Jest niewielu tak doskonałych pisarzy, którzy potrafią wprowadzić do swoich dzieł mroczny i pełen grozy klimat, zbudować napięcie niepokoju i tajemniczości, przenieść w zupełnie inny wymiar oraz balansować na emocjach czytelnika doprowadzając tym samym do wyczerpania skali nawet najbardziej szalonej i bujnej wyobraźni...
Taki właśnie jest Cormac McCarthy...
Ok... Może wyolbrzymiam, ale "W ciemność" jest drugą książką po Drodze, która wywołała u mnie dokładnie taki stan jak napisałam na samym początku... Pojawiający się motyw wędrówki łączy je jakoś wspólnie jakby nie było, ale towarzyszą temu zupełnie inne okoliczności... choć emocje ewidentnie mocne tak samo.
Nie jestem tutaj po to, żeby opisywać i streszczać niesamowitą i niezwykłą zresztą opowieść o perypetiach szalonego rodzeństwa, bo zepsułabym całą kwintesencje smaku ich strasznie niebezpiecznej, ale zarazem pociągającej i nierealnej przygody, jaką udało przedstawić się pisarzowi w sposób zachwycający i przenikający prosto do wszystkich najbardziej mrocznych zakamarków ludzkiej duszy...
Jeśli chcecie aby czas stanął w miejscu i marzycie o zastrzyku z dawką nielegalnej substancji to McCarthy Wam to z pewnością gwarantuje...
Dla mnie "W ciemność" to niespotykana magia... a jej ojciec to zaskakujący i nieobliczalny czarodziej...