Czy Dukaj pisząc wiedział o czym pisze? Tak? Czy aby na pewno? A może już tak zafiksował począwszy od tytułu, że gmatwanie od fabuły po sam sposób pisania leciało ot tak? Sama fizyka poza jej, może 2 działami, nigdy mnie specjalnie nie pociągała i dlatego przedzieranie się przez jej teoretyczną stronę nie powodowało ekstazy na miarę odkryć nieprawdopodobnego. Jest filozoficznie i metafizycznie. Jak dla mnie wszystko to powoduje, nie tyle małe zrozumienie tekstu, co żadne zaprzyjaźnienie się z treścią i formą jej przedstawienia. I nie o to chodzi, by lekturę odbierało się zawsze łatwo i przyjemnie, ale by swoich trudności dawała przyjemność obcowania z nią.
Im zawilej tym historia ciekawsza? Nie uważam, żeby to w tym przypadku odnosiło aż taki skutek. Równie dobrze mogłabym wziąć do ręki książkę stricte naukową z dziedziny choćby astronomii, na której nie znam się wcale. Albo coś z koncepcji filozoficznych, tu przynajmniej byłoby mi lżej, bo z wieloma byłam zaznajomiona i myślę, że chętniej taka lekturę trzymałabym w ręku zamiast PN. "Perfekcyjna niedoskonałość" nie jest naukowym wywodem na temat dukajowskiej koncepcji ewolucji świata, ale jest równie nieprzystępnie napisana.
Zaawansowane technologie, inny wymiar cywilizacji, zmartwychwstali ludzie, egzystencja gdzieś pomiędzy - wszystko to ma postać czegoś do tej pory nieznanego, choć nadal traktuje o tym samym, czyli społeczeństwie, metafizyce, ewolucji. Tutaj nie historia wychodzi na plan pierwszy, ale jej...