Gladys martwi się o swoich sąsiadów naprzeciwko – jest już późno, a rolety w domu są zasłonięte. Wie, że mąż Katherine odjechał rano spod domu piskiem opon. Dzień wcześniej się kłócili. Kiedy poszła do niej, ta odprawiła ją z kwitkiem. Coś jest nie tak. Z resztą nie tylko ona ma takie przeczucie – kurier Logan również ma wrażenie, że coś jest nie tak. Nawet nie wiedzą, jak bardzo się nie mylą. Za zamkniętymi drzwiami rozgrywa się tragedia…
O matko! Cóż to była za lektura! Dawno nie czytałam czegoś tak dobrego i trzymającego w napięciu. Jak sobie jeszcze pomyślę, że to tak naprawdę jedno wydarzenie, to już w ogóle jestem pod wrażeniem.
Była to moja pierwsza przygoda z Autorką i z pewnością sięgnę po inny tytuł, który jest na mojej półeczce. Autorka bardzo mnie zaskoczyła rozwiązaniem zagadki i powiem szczerze, że nawet nie przyszło mi to do głowy. Owszem, podejrzewałam coś, ale całkowicie innego. Finał totalnie rozwalił mnie na łopatki.
Pod względem technicznym i językowym jestem tutaj bardzo zadowolona. Styl Autorki przypadł mi do gustu i nie mam do czego się przyczepić.
Wszyscy bohaterowie odgrywają tutaj kluczową rolę i tak naprawdę ta tragedia zbliża ich do siebie. Jednocześnie historia Katherine zmusza czytelnika do zastanowienia się – czy naprawdę znamy swoich sąsiadów? Czy to, co widzimy, to prawda? A może złudzenie?
Wiem, że piszę zagadkowo, ale nie chcę Wam zbyt wi...