Zachwycony „Żarem” z automatu sięgnąłem po cokolwiek autorstwa Márai. Nie patrzyłem na opinie, nie czytałem żadnych opisów. Co wpadnie to wezmę. Koło fortuny wskazało na „Cztery pory roku”.
Jakże wielkie było moje zaskoczenie, gdy nie otrzymałem powieści a zbiór miniatur. Książka podzielona jest na dwanaście rozdziałów. Każdy z nich jest opisem poszczególnego miesięca. Autor opisując je przedstawia ciekawe anegdotki, historyjki ze swojego życia. Wszystkie związane z danym miesiącem. Następnie przedstawia spostrzeżenia i myśli na które wpadł w danym miesiącu. Zazwyczaj ujmuje je w kilku zdaniach, czasem w jednym. O czym? O wszystkim, dosłownie. Wierze i Bogu, szarej codzienności, różnicach między kobietami a mężczyznami, filozofii, życiu itd. itd. Znajdziemy wiele wstawek na temat Schopenhauera, twórczości Goethe, religii. Analizuje swoje tematy w każdej postaci, a jego uwagi są niezwykle trafne, nierzadko okraszone humorem.
Lektura lekka, szybka i przyjemna. Z pozoru proszę Państwa. Nie będę udawał, nie zrozumiałem wszystkiego, jestem o tym przekonany. Brakuje mi wiedzy, brakuje oczytania. Treść miniatur jest wymagająca i nie dla każdego. Jeśli nie czujecie się na siłach to nie sięgajcie po „Cztery pory roku” jak i inne miniatury autora. Ja na ten moment na pewno dam sobie z nimi spokój, ale wrócę. Márai na to zasługuje.