Rozpocznę swoją opinię od pytania. Co kryje się za powieścią Jaume Cabre „WYZNAJĘ”?. No właśnie, co, bo trudno o jednoznaczną odpowiedź, dla mnie to łamigłówka, casus, zagadka. Książka została okrzyknięta arcydziełem przez licznych czytelników, ale czy słusznie?. Ja jestem bardzo ostrożny i nie podzielam tych zachwytów, dlatego spojrzę na nią krytycznie.
Rozpocznę od tłumaczenia książki przez panią Annę Sawicką, która na samym wstępie podkreśla cytuje, „ zgodnie z wolą autora cytaty i wypowiedzi w języku obcym nie zostały przetłumaczone ani wyróżnione kursywą”, więc, dla kogo jest ta książka, z pewnością nie dla czytelników. To jest pierwszy policzek autora lub pstryczek w nos. Już w tym momencie powinno się ją odłożyć i w ogóle nie czytać. Nie lubię autorów, którzy nie szanują swoich czytelników, tym bardziej, że nie każdy musi być poliglotą.
Dalej Pani Sawicka pisze cytuje, „ wśród wtopionych w tekst cytatów dociekliwy czytelnik odnajdzie zapewne odniesienia do włoskiej opery, do Szymborskiej, Dantego, Homera, Pascala, Rilkego, do Gabriela Garcii Marqueza oraz wielu autorów hiszpańskich i katalońskich”. Więc w tym momencie mamy drugi policzek lub pstryczek w nos od autora. Czy mniej dociekliwy czytelnik, z góry musi być skazany na porażkę w starciu z tą pozycją?. Nie pomyślał o nich autor, więc, dla kogo jest ta książka, dla wybranej grupy, jakiej?, Skoro tego nie wyjaśniono. Nie oszukujmy się dla mnie ta monumentalna...