Bobby jest nurkiem głębinowym. Podczas pracy pod wodą bada zatopiony wrak samolotu, w którym znajduje dziewięć trupów. Okazuje się, że nigdzie nie ma jeszcze jednego ciała i czarnej skrzynki. Mieszkanie Bobby’ego zostaje przeszukane przez FBI, a konto bankowe zablokowane. Mężczyzna próbuje rozprawić się z demonami przeszłości i ścigającymi go agentami, walcząc jednocześnie z tęsknotą za swoją siostrą Alicią.
Brzmi jak thriller?
Nic bardziej mylnego. ”Pasażer” to oniryczna historia mężczyzny, który ucieka zarówno fizycznie — przed federalnymi, jak i podświadomie — od myśli o swojej siostrze, od cienia, jaki rzucił na jego życie ojciec, jeden z twórców bomby atomowej, a przede wszystkim ucieka przed samym sobą. Przy okazji w tych dość chaotycznych wydarzeniach nie brakuje masy przemyśleń, naukowych rozważań, filozoficznych poglądów. McCarthy stworzył melancholijną, przepełnioną smutkiem i rozpaczą opowieść, której powolna akcja może zmęczyć czytelnika.
Mnie zmęczyła. W przeciwieństwie do drugiej książki autora “Stella Maris”, która bardzo mi się podobała, ta mnie zwyczajnie wymęczyła. Może zabrałam się za nią w złym momencie, ale czytając ją, czułam się, jakbym przebiegła maraton, momentami byłam zagubiona i przytłoczona wyznaniami, przemyśleniami i egzystencjalnym błądzeniem głównego bohatera.
Na plus — warstwa językowa. Autor operował słowem bardzo sprawnie i płynnie. ...