Znacie Reachera? Taaa... wiem, to głupie pytanie, bo każdy zna Reachera. Nawet jeśli nie czytaliście żadnej z powieści Lee Childa, to na pewno o nich słyszeliście, albo kojarzycie filmy z Tomem Cruisem, albo serial Amazona. Reacher, to marka sama w sobie i jeden z największych literackich fenomenów z jakim się zetknąłem. Lepiej już umrzeć, o którym chciałbym Wam trochę opowiedzieć, to najnowszy, 26 tom cyklu zapoczątkowanego w 1997 roku przez 43-letniego wówczas Jima Granta, który przybrał pseudonim Lee Child. Uważacie, że 43 lata to późno na literacki start? To co powiecie na to, że Gordon McCulloch swoim tomikiem poezji debiutował w wieku 96 lat? Nigdy nie jest zbyt późno ani na debiut, ani na odniesienie sukcesu. Childowi się udało i to jak cholera. Stworzył bohatera idealnego, którego pokochały miliony. Reacher, to facet, do którego kobiety wzdychają, a faceci chcą być jak on. Jednak autor kultowej serii popularnych czytadeł nie młodnieje. Wiem, trochę kiepsko to pomyślane, ale tak jest, dlatego też w wieku 66 lat powoli zaczął się wycofywać i przekazywać pałeczkę swojemu młodszemu bratu Andrew. Lepiej już umrzeć, to ich druga wspólna książka i - jeśli dobrze pamiętam słowa samego Lee - następna, będzie ich ostatnią. Później Andrew Child zostanie z Jackiem Reacherem sam.
Andrew Grant do zeszłego roku, kiedy to ukazał się Strażnik (25 tom cyklu Reacher), w Polsce był pisarzem prawie zupełnie nieznanym. Napisałem "prawie" z ostrożności, bo może akurat ktoś czytał, którąś z Jego powieści w oryginale. Andrew zanim wszedł do spółki z bratem napisał dziewięć powieści, ale żadna z nich nie ukazała się w naszym kraju. Szkoda, bo chętnie bym poznał, którejś z jego samodzielnych dzieł, aby przekonać się ile w ostatnim tomach Reachera jest Lee, a ile Andrew. Odsuńmy jednak te domysły na bok i skupmy się na Lepiej już umrzeć.
Ta historia zaczyna się, jak wiele innych przygód Reachera - na cichej i spokojnej drodze pośrodku niczego. Idąc przed siebie, Jack widzi rozbity o drzewo samochód i siedzącą w nim kobietę. Kobieta wygląda na nieprzytomną, albo martwą. Jednak to tylko pozory. Michaela, bo tak ma na imię, zastawiła pułapkę na dwóch drabów, którzy mogli mieć związek z porwaniem jej brata bliźniaka. Reacher, jak to Reacher, chce pomóc, ale ostatecznie przygląda się wszystkiemu z... rynsztoka. Michaela nie potrzebuje jego pomocy. A przynajmniej jeszcze nie teraz. Doskonale sobie radzi, a bilans tego spotkania na drodze pośrodku niczego, to dwóch martwych bandziorków leżących na asfalcie. Tak Jack, który w drodze nad ocean, nie z własnej winy zboczył z obranego kursu, trafia w samo centrum wielkiej kryminalnej rozgrywki, w której stawką jest życie setek osób. Szybko dowiaduje się, że za porwaniem Michaela stoi niejaki Dendoncker - terrorysta, który ma naprawdę nierówno pod sufitem.
Lepiej już umrzeć, to chyba najkrótsza, a na pewno jedna z najkrótszych powieści z Reacherem w roli głównej. Bracia Child zadbali więc o to, aby działo się dużo i szybko. Mamy więc wszystko to, co my - miłośnicy tego cyklu - lubimy najbardziej: niezbyt skomplikowaną fabułę, dużo mordobicie i klasyczne starcie dobra ze złem, gdzie zło z góry skazane jest na klęskę. Jednak pod płaszczykiem czystej rozrywki, bracia Lee i Andrew, opowiadają nam historię zapomnianych przez państwo i urzędników kombatantów - rannych na wojnie żołnierze, często okaleczonych zarówno fizycznie, jak i psychicznie i pozostawionych bez wsparcia i środków, bez choćby centa odszkodowania. W swojej najnowszej powieści, Childowie wystawiają nie najlepsze świadectwo zarówno dowódcom amerykańskiej armii, jak i politykom.
Lepiej już umrzeć na pewno nie jest najlepszą powieścią w dorobku Lee Childa. To, co zawsze mi się podobało w jego stylu, czyli krótkie niczym wystrzały, zdania, tutaj sprawiały wrażenie, jakby wymuszonych; jakby kropki były wstawiane na siłę. Nie wiem czyja to wina, czy może Lee zbyt poniosło, a może to Andrew chciał wgryźć się w stylistykę brata i nie do końca mu wyszło? Wiecie, krótkie zdania są dobre, kiedy podyktowane jest to rytmem powieści. Tutaj, w niektórych momentach, te szybkie strzały ten rytm zaburzały. Nie ukrywam, że trochę się boję momentu, kiedy Lee zdecyduje się przejść na emeryturę, a Andrew zostanie sam na sam z Reacherem. Jako fan cyklu mam obawy czy facet sobie poradzi, czy udźwignie tę postać w pojedynkę. Reacher braci Child, co fani cyklu pewnie zauważyli już przy okazji Strażnika, trochę się różni od Reachera samego Lee. I nie mam tu na myśli tylko i wyłącznie tego, że Jack wszedł wreszcie w XXI wiek i zaczyna rozkminiać nowe technologie. To akurat jest świetnie pokazane, a ta jego nieporadność w tych kwestiach jest urocza. Chodzi mi raczej o sam charakter naszego majora w stanie spoczynku. Reacher pod wpływem Andrew stał się na pewno bardziej gadatliwy i momentami bardziej powściągliwy jeśli chodzi o działanie. Inna rzecz, że można to zrzucić na karb wieku. Również stary poczciwy Jack nie robi się młodszy, więc te subtelne zmiany jakie w nim zachodzą można tłumaczyć przeżytymi wiosnami.
No dobra, bo chyba zaczynam wchodzić zbyt głęboko, a chciałem już pomału kończyć. Uważam, że mimo swoich wad, Lepiej już umrzeć, to wciąż dobrze napisane czytadło, z którym miło spędziłem kilka ostatnich letnich wieczorów. Letnich jedynie z nazwy, ponieważ w powietrzu już od dawna czuć jesień. Ja jednak lubię ten czas, podobnie jak lubię Reachera, więc takie połączenia bardzo mi pasowało.
© by MROCZNE STRONY | 2022