Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "lat co dobija", znaleziono 88

Czasem dobija mnie sposób, w jaki giną ludzie.
Czasem dobija mnie sposób, w jaki giną ludzie.
Nic mnie tak nie dobija jak ta bezradność. To, że musisz grzecznie przypominać ludziom, by coś zrobili dla ciebie.
Od chwili, w której Iwona uświadomiła mu, kim była martwa kobieta pływająca w pobliżu jego łodzi, sądził, że z jakichś nieznanych mu bliżej powodów przeszłość dobija się do drzwi jego życia.
Czuję się jak rozbitek dryfujący po oceanie. Woda niesie tratwę w nieznane. Chcę stanąć na lądzie, złapać grunt pod nogami, tymczasem dobijam do bezludnej wyspy. W teorii osiągam cel, w praktyce nic z tego nie wynika.
W chwilę później Margaret dobijała się do drzwi. Carrie przytrzymywała je trzęsącymi się rękami.
- Nadejdzie Dzień Sądu! - wyła Margaret. - Umywam ręce! Zrobiłam co mogłam!
- To samo powiedział Piłat - wyszeptała Carrie.
Czasami chciałbym wiedzieć mniej. Wiedza medyczna w takich sytuacjach nie pomaga, a przeszkadza, dobija jeszcze bardziej. Siebie nie mogę oszukać. Chociaż pocieszam dzięsiątki ludzi, to sam siebie nie potrafię podnieść na duchu.
Dlaczego mądre wnioski przychodzą do nas, kiedy już jest za późno?/.../Dlaczego zaczynamy wartościować w wieku trzydziestu lat? Dlaczego doceniamy miłość i prawdziwe więzi, mając dopiero lat czterdzieści? Dlaczego pojmujemy igraszki losu i chichot historii kiedy dobijamy do pięćdziesiątki?
Utracił coś bardzo cennego; tracił ten czas, kiedy dobijamy powoli do brzegu i nie chodzi tu bynajmniej o nieuniknioną śmierć. Chodzi bardziej o piękny wiek dojrzałości, ale dojrzałości stabilnej. Kiedy niczego i nikomu nie musimy już udowadniać, nie musimy gnać w wyścigu szczurów.
Kiedy człowiek ma dwadzieścia jeden lat, życie to mapa drogowa. Dopiero w wieku dwudziestu kilku lat zaczyna podejrzewać, że przez cały czas patrzył na tę mapę odwróconą dołem do góry, a jako czterdziestolatek wie to na pewno. Kiedy dobija się sześćdziesiątki, możecie mi wierzyć, jest zagubiony jak cholera
Dowódców zatrzymali. Obstawili, przyłożyli cekaemy, dali łopaty i kazali dół kopać. Żywcem ich zasypali, a jak kto próbował uciekać, dobijali na miejscu. Ale kilku się udało [...] Gadali, że więcej było takich mogił, ziemia się długo unosiła i jęki słychać było, jak z czyśćca.
Młody Polak, którego w szkole uczono, że społeczeństwo jego zachowało się w czasie okupacji wzorowo, a który znalazłszy się za granicą naczytuje się o dobijaniu w Polsce przez chłopów zbiegłych obozowców, ma do wyboru albo przyjąć, że za granicą działają "siły", które -nie wiadomo czemu- uwzięły się na jego naród, albo że w szkole uczono go kłamstw.
Kiedy otworzył, okazało się, że na progu stoi pomarszczony mężczyzna w kaszkiecie i ortalionowej kurtce. Był jednym z tych starych ludzi, którym wiek nie dodawał niczego pozytywnego, żadnej powagi ani grama mądrości. Za młodu facet musiał być kutasem i teraz, kiedy dobijał osiemdziesiątki, wyglądał na takiego samego kutasa, po prostu pomarszczonego.
W miłości nie ma mowy o zaszczytach, miłość to całkowite oddanie. W miłości nie dobija się targów: bierze się wszystko i wszystko się daje, wszystko za wszystko, czyli darmo. Miłość to brak wyrachowania. W miłości nikt nie musi przed nikim klękać, bo kochankowie winni być sobie równi i jeśli jedna osoba klęka na znak uwielbienia i czci, ta druga też powinna to uczynić. Miłość nie musi ulegać, bo jest wolna. Jest wolna, bo słucha samej siebie. Zakochani nie znają innych praw poza miłością.
– Był pan kiedyś na polowaniu?
– Nie – przyznałem.
– Wie pan, dlaczego myśliwy zawsze mówi „farba”, a nie „krew”?
– Nie.
– Bo jesteśmy hipokrytami. Opowiadamy, że zwierzę przyjęło kulę, jakby dostało prezent. Kładziemy, zamiast zabijać, kłujemy, zamiast dobijać, a konstrukcję, z której strzelamy do zwierzyny, nazywamy amboną, jakbyśmy byli w jakimś kościele, a nie w lesie.
– Do czego pani zmierza?
– Tylko do tego, że kiedy człowiek przyzwyczai się do takiego dwójmyślenia, to naprawdę niewiele trzeba, by przy zmrużonych powiekach zobaczyć dzika, a nie człowieka.
