Fantastyczna książka, fenomenalna powieść awanturnicza. Tu mógłbym skończyć, walnąć 10 gwiazdek i iść zapalić z kubkiem kawy w łapie, ale jednak wypada naskrobać kilka zdań więcej, żeby opinia tak łyso nie wyglądała.
Trzy bite lata z okładem zeszły jakiemuś [CENZURA], żeby w końcu wziął dupę w troki i oddał książkę do biblioteki - nie żebym specjalnie na tę czatował, ale i tak niespodzianka była przeogromna. W niej właściwie nie ma wad. Serio. Czasem może zgrzytnąłem zębami przy pojedynkach, ale to tylko wymogło na mnie jakieś poszerzenie wiedzy, więc było warto. W moim przypadku, czyli zwykłego szaraka, nieodzowne okazało się uderzenie do Wujka Google i poszperania po specjalistycznych stronach. Tu cytat z książki:
"Dydyński uderzył w kiść, Sienieński zripostował wręcz, stolnikowic odpowiedział wnik, dostał cios wklet i sam przyciął wlew."
Pokażcie mi takiego, co rozgryzie to bez słownika. A to tylko skromny urywek tej szermierczej łaciny, bo starcia trwają nawet kilka stron. Do samych pojedynków i akcji nie mam zastrzeżeń. "Dostał żem, co żem chciał" - sceny mocno przerysowane momentami, wyglądające jak połączenie westernu z... "Piratami z Karaibów", żeby oddać mniej więcej rozmach tego, co się tu dzieje. Wciąga jak, nomen omen, diabli, nie pozwala się oderwać. I choć w rzadkich przypadkach fabuła może trzeszczeć tu i tam, to trzyma się zadziwiająco dobrze jak na stopień jej skomplikowania. Postacie są narysowane z charakterem i humorem - zarówno ...