"Służba folwarczna uśmiechała się życzliwie do odjeżdżającego. Wesołowski wszystkim zaimponował i wszystkich ujął. Żegnano go jak swojego. Każdy zdawał sobie sprawę, ze w tym człowieku traci jedynego obrońcę przed wyzyskiem i że odtąd będzie zdany na łaskę i niełaskę dworu."