Mam dość takiego porządku. Ten porządek mnie dobija. Zabiera mi życie. Nie mogę już dłużej, duszę się. Podchodzę do okna, chcę je otworzyć, żeby trochę świeżego powietrza dostało się do środka. Ale okno nie chce się otworzyć. Szarpię mocniej, ale to nie pomaga. Jakub podchodzi do mnie, odsuwa mnie i mówi: – Nawet okna nie potrafisz otworzyć – syczy ze złością. Łapie za klamkę. Szarpie z całej siły. Nadyma się i odłamuje plastikową część. Myślę o sile nagle pojawiającej się w mężczyźnie, który łamie plastikowe klamki, niszczy ogrody, wysusza rzeki, zabija narody, gwałci, dusi, zabiera dowody istnienia. Obok niej (a może nie obok, ale poza wszelkimi kierunkami, na dnie czy na obrzeżu, nie wiadomo gdzie) jest też taka siła, która tworzy dobre rzeczy. Nie wiem. Mój mąż tworzy tylko plany wojen, mapy podległych krain, buduje fortyfikacje, umacnia swoje wojsko – rośnie w siłę, żeby skuteczniej panować nad swoim ludem, którym jestem ja
I wtedy zaczął mówić. O jego ucieczce, która jednocześnie była pogonią, wieczną, bolesną pogonią za nią. O jego szaleńczych wyprawach zwiadowczych w czasie pobytu w Iraku i Afganistanie. O jego ciągłym nadstawianiu karku za wszystko i wszystkich. O tym, jak leżał na pustyni, patrząc w gwiazdy i trzymając narysowany przez nią portret, płakał bezgłośnie, a łzy spływały mu po policzkach i wtapiały się w stygnący piasek. O jego modlitwach, aby w końcu trafiła go jakaś pieprzona zbłąkana kula, bo nie mogąc żyć przy niej, nic chciał żyć wcale. Potem przyszło opamiętanie, zrozpaczony wzrok matki, zatroskany wzrok ojca, którzy jedno dziecko już pochowali, a teraz patrzyli, jak ich jedyny syn powoli zatraca się we własnym szaleństwie. Jak wziął się w garść, decydując się na to, o czym od początku wiedział, że to jedno wielkie oszustwo. I oszukał siebie, ją, wszystkich dookoła. A teraz zranił tak wiele osób, stracił najlepszego przyjaciela i wiedział, że postąpił nie jak honorowy człowiek, którym był od zawsze, tylko jak ostatni drań i egoista. I to go też dobijało. Ale nie mógł inaczej, bo ona i Max byli dla niego najważniejsi na świecie. Gdy skończył mówić, Paulina przytuliła jego głowę do swych nagich piersi i głaskała jego ciepłe policzki. – Piotrusiu, Boże. Tak bardzo chciałabym cofnąć czas, ale nie mogę, nie potrafię. Jedyne co mogę zrobić, to dać ci tyle miłości i szczęścia, ile tylko jestem w stanie. Ty jesteś moim życiem, moją jedyną, wielką miłością, w którą wątpiłam, a która była mocna i niezawodna, tak jak ty sam. A ja to odrzuciłam. Uwierz mi, nie ma minuty, sekundy, żebym tego nie żałowała. Ale masz rację. teraz koniec. Teraz mamy siebie, należymy do siebie, od zawsze przecież, od momentu, kiedy wpadłam na ciebie w bibliotece, od tamtej chwili jesteśmy ze sobą złączeni. A teraz, przez Maxa, jesteśmy złączeni jeszcze bardziej. I już nic nas nie rozdzieli. I nikt – pocałowała go w usta, a wtedy on wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni, szepcząc jej do ucha: – Kocham cię, moja czarnowłosa dziewczynko. moja, tylko moja.
Każda twarz jest lustrem, Dick, postaraj się, żeby odbijało uśmiech.
Przeszłość... (...) Jaka w niej siła, skoro tak odbija się w naszej teraźniejszości?
My, ludzie, kobiety i mężczyźni, jesteśmy jak lustra. Odbijamy się w sobie i to jest piękne.
Każdy nosi tajemnice, które pomimo ukrywania odbijają się mimowolnie na zachowaniu.
Życie osoby wierzącej to nieustanne przedzieranie się do Boga, odbijanie od Jego milczenia.
Wolę z tobą wojować niż ucztować (...). Jeszcze człowiek nie zjadł, a już mu się odbija.
(...) nie ma czegoś takiego jak klątwa. Istnieją tylko lustra, w których odbijają się ludzkie dusze.
Bo lustro jest jak szczęście. Szczęście jest jak lustro: odbija jedynie obrazy, nigdy rzeczywistość
Ludzką dłoń można porównać do zwierciadła, w którym odbijają się wszystkie nasze cechy.
Zaklęcia, od których każdy Europejczyk odbija się jak od ściany. Bezpieczeństwo. Procedury. Przepisy.
Każdy jej krok odbijał się echem od ścian o barwie moczu, zakłócając ciszę.
Przecież nieszczęścia innych interesują nas tylko o tyle, o ile odbijają nasze własne.
Powieść to jest zwierciadło przechadzające się po gościncu. To odbija lazur nieba, to błoto przydrożnej kałuży.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl