Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "ja i papier", znaleziono 81

Tonął. Ewentualnie dusił się - trudno było orzec, gdy rozpaczliwie machał rękami w rzece czarnych jak noc liter i co chwilę znikał pod jej powierzchnią. Palce wpadały mu na brzuszki samogłosek, kanty spółgłosek tarły o suchą jak papier skórę. (...)
A potem nagle wypadł na szeleszczącą trawę, która z sekundy na sekundę nabierała barwy, miękkości, zapach.
Trzymała książkę przy sercu, zamykała oczy i przechylała głowę, a na jej twarzy malował się wyraz zakochania lub rozpaczy, czasami jednocześnie. Laura kochała papier, farbę drukarską, klej, każdy produkowany masowo egzemplarz w miękkiej oprawie,który kiedyś przeczytała. Usychała z tęsknoty do tych książek, tuliła je niczym najukochańsze dzieci, niemowlęta.
Kobiety są w naszych sercach, jak plakaty na murach. Aby zasłonić pierwszy, naklejamy drugi, który go zupełnie przykrywa. Może jeszcze dopóki klajster jest miękki, a papier wilgotny, przeświecają barwy dawnego plakatu. Ale wkrótce nie ma po nim śladu. Jeżeli zaś ostatnio przytwierdzony afisz odkleja się, wtedy zostają usunięte obydwa razem, a pamięci i serce staja się nagie, jak mur.
Gdy przelać sen na papier, traci on wszystkie kolory. Atrament, którym piszemy, zdaje się rozwodniony czymś, co ma zbyt duży związek z rzeczywistością, a my odkrywamy, że jednak nie jesteśmy w stanie oddać tego niewiarygodnego wspomnienia. Zupełnie tak, jakby nasze wewnętrzne ja, wyzwolone z okowów dnia i obiektywizmu, lubowało się w uwięzionych emocjach, które zostają pospiesznie zduszone, jak tylko spróbujemy je przetłumaczyć.
Stał nad nią, ukryty w mroku. Cień przysłaniał jego twarz. Nie mogła prawie niczego dostrzec. - Więc zawrzyjmy pakt. – widziała tylko jego czerwonce świecące oczy i dłoń, którą chwycił jej rękę. Podsunął papier, a ona machnęła na nim słabo krwawą linię. On również wziął na palce trochę kropli czerwonego atramentu z jej rany. Skrobał nim biały papier. – Więc przysięgasz? - Przysięgam. – co innego mogła powiedzieć? Chodziło o jej życie. Zakasłała lekko, krztusząc się. Nawet palcem drgnąć już nie mogła. Opadała z sił. Zagryzła wargę, mrugając parę razy, patrząc niewyraźnym wzrokiem. - Wiedz, że pakt jest nieodwracalny chyba, że sam go podrę lub zniszczę. Przysięgasz? Spadło więcej deszczu przysłaniającego pola widzenia. Dziewczyna przełknęła cicho ślinę. Zawahała się, lecz po chwili odparła. - Przysięgam. Pergamin spłonął, a dziewczyna zasnęła.
Nie ma nic gorszego niż skończyć dobre sranko, sięgnąć po papier i stwierdzić, że pojemnik jest pusty. Nawet najpodlejsza ludzka istota na świecie zasługuje na to, by móc sobie dupę podetrzeć. Zdarzało mi się czasem nie znaleźć papieru. Zaczynasz wówczas szukać tych podkładek pod tyłek i stwierdzasz, że one również zostały zużyte. Wstajesz, patrzysz na kibel – a tu okazuje się, że te, na których siedziałeś, powpadały do wody. No i co możesz wtedy zrobić? Bardzo niewiele. Mnie w takiej sytuacji najbardziej satysfakcjonowało podtarcie sobie dupy własnymi gatkami, wrzucenie ich do michy, spuszczenie wody i zatkanie sracza.
Czekaliśmy i czekaliśmy. Wszyscy. Czy ten łapiduch nie wie, że od czekania ludziom
odbija szajba? Ludzie czekają przez całe życie. Czekają na lepsze czasy, czekają na śmierć.
Czekają w kolejce, żeby kupić papier toaletowy. Czekają w kolejce po pieniądze. A jak nie
mają szmalu, to czekają w jeszcze dłuższych kolejkach po zasiłek. Człowiek czeka, żeby
położyć się spać, i czeka, żeby się obudzić. Czeka, żeby się ożenić, i czeka, żeby się rozwieść.
Czeka na deszcz, czeka, aż przestanie padać. Czeka na posiłek, a kiedy go zje, czeka na
następny. Czeka w poczekalni u psychiatry razem z bandą pomyleńców i sam nie wie, czy jest
jednym z nich
-Bardzo proszę o wydanie mi zaświadczenia - tocząc dzikim wzrokiem powiedział z wielkim naciskiem Mikołaj Iwanowicz - zaświadczenia, gdzie spędziłem dzisiejszą noc. -W celu okazania komu? - surowo zapytał kocur. -W celu okazania żonie - stanowczo powiedział Mikołaj Iwanowicz. (...) -Zaświadcza się niniejszym, że okaziciel niniejszego zaświadczenia, Mikołaj Iwanowicz, spędził wyżej wymienioną noc na balu u szatana gdzie został zaangażowany jako środek lokomocji... otwórz, Hella, nawias, a w nawiasie napisz "wieprz". Podpisano - Behemot. -A data? - pisnął były wieprz. -Dat nie wpisujemy, z datą dokument byłby nieważny - powiedział kot składając niedbały podpis. Potem wyjął skądś pieczątkę, chuchnął na nią urzędowo odbił na papierze słowo "zapłacono" i wręczył ów papier lokatorowi z parteru.
zatem chodźmy, panno Billy. — U drzw i na najwyższym piętrze lekko dwukrotnie zapukał.
- Możesz wejść, Pete — rozległ się z wewnątrz głos Cyryla, który nie był zbytnio serdeczny, ani też zachęcający.
— Pete, istotnie! — zaśmiał się Bertram. — Masz gości, młodzieńcze! Otwórz drzwi, panna Billy wybrała się na zwiedzenie twojej „warstw y".
Rozległy się pośpieszne kroki, drzwi się otwo- rzyły i oczom ich ukazała się twarz Cyryla roz­ jaśniona wymuszonym uśmiechem.
- Proszę, chociaż lękam się, że niewiele jest tu do zobaczenia — rzekł.
Bertram przyjął patetyczną pozę.
Panie i panowie, znajdujemy się w legowisku lwa.
- Cicho bądź, Bertramie — strofował go Cy­ryl.
On jest naprawdę lwem — powiedział Ber­tram przyciszonym głosem — ale będziemy go na- zywali tak, jak sobie tego życzy „człowiekiem m uzyki".
— Jestem raczej czymś w rodzaju katarynki, któ­rą się nakręca przy pomocy korby — najeżył się Cyryl.
Bertram uśmiechnął się.
— Przy pomocy korby, powiadasz? Ja bym ośmielił się zaprzeczyć!
Ruchem pełnym zniecierpliwienia Cyryl odwró-cił się na pięcie. Bertram znowu powrócił do swego patetycznego tonu.
Macie państwo pracownię tego człowieka _ recytował. — Po prawej stronie widać jego na­ rzędzia tor... chciałem powiedzieć, jego instru­ menty — pianino, flet i t. d. Po lewej stoi biur­ ko, a na nim pióra, papier, guma do wycierania, atrament i znaczki pocztowe. Wymieniłem to wszystko dlatego, że właściwie mało tu jest rzeczy do wymienienia. Przez otwarte drzwi możemy widzieć dalsze pokoje apartamentu, lecz zawierają one jeszcze mniej ciekawych rzeczy, niż ten pierwszy. Tylko ze względu na tradycję, w jednym z pokojów stoi kanapka, a w drugim dwa krze­sła.
Jak dopadnie cię panika, to po tobie
Jednak panika nie jest najlepszym doradcą mordercy.
To coś więcej niż strach, to panika. Panika nie do opisania. Przerażenie. Męka. Sytuacja bez wyjścia. Nienazwany lęk, którego nie sposób okiełznać, bo nie wiadomo, skąd się bierze.
Na szczęście, kiedy wpadają w panikę, popełniają zazwyczaj błędy.
Książ­ki w tę i we w tę. Czy­tać powie­ści, pisać pa­mięt­nik. Pa­pier w dło­niach, cisza w ustach.
Panika jest chorobą zaraźliwą, zwłaszcza w sytuacjach, gdy nic nie wiadomo i wszystko zmienia się z chwili na chwilę.
...panika jest naturalną reakcją, pojawia się pod wpływem stresu, który powinien nas zmobilizować i skłonić do ucieczki.
Znikam w jego mocnych ramionach i po raz pierwszy od dawna moim odruchem nie jest wszechogarniająca panika i chęć ucieczki.
Strach może być siłą destrukcyjną, ale może też być twórczy. Może pomóc w ocenie sytuacji, trzeba tylko umieć go opanować. Zdusić, by nie przerodził się w panikę.
„Miewamy niepokoje, lęki, koszmary senne, ogarnia nas panika, cierpimy z tego powodu na bezsenność. Dzieje się tak, bo jesteśmy ludzcy. ”
Kocham Cię Katy. Zawsze kochałem i zawsze będę - powiedział zdławionym, zachrypniętym głosem podszytym paniką.
Huki eksplozji są na swój sposób ekscytujące. Pod pancerzem człowiek nie wpada tak szybko w panikę, a poza tym jesteśmy przyzwyczajeni do tych odgłosów.
Wiem dokładnie, co czujesz. Strach przed nieznanym jest najgorszy. A kiedy nie masz pod stopami pewnego gruntu, wpadasz w panikę.
Uwielbiał zapach strachu. Miał wrażenie, że panika ofiar jest czymś namacalnym, wibruje nad jego głową, wsiąka w skórę, oblepia go.
Doświadczenie podpowiadało, że współpracownik, który wpada w panikę, może się stać najgorszym przeciwnikiem. Liczba popełnianych błędów rośnie wówczas lawinowo.
Mózg, który nie czuje się otoczony troską, staje się bardziej wrażliwy na stres i zostaje zdominowany przez systemy przetrwania - strach, panikę i wściekłość.
Biegła. Biegła ile sił w nogach. Choć zmęczenie i panika przenikały się wzajemnie, tworząc destrukcyjną mieszankę niemocy, coraz bardziej wwiercającą się w jej mózg i duszę.
Ludzie nie obawiali się tego, że spotka ich coś złego, w rzeczywistości umierali ze strachu przed tym, co będą czuli, gdy najgorsze już się wydarzy. Przed tym cierpieniem, paniką, uczuciem rozpadania się na kawałki i duszącej bezradności.
Przy stole przez moment powiało grozą. Kamie dreszcz przeleciał po plecach, kiedy przypomniała sobie panikę, jaka ja ogarnęła, gdy dotarło do niej, że rąbnęła dowód rzeczowy z miejsca zbrodni.
Uważają, że słowo pisane to magia. Słowa na papierze wprawiają je w panikę. Widzisz ich miecze? Gdyby w pobliżu pojawił się prawnik, ostrza zaczęłyby lśnić błękitnym blaskiem.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl