Druga część trylogii "Era Pięciorga" to kolejny dowód na to, jak wspaniałą pisarką jest Trudi Canavan. Książkę czyta się lekko i przyjemnie. Nawet jeżeli niektóre z pomysłów autorki na początku mi się nie podobały, bardzo szybko zauważałam, że opcja wybrana oorzez Canavan wcale nie jest taka zła. Co więcej, muszę przyznać, że po przeczytaniu powieści, nie mam wrażenia, ze cokolwiek mogłoby być inaczej. Wszystko jest przemyślane i akcja bardzo fajnie się rozwija.
Na początku bardzo dotknął mnie fakt, że Leirard okazał się tak naprawdę być Mirarem. Poraz kolejny zawiodłam się, kiedy Leirard "zniknął" na zawsze. Jednak z czasem polubiłam również Mirara i tak samo jak bohater powieści, tak również ja, przekonałam się, że Leirard to Mirar, a Mirar to Leirard. Moja ulubiona postać z pierwszej części trochę się zmieniła, ale to nadal ta sama postać, która tam samo troszczy się o Aurayę. No właśnie - Auraya, ostatnia z dzikich. Po przeczytaniu pierwszej części, myślałam, że tytuł odnosi się do Wiedźmy i że jej wątek stanie się trochę ważniejszy. Autorka jednak lubi zaskakiwać i nie będę ukryać, że takie rozwiązanie podoba mi się o wiele bardziej.
Zdecydowanie polecam!