Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "leto dlugie", znaleziono 12

Słowo mężczyzny. Długie lata nauczyły kobiety, ile jest warte.
Nieraz widział, jak walka między dwoma mężczyznami stawała się początkiem przyjaźni, przyjaźni trwającej długie lata.
Przez wszystkie lata szukał miłości i podziwu, a tam głupi chłopak miał jedno i drugie, skrystalizowane w rzadką perłę, oprawioną w najdrogocenniejsze kamienie prostoty, czystości i dobroci.
Przez tyle lat była tuż obok mnie, na wyciągnięcie ręki, ale pogrążony w swoim świecie, przestałem ją zauważać. Teraz każda minuta bez niej była stracona. Tak bardzo chciałbym odzyskać te długie miesiące i lata rozdzielenia.
(...) przez długie miesiące lub lata życia z toksykiem on podstępnie pozbawił Cię wiary w siebie i poczucia własnej wartości. Sprawiał, że czułaś się przy nim jak człowiek drugiej kategorii. Uzależniał Cię od siebie, od tych szczątek dobrych chwil, których z jego strony tak bardzo pragniesz.
Patrzył w milczeniu, jak ciało powoli się oddala. Nadal nie czuł satysfakcji. Nie spodobało mu się to, bo liczył, że będzie się karmił tym uczuciem długie miesiące, a może nawet lata. Ogarnął go zawód, tym większy, że zdawał sobie sprawę ze swojego położenia. Wiedział, że kiedy przyjdzie czas zapłaty, nie będzie mógł odmówić.
I nie popełniay błędu, mówiąc o zmienności naszej osobowości, ale o domniemanej stałości biologicznej, bo temu przeczą realia. O ile bowiem część z nas się nie zmienia przez długie lata życia, to z wieloma rzecz ma się zupełnie inaczej. Zwłaszcza nasz mózg podlega nieustannym modyfikacjom. Poczucie, że nasza natura jest zmienna, doskonale odpowiada więc przemianom tego narządu, który tworzy nasze myśli.
-Jesteś uzdrowiony śmiertelniku. Otrzymałeś w nagrodę dodatkowe lata bezwartościowego życia. Niestety, wszelka doskonałość budzi we mnie wstręt i to samo musi dotyczyć mych umiłowanych dzieci.
-P... panie, nie czuję nóg!
-Obawiam się, że są martwe. To cena uzdrowienia. Wygląda na to rzemieślniku, że czeka cię długie i bolesne czołganie się ku miejscu, do którego się wybierasz. Pamiętaj dziecko, że liczy się podróż, a nie dotarcie do celu.
- Przez całe długie lata słyszeliśmy mnóstwo gadania na temat misji DRESZCZu. Jak to każdy grosz, każdy mężczyzna, każda kobieta, wszelkie zasoby - jak wszystko trzeba poświęcić na cel, którym jest znalezienie leku na Pożogę. Powiedzieli nam, że znaleźli Odpornych i jeśli tylko odkryjemy czemu ich mózgi nie poddają się chorobie, wówczas świat będzie uratowany! A tymczasem miasta się walą; edukacja, bezpieczeństwo, leczenie wszelkich innych chorób, fundacje dobroczynne, pomoc humanitarna - cały świat idzie do diabła, żeby DRESZCZ mógł robić wszystko co tylko zechce.
„W którym jest pani obecnie tygodniu?” – pytam pacjentkę poradni położniczej. Zapada długie milczenie. Niemal słyszę, jak pracują trybiki w jej głowie. Mam wrażenie, jakby kamera przesuwała się powoli po kompletnym pustkowiu. Zdaję sobie sprawę, że matematyka może sprawiać ludziom spore problemy, ale przecież odpowiedź na moje pytanie mieści się w dość wąskim przedziale od sześciu do czterdziestu – w dodatku jest to pytanie, które każdej kobiecie w ciąży zadawane jest nieskończenie wiele razy. W końcu pacjentka przerywa milczenie:
„Łącznie?”
Tak, łącznie.
„Boże, nie potrafię nawet powiedzieć, ile to już miesięcy…”
Czy ta biedaczka cierpi na amnezję? A może to tylko klon kobiety przetrzymywanej w kryjówce jakiegoś złoczyńcy rodem z filmów science fiction? Zaczynam pytać o datę ostatniej miesiączki, gdy nagle pacjentka wchodzi mi w słowo.
„Cóż, w czerwcu skończę trzydzieści dwa lata, więc łącznie to będzie chyba ponad tysiąc tygodni…”
Chryste
Przede wszystkim - uważać, aby nigdy nie zarazić się smutkiem. To najgorsza przypadłość - wystarczy raz wpuścić go w krwiobieg i już nigdy, nigdy nie będzie można się wyleczyć z tej choroby ciągłego zmęczenia i tęsknoty. Przed smutkiem trzeba się bronić siłą, przemocą wobec własnej duszy wmuszać w nią sztuczny entuzjazm, dynamikę - cokolwiek, byle nie dopuścić wewnątrz tej małej, szarej larwy, która czasem wyrasta w najczarniejsze skrzydła motyla, łaskoczącego serce i trzewia dotykiem melancholii. Nie można dopuścić, by choćby raz zakazić się tą chorobą - z czasem ów motyl wrasta w ciało, rozrasta się wewnątrz, aż pewnego dnia, budząc się rano, wstajemy i widzimy kogoś innego - szarą maskę zimowego zmierzchu, gdy łagodna pustka opadających płatków odmierza upływ sekund w długie, pozbawione wyrazu lata. Sekund, podczas których oczy zasnuwają się kurzem i pajęczyną, a mięśnie rdzewieją, zamykając nas w rzeźbach udręczonych ciał. Nie można dać się zmóc smutkowi, jeśli nadal chcemy pozostać w bezpiecznym świecie znanych obszarów, w których wszystko ma swoje miejsce, a ścieżki są jasne i proste. Nie wolno dać się opanować tej chorobie, która atakuje nasz wzrok, przepoczwarzając łagodne obrazy słonecznych dni w bezładne ciągi labiryntów o szarych, zimnych ścianach tak wysokich, że niknie wszelki horyzont nieba i widzi się jedynie nieskończoną przestrzeń szarości i czerni, rozciągającą się gdzieś wysoko. Nie wolno dać się zmęczyć tej chorobie, jeśli nie chce się zostać mieszkańcem królestwa opuszczonych, starych przedmiotów, które z nachalnością godną starca raz za razem opowiadają te same historie, zacierające się z każdym rokiem, z każdym słowem do postaci widmowych, mglistych strzępów zdarzeń bez właściwości.
W pracy nad powieścią „Cień księdza Piotra” spotkałam się z pomocą wielu osób. Były to przekazy i pamiętniki mojej matki, listy od mojej rodziny. Ważną pozycją była ofiarowana „Monografia historyczna, społeczna i gospodarcza powiatu janowskiego” opracowana przez Wacława Stefana Flisińskiego, z którym przez długie lata, aż do jego śmierci w Nowym Jorku byłam w bliskim kontakcie listowym. Wacław Stefan Flisiński, emigrant, z benedyktyńską cierpliwością i dokładnością poświęcił wiele lat swego życia studiom nad rodzinnym powiatem janowskim, nie omijając najmniejszego strumyka czy historii przydrożnej kapliczki. Drugi maszynopis jego „Monografii.” znajduje się w zbiorach Biblioteki im. Łopacińskiego w Lublinie. W twórczości DANUTY MOSTOWIN od czasu wojny zamieszkałej w USA autorki m. in. Powieści wydanej w IW PAX „Ameryko, Ameryko” oraz wielu prac naukowych i publicystycznych na temat życia Polonii Amerykańskiej - powieść „Cień księdza Piotra” stanowi ewenement szczególny. Jest to nie tylko - jak poprzednie - powieść napisana z niezwykłym talentem, darem przedstawiania znakomicie podpatrzonych sytuacji i portretów ludzi z krwi i kości, żywych, pełnych temperamentu, bez odrobiny pozy. Jest to w przeciwieństwie do pozostałych, zajmujących się głównie aklimatyzacją Polaków na obczyźnie - powieść historyczna. Bohaterowie w ich codzienności, w ich życiu osobistym i rodzinnym, z ich ludzkimi marzeniami i dążeniami - tu także usiłują się odnaleźć w obcym żywiole, w szczególnie trudnych warunkach - ale chodzi już nie emigrację, lecz o niewolę na własnej ziemi, o sprawę trwania polskości w czasie carskiego zaboru. Dwa pokolenia - ojcowie i dzieci, ale we wspomnieniach i dziadowie jeszcze, powstańcy roku 1863, i już wtedy jak legenda, jak w tajemnicy czczony sztandar - ksiądz Piotr Ściegienny. Rodziny w mieście i na wsi, ile postaci, tyle odmiennych dyspozycji psychicznych, tyle życiorysów - każdy to trochę inna próba zachowania tego, co najbardziej cenne i własne wobec nacierającej obcości. Polska, polskość - ta wielka sprawa jest główną bohaterką wszystkich utworów Danuty Mostowin, to ją wciąż obserwuje w każdej chwili życia swoich bohaterów, rozrzuconych w odległych czasach i obszarach, a przecież bardzo bliskich.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl