„Więzienie NKWD” z 1981 roku, to trzynasta z czternastu książek tego autora, traktująca okropieństwach Drugiej Wojny Światowej – tym razem głównie w Związku Radzieckim, na froncie wschodnim. Bohaterami powieści są, jak zawsze, Sven (narrator), Albert, Barcelona, Heide, Porta, Mały, Stary, Legionista…
Autor wyraźnie nie ma już o czym pisać, więc bez skrępowania kopiuje pewne pomysły Jaroslava Haška. Porta, identycznie jak dzielny wojak Szwejk, co trochę próbuje coś tłumaczyć, wyjaśniać, opisywać, ale czyni to w tak skomplikowany i zawiły sposób, tak brnie w absurdalne dygresje i dygresje do dygresji, że słuchacza doprowadza to do szału. Czytelnika najpierw śmieszy, z czasem jednak po prostu nudzi.
Większa część historii jest przewidywalna już od pierwszych zdań – tak było na przykład ze spóźnionym ostrzałem artyleryjskim, który zdziesiątkował własne, to jest niemieckie, oddziały. Wystarczyło kilka zdań na temat przemęczonego, zasypiającego na stojąco dowódcy kierowania ogniem, by wiadomo było, jak się to skończy.
O ile pierwsze książki Hassela miały sporą wartość, tę można sobie spokojnie darować.