Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "lecz dla maryi", znaleziono 515

— Na złote cycki Frei — jęknął skald i natychmiast próbował się poprawić. — Maryi… Jezu, wybacz, to Twoja Matka! Królu…
"-Gabriel, dlaczego akurat Gabriel? - Azazel mamrotał do siebie pod nosem. - Taki pozer! Kto chce zwiastować Zachariaszowi? Ja! Ja! Słyszałem, jak się wyrywał. A potem jeszcze się dopchał do zwiastowania Maryi. Durny karierowicz!"
Gabriel, dlaczego akurat Gabriel? - Azazel mamrotał do siebie pod nosem. - Taki pozer! Kto chce zwiastować Zachariaszowi? Ja! Ja! Słyszałem, jak się wyrywał. A potem jeszcze się dopchał do zwiastowania Maryi. Durny karierowicz!
Patriota - w kontekście marszów na cześć Burego patriota to Polak - katolik, posiadający przodków w AK i niemający w żyłach nawet promila krwi żydowskiej. Nosi krótko przystrzyżone włosy i namiętnie kolekcjonuje kije do baseballa. Jeżeli patriota ma żonę, to zazwyczaj regularnie ją bije, ale w zamian oddaje cześć Maryi. Jedna obrywa, druga jest wielbiona, czyli mamy taki, powiedzmy feministyczny remis.
Siedziba dyrekcji w Szczecinku położona jest nie tylko pięknie - w zabytkowym gmachu przy Zamku Książąt Pomorskich, nad jeziorem, otoczona parkiem - ale też kilka kroków od Kościoła Narodzenia Najświętszej Maryi Panny i rzut kamieniem od lokalnego browaru. Prawie drzwi w drzwi mieści się biuro posłanki PIS, byłej wiceministry środowiska Małgorzaty Golińskiej, znanej z tego, że w wielu sprawach publicznie staje po stronie Lasów Państwowych.
Dzienniarz: W poezji czy w prozie siła? Marcin Świetlicki: W prawdzie.
Marcin staje się Maciejem, Maciej staje się Mattimeem, i tak w koło
Marcin nie miał za grosz empatii i zachowywał się tak jak wielu innych znanych jej mężczyzn.
Marcin nie powinieneś myć uszu kompotem bo ci najwyraźniej pestki zostają.
Marcin dostał z Polski zwyczajną, a może jałowcową (kiełbasę), jego szef, zainteresowany polskim językiem, zapamiętał nazwę produktu prawie dobrze i rzekł: - Kał. basa. Mocz tenora - odpowiedział Marcin. "Autobiografia"
Z uwagą obserwował lądujące, a później kołujące śmigłowce. I gdy przyglądał się ich sylwetkom, nagle dopadła go pewna myśl. Spojrzał na Mi-17, a póżniej rozejrzał się wokoło. Dwa śmiglaki z biało-czerwoną szachownicą, pośród dziesiątek amerykańskich Black Hawków, Chinooków, potężnych Herculesów i jeszcze większych C-17. Kilkaset metrów dalej, za Marcinem, stała jeszcze drobniutka polska Casa. "Co my tu w ogóle robimy?" - to pytanie Marcin zadawał sobie już niejeden raz.
Marcin to młody i przystojny chłopak znający kindersztubę. Faktem jest, że bywa niekiedy szczery aż do bólu i bezkompromisowy w sytuacjach, co do których jest głęboko przekonany o swojej racji.
Marcin patrzył w sufit i gładził ją dłonią po plecach. W pewnym momencie podniosła głowę i zapytała prawie ze złością:
– Co tak późno?
– Nie rozumiem…
– Nie mogłeś mnie przelecieć dwadzieścia lat temu?
Och, ojcze opacie-westchnął. – Gdybym tylko mógł być niczym Marcin Wojownik. Wsławił się wszak byciem najważniejszym i najdzielniejszym bohaterem spośród wszystkich żyjących kiedykolwiek myszy!
Ty Korczaszko jesteś o czterdzieści lat za stary – powiedział z przekonaniem Marcin
Bardak, który przylazł dopiero co i pił coś stojąc przy ladzie.
– Nie róbcie ze mnie kaleki tylko, dlatego że mam sto lat! – wściekł się Semen.
- Sprawcy każdej z tych zbrodni ukryli zwłoki niezależnie od siebie, ale w tym samym miejscu.
-To wszystko ma sens- powiedział Marcin Zych. - Znalazłeś dwa ciała i teraz każą twoją, nawet najbardziej gównianą hipotezę, przyjmujemy z cielęcym zachwytem.
- Co tu się dzieje? - do kuchni wkroczyła mama Natki - Dlaczego macie dziurę w podłodze? - zastygła oszołomiona na widok mrocznej czeluści. - To ich dziura - powiadomił ją Marcin - I ich kuchnia - dodał Adrian - I nikomu nic do tego - ze złośliwym uśmiechem dołożył Krzysztof
Patologia” – to słowo często padało z ust Grety. Zawsze brzmiało dziwnie i jakoś tak wyniośle. Wymawiała je z niemieckim akcentem, przedłużając „i” w nieskończoność. Marcin mógł się założyć, że odkąd wprowadził się do kamienicy przy Ogrodowej, bratowa zasypiała się i budziła z tym słowem na ustach.
Czy ma to jakąś jasną stronę? Cóż, przynajmniej nie muszę się marwić, że będę drżeć z zimna lub że od mrozu spierzchnie mi skóra. Śnieżyca robi wrażenie naprawdę srogiej, a ja staram się zawsze dostrzegać to, co dobre. Nawet siedząc w kutej na miarę klatce. Piękne więzienie dla pięknego trofeum.
– Kompletnie nie rozumiem, jak policjant może chodzić na mecze – odezwał się Drzyzga.
Nowak i Zakrzewski spojrzeli na niego. Marcin Drzyzga odzywał się raczej rzadko. Pewnie dlatego wszyscy bardziej zwracali uwagę na to, co mówi.
– Futbol marny, a na dodatek musisz słuchać tych wszystkich przyśpiewek. „Policja zawsze i wszędzie jebana będzie” – wyjaśnił.
W małżeństwie wiedziałby, że chodzi o prostu sprawy, nie o wielkie filozofie. Proste sprawy, które zapobiegają gniciu organizmu. Należało więcej rzeczy robić wspólnie. Trzeba było częściej wychodzić, nawet do lasu, nawet do Wisły pojechać. Mieli tyle pieniędzy i tak mało świata zobaczyli.
Człowiek leży na kanapie, wpatruje się w tę drugą osobę i zastanawia się, dlaczego go tak niemożebnie irytuje. A problemem jest to, że każdy ma skończoną liczbę twarzy i po latach , nawet gdyby bardzo chciał, nie jest w stanie zadziwić najbliższych.
- To przecież będzie pogrzeb przyjaźni – odpowiedziała i uśmiechnęła się jak jakieś zwariowane zwierzątko.
Od kiedy pamiętał, Kasia brała udział w niekończącym się maratonie urodzin, rocznic, chrzcin, ślubów i pogrzebów.
Za wszystkimi heteronormatywnymi obyczajami kryła się obietnica wzajemności. Ty wydasz pieniądze na moje wesele, ja wydam na twoje. Dziś podaruję ci dziecięce ubranka, które oddasz mi, gdy sama będę miała dziecko. Zmuś się do zostania chrzestną, proszę, moja matka naciska, wytrzymam na chrzcinach twojego bobasa. Zorganizuję twoje panieńskie, wiedząc, że się odwdzięczysz, kiedy przyjdzie czas na mnie.
– Tęsknisz za czymś, czego nie potrafisz sprecyzować. To, za czym tęsknisz to inny świat, który już kiedyś odwiedziłaś. Wiesz, że ten, w którym jesteś, nie jest jedynym.
Nie zawsze, kiedy działo się coś dobrego, musiało potem nastąpić coś złego. Świat był miejscem, w którym ludzi wcale nie musiała spotkać kara za to, że zaspokajają swoje pragnienia.
Niby żałuję, że znowu się nie udało,tak sobie mówię, ale głęboko w środku czuję ulgę, że wreszcie minęło i świat nie każe mi tak agresywnie się cieszyć
Boi się, że do końca życia będzie tą samą osobą, tylko bardziej.
Piękno doświadczane w samotności traci na znaczeniu.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl