Czwarty tom Mrocznej Wieży wnosi już jakieś konkrety odnośnie tajemniczej przeszłości Rolanda, która zmieniła całe jego życie.
Dzieje się tu mnóstwo a bohaterowie naprawdę mają co robić. Nie ma tu zbyt wielu scen akcji, jednak dzięki retrospekcjom fabuła powieści wydaje się przez to bardziej urozmaicona i kolorowa, jednocześnie diametralnie różniąc się od poprzednich tomów swoją dość zastanawiającą (???)konstrukcją. Autor bowiem podzielił ten tom na dwie części z których jedna jest jakby dalszą częścią historii z "Ziem jałowych", drugą stanowi relacja głównego bohatera opowiedziana pozostałym uczestnikom wędrówki w ciągu jednej nocy i rozciągająca się na ponad połowę objętości książki. Nie do końca rozumiem cel "upychania" tak objętościowo dużej retrospekcji w teraźniejszości, równie dobrze mogłaby to być zupełnie odrębna opowieść, no ale widocznie autor uznał, że tak musi być a czy przez to czyta się lepiej czy gorzej, to już kwestia dyskusyjna.
Nie mniej jednak ta część ma swój urok i pomimo zbyt przydługiego rozwleczenia niektórych wątków wcale mnie dziwi, że sporo czytelników uważa tę część za najlepszą z wszystkich ośmiu tomów. Osobiście nie mogę się do tego odnieść, ponieważ pozostała "czwórka" tomów ciągle przede mną więc nie mam możliwości porównania tego tomu w stosunku do pozostałych ale - póki co- jestem na tyle zaciekawiona wydarzeniami w MW, że nie mam żadnego problemu z sięgnięciem po kontynuację.