Piotr Kościelny po raz kolejny nie bierze jeńców, ale o tym wiedziałam przecież zanim przekartkowałam tytułową stronę “Szymka”. Każdy, kto świadomie sięga po książki tego autora zdaje sobie sprawę, że będzie niewygodnie, ta proza tak ma- wyrzuca czytelnika z jego strefy komfortu. Potrząsa, budzi z letargu, często rozrywa serce.
“Szymek” posiada wszystkie wymienione powyżej cechy, to rzecz o braku akceptacji, nietolerancji, samotności, ludzkiej znieczulicy, obojętności, strachu, wyobcowaniu, konformizmie oraz przyzwoleniu na krzywdę. To kawałek codzienności wielu młodych ludzi, odtrącanych przez rówieśników, zagubionych we własnych odczuciach, opuszczonych emocjonalnie przez najbliższych. Często po prostu z powodu niedoboru uwagi.
Powieść Kościelnego to przede wszystkim historia potrzeby asymilacji, bliskości, ciepła, której pragnie przecież każdy człowiek. Życiorysy chłopców dotykają kwestii odmienności, niezrozumienia, budzenia się i kształtowania mowy niechęci, nienawiści, przemocy.
Autor kreśli sylwetki bohaterów niezwykle przekonywująco, boleśnie podkreślając bezwzględność niektórych młodzieżowych grup oraz okowów zniewolenia nałogiem.
Wrocław, początek lat dziewięćdziesiątych. Piętnastoletni Szymon Dąbrowski popełnia samobójstwo, rzucając się pod pociąg. Kilka dni później jego starszy brat Tomek także decyduje się na radykalny krok i skacze z dachu wieżowca. Dwa m...