Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "ja i pan zmora co ma", znaleziono 17

- Jonasz? Wow, mam nadzieje ,że używasz jakiegoś przezwiska ?
Jeśli pytanie go zabolało, to tym razem nie chwycił się za serce. Zamiast tego uśmiechnął się i dodał:
-Zmora. Dla znajomych Zmora.
Jak ja była młoda, to zmory, strzygi i upiory żyły pospołu z nami na tym świecie i nikomu to dziwne nie było.
DDA.
Dorosłe Dzieci Alkoholików. To była i nadal jest moja największa zmora. Nie potrafię się z niej wyzwolić, dlatego jestem taki ambitny.
Samotność . Zmora czasów . Telefony , Internety , samochody - a ludzie jak te kundle na łańcuchu . W kosmos latają szukać obcych , a do sąsiada przez kilka lat nie zajrzą
Mógł się tego spodziewać, a jednak się nie spodziewał. Miał wrażenie, jakby ktoś uderzył go obuchem w głowę. Nie chciał już więcej nic wiedzieć, żałował, że się obudził. Lepsze już tamte zmory niż to, co tu usłyszał.
Virion. Miło mi cię poznać, śliczna upiorzyco.
– Jestem cała w błocie. Skąd wiesz, że ładna?
– Wszystkieście piękne. A rewanż gdzie?
Istota w wodzie westchnęła ciężko. A potem powiedziała
– Zmora. Pieszczotliwie Zmorka.
Wszyscy mamy swoje blizny, udręki i zmory. Wszyscy chodzimy i udajemy, że wszystko jest w porządku. Jesteśmy uprzejmi wobec obcych, jeździmy po tej samej ulicy, stoimy w kolejce w sklepie i jakoś skrywamy ból i rozpacz. Ciężko pracujemy i układamy plany na przyszłość, które najczęściej diabli biorą.
Później jeszcze kilka osób przewinęło się przez mój samochód. Tylna kanapa coraz częściej stawała się kozetką w gabinecie terapeutycznym, myślałem, ciesząc się w duszy z wylewności moich pasażerów. Każdy z nas dźwiga swoje zmory, a łatwiej iść przez życie, kiedy zdołamy się z nimi zmierzyć, powtarzałem, zachęcając do rozmów.
Ta żywa ręka, gorąca i skłonna Do uściśnienia - gdyby była martwa I lodowata w milczeniu mogiły - Byłaby zmorą twoich dni i nocy, A ty, by zgłuszyć wyrzuty sumienia, Serce byś własnej pozbawiła krwi, Byle w mych żyłach znów mogła popłynąć Czerwoną strugą... patrz, oto ma dłoń, Którą wyciągam ku tobie...
"Moja sekretarka Katharine Elliott - zmora mojej egzystencji. Robiłem wszystko, co w mojej mocy, żeby się jej pozbyć, ale bezskutecznie. Mimo że zarzucałem ją najróżniejszymi zada niami, zawsze się z nich wywiązywała. Znosiła wszystkie upoka rzające polecenia bez słowa skargi. Odebrać moje wyczyszczone ciuchy? Nie ma sprawy. Zadbać o to, żeby moja prywatna łazienka była zaopatrzona w przybory kosmetyczne mojej ulubionej marki prezerwatywy? Oczywiście. Wyczyścić i uporządkować alfabe tycznie moją ogromną kolekcję płyt CD, kiedy zdecydowałem się przechowywać je w swoim biurze? Załatwione."
Szum wokół samotnego człowieka. Tak jakby ktoś, społeczeństwo, instytucje, czort wie kto, bez przerwy przystawiał do jego głowy olbrzymią muszlę. Potrząsa głową, chce zerwać ten hełm, a właściwie hełmofon, w którego słuchawkach syczą głosy, mieszają się języki, nakładają się komunikaty przekonane o własnej ważności. Niekiedy taki człowiek bije głową o mur i to wydaje się absurdalne, gdyż nie widzimy uciskającej go zmory. Innym razem sięga po pióro i zniszczony zeszyt, licząc na chwilową ulgę, sądząc, że utrwali coś z własnej niezależności ledwo słyszalnej w tym nieustannym szumie. Kim jestem na chwilę, kim jestem w tych rzadkich porywach własnej prawdy? Czy w ogóle jest we mnie coś niezwiązanego z wiedzą wbijaną z góry do głowy, z wyłaniającą się z szumu matrycą zachowań, gestów, przekonań, słów? Co mam zrobić, żeby wyłamać się z tego bardziej? Z czego właściwie chcę się wyłamać?
Każdy wokół mnie uczestniczył w tamtych wydarzeniach, co tylko wzmagało myśli o zmowie milczenia.
-Ma pan wykupiony bilet dla jednej osoby. Sprawdziłem również wejście do parku rozrywki też wykupił pan tylko dla siebie. - Brednie. Przed chwilą odprawił pan moją rodzinę. Nie wiem czy jest pan w zmowie z Dorotą, ale wcale mi się to nie podoba.
W każdym miejscu i o każdej porze znajdą się zwyrodnialcy, którzy dokonają morderstwa, ale tylko w tamtym miejscu i w tamtych czasach taka zbrodnia mogła się dokonać na oczach trzydziestu kilku świadków, którzy wiele miesięcy trwali w zmowie milczenia.
- Opisz mi kota - poprosił Morgo. - Wyobraź go sobie. Wszystkie twoje wspomnienia i skojarzenia z kotami.
Thors Provoni myślał o kotach. Wydawało się to nieszkodliwym zajęciem podczas tych sześciu dni, zanim wylądują na Ziemi.
- Upór - rzekł w końcu Morgo.
- Mój? Mówisz o mnie?
- Nie, mówię o kotach. I egocentryzm.
- Kot jest lojalny wobec swego pana - gniewnie rzekł Provoni. - Jednak okazuje to subtelnie. Na tym polega cała sprawa: kot nie oddaje się nikomu, jest już taki od milionów lat, a potem człowiekowi udaje się wybić szczelinę w tym jego pancerzu i kot ociera się o ciebie, siada ci na kolanach i mruczy. Tak więc z miłości do człowieka przełamuje dziedziczony genetycznie od dwóch milionów lat wzorzec postępowania. To dopiero zwycięstwo.
- Zakładając, że kot jest szczery - powiedział Morgo - a nie próbuje wyżebrać więcej jedzenia.
- Myślisz, że kot może być hipokrytą? - spytał Provoni. - Nigdy nie słyszałem, żeby kotom zarzucano hipokryzję. Prawdę mówiąc, przyczyną wielu krytycznych opinii o nich jest ich brutalna uczciwość: jeśli nie lubią swego pana, to mają go gdzieś i odchodzą do kogoś innego.
Siedem zastępów miasta Mora oraz ich wodzowie, tworzyły armie Uziela, na którą składało się piętnaście zastępów Natanela, które strzegły ziemi i świata ludzi. Natanel dbał także o wszystkie rzeczy i sprawy, które otaczały jego armie. Nie miały one miasta i stacjonowały częściowo w Mora, Zamer, a z czasem w Aldae-ika. Pod nieobecność ludzi można było wykorzystać puste przestrzenie. Nie chciano budować nowych miast. Przy Bramie Erebu pozostawała niewielka liczba zastępu, jednak system powiadamiania i wzywania poszczególnych armii został tu opanowany do perfekcji. Kel el nie widzieli realnych zagrożeń, zatem stacjonowanie w pełnej sile Armii Goga i Magoga, które powierzył w pieczy Natanelowi Uziel, nie miało racjonalnego uzasadnienia. Miał ich dowódcą zostać Gabriel. Ale przypominał on raczej posłańca, mógłby bawić dzieci lub matki, pieszcząc i nosząc im wodę. Zatem Uziel wolał potężnego i silnego Natanela.
Dopiero wycie policyjnych syren sprawiło, że zdecydował się na ucieczkę . Ktoś chciał go zlikwidować. Jaki mógł być tego powód? Nie znalazł żadnego logicznego wytłumaczenia. Wyglądało na to, że mężczyzna prowadził jakąś grę, że jest w zmowie z zabójcą. Wystawił go na cel i z premedytacją przedłużał spotkanie. Tak bardzo chciał dotknąć jej aksamitnej skóry, całować jej ponętne ciało. Wyzwalała w nim emocje, które kiedyś głęboko schował i zamknął na klucz obawiając się, że ktoś może je wykorzystać przeciwko niemu. Teraz nic go już nie powstrzyma, wkrótce rozpocznie akcję. Musi dowiedzieć się, co zmierza ekscentryczny zleceniodawca. Nie czuł się winny. Nie pragnął odwetu. To tylko zagwarantowanie sobie bezpieczeństwa. Najpierw zbierze informacje, a później, sam sobie wyda odpowiednie zlecenie i zlikwiduje tego, który mu zagraża.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl