Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "ludzki do wiedzma", znaleziono 25

Jeśli chcesz wiedzieć jaka będzie przyszłość, wyobraź sobie but depczący ludzką twarz, wiecznie!
Nie wiedział, jak ktokolwiek może pozostać istotą ludzką - już nie wspominając o byciu Nocnym Łowcą, nadczłowiekiem - bez codziennej dawki kawy.
Nikt z nich nie wiedział, co go czeka, nikt nie pamiętał, że za każdy czyn ludzki musi zostać zapłacona
cena i dusza powinna być świadoma swoich zobowiązań.
Dobro i zło ludzkie nie były dla nich [dzieci] osłaniane żadną tajemniczością. Wcześnie wiedziały, że nędza rodzi zbrodnie, że świat jest niesprawiedliwy, a religie służą do ujarzmiania mas w ciemnocie.
Przyzwyczaiła się już do ludzkich osądów, przed Bogiem jedynie za tę złą miłość odpowiadać będzie. Ale skrzywdzić nikogo nie skrzywdziła i wystarczy, że sama dobrze o tym wiedziała, a ludzie niech sobie gadają, co chcą, skoro gęby im zamknąć się nie mogły.
Na swój sposób była twarda. Wiedziała, że wiara w jakąkolwiek naturalną sprawiedliwość jest złudzeniem, błędnym ognikiem. Cokolwiek by zrobiła, zawsze musiałoby się to skończyć totalną klęską, jak zawsze w przypadku ludzkich starań; później można tylko zadać pytanie: "Czy to już wszystko?".
Wiedziałam ,jak to jest jest ,gdy serce pęka z żalu,gdy czuje się prawie fizyczny ból wynikający z tęsknoty za przytuleniem,serdecznym uściskiem,za tym,by spać obok innej ludzkiej istoty i czuć ciepło jej ciała,za dreszczem oczekiwania na pełen miłości pocałunek
Mówię o Domu, do którego zawsze tęskni ludzkie serce. Stworzyłeś nas bowiem, jako skierowanych ku Tobie. I niespokojne jest serce nasze, dopóki w Tobie nie spocznie. (...).Ale wierz mi, że to On jest tym, Kimś, do Kogo zawesze tęskniłes w głębi serca. Chociaż sam mogłeś nie wiedzieć, że to za Nim tesknisz.
W głębi ducha czuł narastającą wściekłość, wiedział, że ta przeklęta sfora rozbudziła drzemiące w nim zwierzę. Teraz, jeśli chciał na nowo zaakceptować rodzaj ludzki, zaakceptować samego siebie, musiał ich przepędzić. Człowiek nie był uosobieniem wszelkich cnót, już choćby pornografia świadczyła o pewnych ułomnościach, ale Plemię siało coś, co nie było jedynie zagrożeniem i strachem przed śmiercią. Zdołało unicestwić wszelkie nadzieje, drzemiące w najskrytszych zakamarkach ludzkich serc i umysłów. Ukazało potworność życia.
Wszystko, czego już nie ma, wszystko, co jest, wszystko, co będzie, to się znajduje w książkach (...). A kiedym ja się dziwił bardzo, ojciec pokazał mi kartkę, na której różne znaczki były i powiedział mi, że za pomocą tych znaczków mogę kiedyś wiedzieć, co robili umarli, słyszeć, o czym mówiono najdalej lub najdawniej, widzieć aż po krańce ziemi i nieba, aż po głębię duszy ludzkiej.
- Chcę ją zdobyć i zdobędę!... A jeśli mi się wymknie, to zobaczysz, jaką kolosalną maszynę zbuduję, aby się wyleczyć. I mimo wszystko to będzie wspaniałe... Ty nie rozumiesz tego, mój stary, bo inaczej wiedziałbyś, że czyn mieści już w sobie nagrodę. Działać, tworzyć, borykać się z przeciwnościami, pokonywać je lub być pokonanym - na tym polega radość i zdrowie ludzkie!
Do rzekomo boskich praw - innych, niż te odkrywane przez fizyków, czy biologów - podchodził z dystansem. Wiedział, że są ludzkimi konstruktami, produktami czasów, w jakich je wymyślono. I że niemal od początku towarzyszyła im intencja kontroli wiernych. Kościół niczym nie różnił się od innych instytucji władzy - kto tego nie widział, był, zdaniem Marka, zwyczajnie ślepy.
Łzy Okichi kapały cicho na chłopca. Był za młody, by umierać, tylu rzeczy jeszcze nie dokonał, tylu powinien się nauczyć, zaznać rozkoszy i bólu. Jak mógł umrzeć przed poznaniem tego wszystkiego?
Wiedziała jednak, że śmierć nie ma żadnego szacunku dla życia i marzeń ludzkich. Po prostu zabiera, kogo chce, i nikt nie może wytargować
od niej więcej czasu.
Mam na imię Vincent, jak powiedziała Mina, i jestem mentalistą. Znaczy to, że uczyniłem zawód z tego, by wiedzieć, jak manipulować ludzkim umysłem i zachowaniem. Z oczywistych względów jest to możliwe dopiero wtedy, gdy mniej więcej wiemy, jak funkcjonuje człowiek. Jednak nie jestem psychologiem ani terapeutą, tylko wykorzystuję moją wiedzę, by zapewnić ludziom rozrywkę.
Ludzie lubili też tańczące świnki. I baranki w kapeluszach. O ile Śmierć wiedział, jedynym powodem dowolnych ludzkich kontaktów ze świniami i owcami był fakt, że stanowiły preludium do kotletów i kiełbas. Dlaczego więc na tapetach w dziecinnych pokojach nosiły ubrania, pozostawało dla niego tajemnicą. Patrzcie, kochane dzieci, to ich właśnie będziecie jeść...
Odsłonię ci w kilku słowach wielką tajemnicę ludzkiego życia. Człowiek zużywa się przez dwa instynktownie spełniane akty, które wyczerpują źródła jego istnienia. Dwa słowa wyrażają wszelką formę, którą oblekają owe dwie przyczyny śmierci: CHCIEĆ i MÓC. Między tymi dwoma kresami ludzkiej czynności istnieje inna forma, którą obierają mędrcy, i jej to zawdzięczam moje szczęście i moją długowieczność. Chcieć spala nas, a móc niszczy; ale WIEDZIEĆ zostawia nasz wątły ustrój w stanie stałego spokoju.
- Zawsze byli hermafrodyci, Cal. Zawsze. Platon napisał, że pierwsza istota ludzka była hermafrodytą. Wiedziałeś o tym? Pierwsza osoba składała się z dwóch połówek, jednej męskiej, a drugiej żeńskiej. Następnie te dwie części rozdzieliły się. Dlatego wszyscy ciągle poszukują tej drugiej połówki. Wszyscy oprócz nas. My już posiadamy obie połówki.
Servaz wiedział, że nowe cele do czasowych zatrzymań w podziemiach są o wiele mniej paskudne niż na Rempart- Saint- Etienne, ale wiedział też, że w niektóre noce miejsce zasiedlone przez trzeźwiejących pijaków, napakowanych testosteronem chuliganów i prostytutki potrafi się zamienić w prawdziwe ludzkie zoo, w którym trudno zmrużyć oko. Dla nieprzygotowanego człowieka - czyli zasadniczo każdego przeciętnego obywatela, który nigdy nie miał na pieńku z policją- takie otoczenie na dłuższą metę może się okazać straszliwie wyczerpujące. Machina do łamania niewinnych i hartowania winowajców, pomyślał. Liturgia, na którą składają się wrzaski, wypowiadane szeptem pogróżki, obelgi, jęki, zduszone szlochy, rozpacz, poczucie zagrożenia i strach. Wiedział też, że ostatnia godzina wlecze się tam w nieskończoność.
Historia jest często produktem bezmyślności. Jest bękartem ludzkiej głupoty, płodem zaćmienia, idiotyzmu i szaleństwa. W takich wypadkach jest robiona przez ludzi, którzy nie wiedzą, co czynią, więcej – nie chcą wiedzieć, odrzucają taką ewentualność z odrazą i gniewem. Widzimy ich, jak zmierzają ku własnej zagładzie, jak sami szykują na siebie wnyki, jak zawiązują sobie pętlę, jak pilnie i wielokrotnie sprawdzają, czy te wnyki i pętle są mocne, czy będą wytrzymałe i skuteczne.
Susan była osobą rozsądną. Wiedziała, że to poważna skaza jej charakteru. Coś takiego nie czyni człowieka sympatycznym ani – co wydawało jej się najbardziej niesprawiedliwie – nie gwarantuje, że ma rację. Ale daje stanowczość sądów, a w tej chwili bardzo stanowczo uznała, że to co się dzieje wokół niej, w żadnym przyjętym sensie nie jest realne.
To nie problem. Realna nie jest też większość kwestii, które zajmują istoty ludzkie. Ale czasami umysł nawet najrozsądniejszej osoby napotyka coś tak wielkiego, tak złożonego, tak obcego wszelkim próbom zrozumienia, że umysł ów rezygnuje z prób i zaczyna sobie opowiadać o tym historie. Kiedy już zrozumie te historie, ma poczucie, że zrozumiał to ogromne i niepojęte coś. A to wszystko, Susan wiedziała dobrze, było historią opowiadaną sobie przez umysł.
Człowiek czynami swymi przedłuża własne istnienie, bo jeśli wspomni czasem o tych wiekach, kiedy jego już nie będzie, to wyobraża sobie, że jednak pozostanie wówczas jeszcze jakiś ślad jego pracy, i tak we własnych myślach staje się sam obecnym tej przyszłości, na którą już nie będzie patrzył żywymi oczyma. Ale do tego potrzeba mu wiedzieć, że będą po nim istnieli ludzie, którzy jeśli już nie wspomną jego imienia, to przynajmniej, nie wiedząc o tym, będą z jego pracy korzystać. To jest nieodzowny warunek życia jego czynów. Bo dzieła ludzkie są jak ludzie sami: żyją lub umierają. Dzieło, które żadnej zmiany w niczyjej świadomości nie powoduje, jest martwe.
Jeszcze jeden raz. Ten najtrudniejszy. Najtrudniejszy właśnie dlatego, że ostatni. Teraz ryzyko jest największe. Emil dobrze o tym wiedział. Dziesiątki razy był świadkiem, jak ludzie potykają się na ostatnich metrach, są nieuważni, działają w złudnym poczuciu bezpieczeństwa. To ludzkie i zrozumiałe. Każdemu może się zdarzyć. Kiedy cel jest już blisko, ma się wrażenie, że się go osiągnęło. Człowiek zaczyna żyć życiem poza metą. Wyobraża sobie, że końcowe metry pójdą równie łatwo jak poprzednie. Myśli, że może już zacząć napawać się krajobrazem, budować przyszłość. Zaczyna tak postrzegać samego siebie, wreszcie wolnego od zmartwień. Ręka obejmuje puchar zwycięstwa, spojrzenie spoczywa na podium. Człowiek wyobraża sobie, że między nim a metą już nic nie ma. Ale tam jest wszystko.
- A niby czemu mam słuchać tajemniczych, okultystycznych kobiet? Ty prawdopodobnie w ogóle nie istniejesz! I możesz sobie lecieć z powrotem do swojego zaczarowanego zamku! Jasne?
Susan na moment odjęło mowę. Pogodziła się już z nieodwracalną tępotą większej części ludzkości, zwłaszcza tej połowy, która chodzi twardo i goli się rankiem, ale poczuła się też urażona. Nikt jeszcze nigdy nie rozmawiał w ten sposób ze Śmiercią. A jeśli nawet, to krótko.
Terry Pratchett, Muzyka duszywięcej
zabawnanazwa - awatar
Dodał/a:
zabawnanazwa
5 osób to lubi
TY MI TO ZARZUCASZ? STOISZ TAK W TEJ SWOJEJ ŚLICZNEJ SUKNI I ŚMIESZ MI TO ZARZUCAĆ? TY? TY MÓWISZ O ZMIENIANIU ŚWIATA? CZY POTRAFISZ ZNALEŹĆ W SOBIE DOŚĆ ODWAGI, BY WZIĄĆ TO NA SIEBIE? WIEDZIEĆ, CO TRZEBA ZROBIĆ, I ZROBIĆ TO, NIE OGLĄDAJĄC SIĘ NA KOSZTY? CZY GDZIEŚ NA ŚWIECIE ZNAJDZIE SIĘ CHOĆ JEDNA LUDZKA ISTOTA, KTÓRA WIE, CO TO ZNACZY OBOWIĄZEK?
W miłosnym uniesieniu nie dostrzegł, że z ust wysunęły się jej potężne kły, a oczy przybrały barwę tak jasną, że aż porażały. Chwyciła z całych sił Kajfasza wskakując na niego. Oplątała mu nogi własnymi i pochwyciła głowę, w końcu wbiła zęby w jego szyję. Odgryzła kawał mięsa i wypluła je. Z szyi Kajfasza trysnęła krew, a ten przeraził się, ale nie mógł już uciec. Nie miał zbyt dużo sił, a potężny i nadludzko silny uścisk dokonał reszty. Rachel dopadła miejsce, z którego płynął upragniony napój i sączyła go w siebie, dopóki nie wypiła wszystkiego. Kajfasz zgasł, a nasycona Rachel poczuła ulgę i obrzydzenie. Wzięła jego ciało i jedną ręką wyrzuciła na brzeg. Przeraziła ją perspektywa posiadania tak ogromnej siły. Nazbierała drewna, rozpaliła ogień i wrzuciła jego ciało, paląc do tego stopnia, że nie dało się w nim poznać człowieka. - Kim ja jestem? - powtarzała w myślach. Pytania te nie miały jednak żadnego sensu. Rachel stała się zależna od ludzkiej krwi, nie wiedząc o tym. Była wściekła na Uziela, który nie uprzedził jej. Sam jednak wiedział, że mogą być kłopoty, dlatego chciał zabrać ją do swojego świata, do źródeł szerwy. Cena życia oznaczała przemianę.
Boisz się mnie? – zapytał tym swoim uwodzicielskim, śpiewnym głosem. - A powinnam? – Teraz to ona wyciągnęła ku niemu dłoń. Nie cofnął się przed jej dotykiem, chociaż początkowo miał taki zamiar. Pozwolił, aby musnęła jego twarz, aby odgarnęła mu z czoła niesforne kosmyki. Od lat nikt go nie dotykał, nikomu nie pozwalał się do siebie zbliżyć, ale dotyk tej dziewczyny sprawiał mu przyjemność, dawał mu namiastkę czegoś ludzkiego, czegoś, o czym już prawie zapomniał. Chciał powiedzieć jej, że powinna uciekać, że powinna natychmiast wyjechać stąd, zaszyć się w jakimś ustronnym miejscu, gdzie by jej nie wytropił. Gdyby tak jednak się stało, wiedział, że przez resztę życia szukał by jej i nic by nie mogło go zatrzymać. To, co przepowiedziała Caroline, stało się faktem i oto miał przed sobą dziewczynę, która trzymała w swoich dłoniach jego los. Elizabeth czekała na odpowiedź, ale ponieważ jej nie otrzymała, ponowiła swoje pytanie. – A powinnam? Przecież to ty uratowałeś mi życie. Musisz być dobrym człowiekiem. Zaśmiał się krótko, tak jakoś nienaturalnie, ale mogłaby przysiąc, że jego twarz rozpogodziła się, już nie była taka posągowa. - Człowiekiem? Dobrym? - powtórzył z niedowierzaniem, tak jakby jeszcze raz chciał usłyszeć te wyrazy. – Odkąd tylko istnieję, nie słyszałem, aby ktoś mnie tak nazwał. – Znowu spoważniał. - Dla mnie jesteś najwspanialszym bohaterem – zapewniła gorąco. – Naprawdę jestem wdzięczna losowi, że postawił cię na mojej drodze. - Nie powinienem tu być. – Odsunął się od niej i potrząsną głową. Jego czarne włosy dziś nie były związane w kucyk. Swobodnie okalały jego smutną twarz i opadały na ramiona. Chciał się wycofać, ale powstrzymała go. - Zostań. – To była prośba, której nie mógł odmówić. Wahał się jeszcze przez chwilę - odejść było łatwiej niż zostać. Odchodząc, dalej pozostałby sobą, zostając, skazywał się na męki… Siebie i ją. Nie mógł jednak jej zostawić. Ta dziewczyna była częścią jego duszy, człowieczeństwem, które myślał, że stracił bezpowrotnie. Już sam fakt, że stał tu przy niej, że uratował ją wcześniej, że rozmawiał z jej bratem… Tyle osób go widziało i wszystkie nadal żyły. Zazwyczaj jego twarz była ostatnią rzeczą, jaką człowiek widział przed wydaniem ostatniego tchnienia.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl