Cytaty Iwona Banach

Dodaj cytat
– O Boże kochany. Czy ma pani wrogów?
– Jasne, że mam, każdy porządny człowiek ma wrogów, a ja jestem bardzo porządna. Pół okolicy mnie nienawidzi, a co?
Obie jesteście zupełnie nienormalne. Te dusze to paliwo… Kosmiczne paliwo zbiorcze. Dlatego będzie tego więcej. Oni pozabijają wszystkich, wszystkich! Będzie jedna wielka hakatumba, zobaczycie. Grzybem to zrobią i nie będzie to grzyb nuklearny, o nie… Będzie o wiele gorszy, z mackami! A Marek pójdzie siedzieć, a oni będą się pławić w luksusach.
... ona jest wspaniała, ma takie świetne ciuchy, że aż głowa mała.
Posiadanie ciuchów nie gwarantuje posiadania mózgu, ale nie każdy to wie.
Zdrowy rozsądek to pewna (bardzo nieobiektywna) odmiana rozsądku, która nigdy nie została poddana żadnym badaniom ani analizom i jej zdrowie (tej odmiany rozsądku) jest uznawane wyłącznie przez właściciela, co często ludzi myli. Tacy na przykład płaskoziemcy uważają, że ich rozsądek jest zdrowy, co powinno wiele wyjaśniać. Tu też tak było. Matka była przekonana, że zdrowy rozsądek nakazuje walczyć z burdelem i wyzywać jego pracownice od kurew, a jej syn uważał, że zdrowy rozsądek tego zabrania.
Oba te nominalnie zdrowe rozsądki nie miały ze sobą nic wspólnego.
Nienawidziła burdelu, a przy okazji jego właścicielki, jako naczelnej ladacznicy w Lebiegach, wielkiej rozpustnicy i w ogóle… Podczas gdy Madame nie oddawała się rozpuście, ona tylko na niej zarabiała.
Czy to coś złego? Producenci broni zarabiają na zabijaniu i jakoś nikt się do nich nie czepia? Dlaczego? Bo czepianiem zajmują się najczęściej stare kobiety, a one o wiele bardziej interesują się cudzym seksem niż jakąkolwiek bronią.
Mężczyźni nie wierzą w astrologię, dopóki ktoś im nie powie, ze według gwiazd to właśnie ich znak zodiaku jest najlepszy w seksie.
Faceci nie mdleją! A już na pewno nie z powodu żony, baby i takich innych drobnych niedogodności. Przy pobieraniu krwi można, ale tylko tyle.
W końcu jeżeli lekarstwo kosztuje dwa tysiące pięćset złotych za opakowanie, musi być lepsze od tego za dwadzieścia dwa osiemdziesiąt. Nie ma wyjścia. Musi!
Niby stereotypy są niemodne, bezsensowne i głupie, ale mają to do siebie, że trudno je wyplenić.
Mowy nie ma! Nie zamierzam być rozsądny! Nigdy w życiu! (...) Jeżeli policja mi mówi, że mam być rozsądny, to znaczy, że ma w tym jakiś cel.
Tak więc we trzy yły w doskonałej harmonii i zadowoleniu, oprócz tego, że Leokadia była dziwadłem, Alunia wredną ropuchą, a Todzia wariatką. To im jakoś nie przeszkadzało.
Coś jej cho­dzi­ło po gło­wie, ale nie umia­ła tego wy­ra­zić; czuła, że wie, czuła, że ro­zu­mie, tylko ta wie­dza i zro­zu­mie­nie jej umy­ka­ły, tak jak smak za­po­mnia­ne­go ciast­ka, za­gi­nio­ny za­pach dzie­ciń­stwa, coś, co jest gdzieś na krań­cu świa­do­mo­ści, na końcu ję­zy­ka, ale i jest, i tego nie ma. A im bar­dziej się o tym myśli, tym bar­dziej to gdzieś znika, ucie­ka, ulot­ne jak myśl, jak sen, jak…
– Może zwy­czaj­nie się przy­znać? – Od­pier­da­la ci? Zdur­nia­łeś? Wy­śmie­ją nas. – Ale to nad nami wisi jak miecz Do­me­sto­sa! Da­mo­kles na­praw­dę się po­waż­nie ob­ra­ził, ale do­ce­nił fakt, że miecz zo­stał od­ka­żo­ny.
Za­wsze omi­ja­ła por­ta­lo­we wia­do­mo­ści o tak za­ska­ku­ją­cych ty­tu­łach jak Le­karz zo­ba­czył ko­bie­tę z kotem i na­tych­miast we­zwał po­go­to­wie, bo za­wsze potem, po klik­nię­ciu na trzy­dzie­stą ósmą stro­nę ar­ty­ku­łu, w któ­rym na każ­dej stro­nie po­wta­rza­no do­kład­nie to samo, do­wia­dy­wa­ła się, że le­karz we­zwał ka­ret­kę, po­nie­waż do­stał za­wa­łu, a ko­bie­ta nie miała z tym nic wspól­ne­go, kot zresz­tą też nie. Ale fakt fak­tem, tytuł nie kła­mał, le­karz rze­czy­wi­ście zo­ba­czył ko­bie­tę z kotem, rze­czy­wi­ście we­zwał też po­go­to­wie, a że te dwa fakty nie były ze sobą po­wią­za­ne, to pryszcz.
Za­wsze uwa­ża­ła, że ciot­ki mają za mało zna­jo­mych, a miały ich rze­czy­wi­ście mało, bo były nie­zwy­kle in­te­li­gent­ne. Bycie nie­zwy­kle in­te­li­gent­nym to spory kło­pot. Lu­dzie cię nie lubią, a ty się w ich to­wa­rzy­stwie nu­dzisz. Nie masz ocho­ty fikać przy disco polo, oglą­dać prze­róż­nych dziw­nych pro­duk­cji te­le­wi­zyj­nych, zwa­nych przez nie­któ­rych se­ria­la­mi, ani gadać o dupie tej czy innej gwiazd­ki. O ciu­chach też. Same stra­ty. Do­dat­ko­wo ciot­ki po­tra­fi­ły w pięć minut przej­rzeć każ­de­go na wylot.
Da­niel Adach był pi­sa­rzem. I był tu­tej­szy. I to bar­dzo źle wy­glą­da­ło. Po­nie­waż na­pi­sał kilka ksią­żek i był nawet w Wi­ki­pe­dii, lu­dzie się na niego wście­kli. Tu się uro­dził, tu wy­cho­wał, tu miesz­kał. To było wręcz wred­ne! Za­zdro­ści­li mu, ale to by jakoś prze­szło. Nie­ste­ty było coś gor­sze­go. Da­niel im po­ka­zy­wał, że się da. Ko­le­gom z pod­sta­wów­ki, li­ceum, przed­szko­la i po­dwór­ka, tym sie­dzą­cym pod klat­ka­mi albo przed te­le­wi­zo­rem po­ka­zy­wał, że można coś osią­gnąć, nawet będąc tu­tej­szym, a to boli.
Ko­bie­ty są wred­ne. Nawet te miłe są wred­ne, bo nic ich tak nie cie­szy jak jakaś pa­skud­na ka­ta­stro­fa, która spo­tka by­łe­go. To jest po pro­stu sil­niej­sze od nich.
Taka po­chop­ność w pi­sa­niu jest teraz i czę­sta, i ko­niecz­na, po­nie­waż prze­pływ in­for­ma­cji to mgnie­nie, a jak nie je­steś pierw­szy, to cię nie ma. Dzien­ni­ka­rze wolą więc na­pi­sać kli­kal­ną bzdu­rę niż nic, bo nic się nie klika, a bzdu­ra ‒ jak naj­bar­dziej. Co ważne, bzdu­ra ge­ne­ru­je ko­men­ta­rze i re­ak­cje! Więc z czym pro­blem?
Bzdu­ra może być nawet po­ucza­ją­ca, bo lu­dzie się od razu rzu­ca­ją z wy­ja­śnie­nia­mi, a to bywa pe­da­go­gicz­ne, nawet je­że­li jed­no­cze­śnie jest hej­tem.
- To ja teraz pójdę go wykastrować! Dajcie mi jakiś nóż, najlepiej zardzewiały! - wrzasnęła Magda z taką determinacją, że aż lekarz musiał ją uspokajać.
- Pani Magdo, mąż nie jest niczemu winny. To tylko natura.
- To nie jest mój mąż! I obiecuję, nigdy nie będzie. O Boże! Wcześniej go zabiję! Własnoręcznie.
A jeśli jest zabójczynią?
- E tam, nikt nie jest doskonały.
Teściową trzeba albo obłaskawić, albo zabić.
Ogród rozkoszy płonął, a jej łechtaczka skręcała się jak wąż na wietrze, syczała jak żywa pochodnia.
Złapał ją za szyjkę macicy i pocałował.
Dziewczyna była piękna, miała zwinną kibitkę i włosy łonowe zaplecione w warkocz.
Matki tak mają, szczególnie te, które urodzą sobie własnego mężczyznę życia, a potem muszą go oddać jakiejś wywłoce, która nie nakarmi, nie ubierze, na dwór wypuści bez kalesonków i rękawiczek i jeszcze się wścieka, kiedy biedak niechcący zrobi dziecko jednej czy drugiej sąsiadce.
Jak baba poluje na kochanka, to kupuje majtki po dwadzieścia, trzydzieści złotych, a jak już ma, to po sześć. Normalne, a te po dziesięć pięćdziesiąt to baby do sanatorium biorą, bo i chłop jaki się może trafić, i lekarzowi trzeba się jakoś pokazać.
To było jakieś takie nieszczęsne, miało biust, ale tego rozmiaru nie znalazłby w żadnym katalogu biustonoszy. Chyba że jak w tym kawale: "Jaki biust ma pana żona? Melony? Grejpfruty? Jabłka? A może jajka?
- Tak, sadzone".
Było chude, brzydkie i teraz już chyba wściekłe.
W internecie wszystko jest możliwe, wszystko jest na trochę, na niby, na pokaz i dla lajków.
To właśnie w takich okolicznościach rozpadło się małżeństwo Mietka. Zasada była jedna i to nieprzekraczalna. Żony mają prawo zabierać tylko padłych mężów. Niestety, żona Mietka zanosiła go do domu, zanim zdążył paść, często nawet, zanim zdążył wypić. (...)
Żona Mietka była we wsi kowalem. Nikt z nią nie miał szans. Mietek tym bardziej.
Pilnowała moralności (...), ale to częsty przypadek u osób, które nie mają już żadnych szans na niemoralność i bardzo jej innym zazdroszczą.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl