Czytam obecnie "Jeden dzień" Davida Nichollsa. Wolniutko mi idzie, bo czasu brak.
W powieści trafiłam na dwa zdania, gdzie jako porównania użyto bibliotekarza. To mocno sfeminizowany zawód, więc pewnie w domyśle chodziło o bibliotekarkę Oto cytaty:
Uświadomiła sobie, że tak naprawdę obawiała się tego momentu, jak z filmu, gdy bibliotekarka zdejmuje okulary i potrząsa głową. "Ależ panno Morley, pani jest piękna".
oraz
Nie obcinała już własnoręcznie włosów, straciła ową biblioteczną, niezdrową bladość, wieczne rozdrażnienie i cierpkość.
Z tego wyłania się obraz kobiety w okularach i niezdrowo bladej. Chcę wierzyć, że wieczne rozdrażnienie i cierpkość bardziej dotyczyły bohaterki aniżeli były biblioteczne. A ja się pytam, dlaczego wciąż powielany jest stereotyp bibliotekarki/bibliotekarza? I czy osoby w okularach naprawdę są piękne/ładne/urocze tylko bez nich? Nie zgadzam z niesprawiedliwym stereotypem zawodu bibliotekarza wielokrotnie powielanym w literaturze. Nie zgadzam się też z opinią, że ludzie w okularach są brzydsi.