi symbol ofiary z "Berserka". Było warto... ;]
Nie masz pojęcia, jak ja Cię szalenie szanuję w tej chwili :)
× 3
@OutLet
@OutLet · ponad 3 lata temu
No przecież już Ci pisałam, że jest. Te panie nie mogły się mylić. :)
Bardzo ciekawy artykuł!
× 4
@Wiesia
@Wiesia · ponad 3 lata temu
× 1
· ponad 3 lata temu
W całej tej żałosnej historii najbardziej pogięty jest fakt, że ani satanizm, ani okultyzm, nie są zakazane. Więc nawet gdyby robiły cotygodniowe sabaty, to wolno im ;(

To powiedziawszy...cóż za smutna rzeczywistość. Wybieram płakanie.
× 2
@paulina2701
@paulina2701 · ponad 3 lata temu
Ja stosunkowo niedawno usłyszałam przytyk ciotki bibliotekarki na temat tego, że czytałam (lata temu) "Kod Leonarda da Vinci"... Teraz już się nie zaopatruję w tamtej bibliotece.
× 1
· ponad 3 lata temu
Słusznie...choć można po prostu unikać tej bibliotekarki :)
× 1
@stos_ksiazek
@stos_ksiazek · ponad 3 lata temu
Znam ludzi, którzy dzieciom nie pozwalają czytać fantastyki. Nie znają tych książek, a uważają je za zło wcielone. 😓
· ponad 3 lata temu
Szczęście w nieszczęściu, że nie próbują palić ich na...stosie.
Ba dum tss.
Sam wyjdę.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl