Na wstępie szybkie przypomnienie – pierwszy tom to „Znachorka”. Jeśli jeszcze nie znacie to prędziutko lecimy do biblioteki, tudzież na platformy gdzie legalnie można nabyć lub wypożyczyć i nadrabiamy.
Wracamy do Zagrodzia. Od ostatniej wizyty dużo się wydarzyło. Lena i Igor przeżywają kryzys w związku, a pojawienie się niespodziewanych gości - w postaci byłej żony i niedoszłego męża - nie poprawiają sytuacji. Najgorsze jednak, że z Grzegorzem- dziadkiem Leny i Kory – jest kiepsko.
Kora od kilku tygodni przebywa w Japonii, ale jej dar wyczuwania przywołał ją z powrotem do domu. Poza rodzinnymi kłopotami, Kora będzie musiała się zmierzyć z emocjami, jakie w niej budzi dawna ( i niespełniona) miłość, oraz podjąć arcytrudną decyzję. No i zapanować nad chaosem który ogarnął Zagrodzie.
Ta historia, tak samo jak Znachorka, otula jak ciepły kocyk. Zapach ziół, urok magicznego świata, małomiasteczkowy klimat, poplątane ludzkie losy i niespodziewane zakończenie - to jest to, co lubię. Ta seria relaksuje mnie jak nic innego.
Chociaż, jeśli mam być zupełnie szczera, Lena mnie oczarowała, ale to Kora mnie zachwyciła. Kobieca, silna, pewna siebie, temperamentna, wierząca swojej intuicji. Kobieta jest siłą i nosi imię Kora.
To jest historia o pasji, sile kobiet i miłości w wielu odcieniach. Zakończenie wbija w fotel. Musicie to przeczytać. Bardzo polecam!
...