"Zwierz" Piotra Kościelnego chodził za mną już od dłuższego czasu, jednak jakoś nie było nam po drodze. Wszystko zmieniło się w momencie, gdy zobaczyłam ten tytuł na półkach gminnej biblioteki. A więc nie czekając, aż ktoś mi ją zabierze, dorzuciłam do wypożyczanego stosiku.
Okres między świętami a sylwestrem to był ten moment, gdy zabrałam się za lekturę "Zwierza".
Fabuła ocieka brutalnością, mrokiem, a czytelnik może odczuwać szok, niesmak. Jednak ja nie mogłam się od niej oderwać. Po raz pierwszy spotkałam się już na wstępie z podaniem tożsamości mordercy i tego, co się z nim stało po schwytaniu przez policję- początkowo nie byłam do tego przekonana. Im bardziej pochłaniałam kolejne rozdziały, tym bardziej ten zabieg mi się podobał. Z każdą nową stroną mogłam zagłębiać się życie naszych głównych bohaterów, poznawać ich poza tą oficjalną twarzą, dostępna dla innych. Ich zewnętrzne działania miały różne motywy, jednak zawsze była to reakcja na to, czego im brakuje, z czym muszą się zmagać w domu.
Akcja nieobliczalna, wstrząsająca, przerażająca, a mimo to wciągnęła mnie i zafascynowała. Podobnie jak bohaterowie- przebiegli, sprytni, inteligentni, zdeterminowani, ale i posiadający swoje słabe strony, które niejednokrotnie będą wywierać na nich silne presje. Nieco inaczej ma się sprawa z samym mordercą. Nie jestem psychologiem ani innym specjalistą, dlatego ciężko jest mi go zdefiniować. Możliwe i to bardzo, że jest to jedna z niewielu prawdziwych bestii, na kt...