Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "macie perla nowe", znaleziono 46

- Do picia trzeba mieć zdrowie.
Po co pić prosecco, skoro można mieć prawdziwego szampana?
- Masz wino?
-Teraz będziesz pić?
- Oczywiście, najpierw wino, potem test, bo jak się okaże, że jestem w ciąży, to nie będę mogła pić.
- Nie pijesz? - zapytał, wskazując na moją wodę.
- Unikam - przyznałem, odkręcając butelkę.
- Kto nie pije, ten kapuje - zauważył.
Wzruszyłem ramionami. Nie miałem zamiaru reagować na jego zaczepki.
Jak masz dwadzieścia lat i całą noc pijesz, to rano wstajesz wypoczęty i radosny. Jak masz trzydzieści lat i całą noc pijesz, to rano wstajesz i czujesz, że całą noc piłeś, a w wieku czterdziestu lat całą noc spokojnie śpisz, a rano czujesz się tak, jakbyś całą noc pił.
- Jaką masz radę dla młodych pisarzy?
- Pijcie, dupczcie i palcie masę papierosów.
Nieważne z kim przyszedłeś, nieważne z kim piłeś, ważne, kto się tobą zaopiekował jak nie miałeś już siły.
I ty miałaś do mnie pretensje o picie? Gdybym opróżnił cztery beczki, padłbym trupem.
Dlatego właśnie nie jesteś smokiem.
Tymczasem nasza szczęśliwa passa skończyła się tak, jak wszystkie szczęśliwe passy się kończą. Mieliśmy bardzo mało pieniędzy i piliśmy wino.
Powiem szczerze: byłem przerażony życiem, tym wszystkim, co człowiek zmuszony jest robić tylko po to, by mieć na jakąś strawę, kąt i odzienie. Dlatego właśnie nie wstawałem z łóżka i piłem. Kiedy pijesz, to świat nadal gdzieś tam sobie istnieje, ale przynajmniej na chwilę zdejmuje Ci nogę z gardła
Miała zaledwie dwadzieścia pięć lat, a w swoim dossier liczne kradzieże, włamania, a nawet pobicia. Piła codziennie, dwa razy dziennie.
Płakała nad nim, bo nie potrafiła sobie wyobrazić, jak można tak długo żyć bez powietrza. Jak można wstawać rano i wiązach sobie krawat, pić kawę i iść do pracy, gdy nie ma się czym oddychać? Jak można spoglądać w oczy każdemu nowemu dniowi, nie mając nadziei?
Po powrocie do Los Angeles znalazłem taki hotel, tuż obok Hoover Street, zamknąłem się w pokoju i zacząłem pić. Piłem, nie wychodząc nawet z łóżka, przez jakieś trzy czy cztery dni. Nie mogłem się przemóc, by wziąć do ręki gazetę z ofertami. Sama myśl o tym, że znowu znajdę się naprzeciw jakiegoś siedzącego za biurkiem faceta i będę mu musiał opowiadać, jak mi zależy na pracy, jakie mam nadzwyczajne kwalifikacje, była dla mnie nie do zniesienia. Powiem szczerze: byłem przerażony życiem, tym wszystkim, co człowiek zmuszony jest robić tylko po to, by mieć na jakąś strawę, kąt i odzienie. Dlatego właśnie nie wstawałem z łóżka i piłem. Kiedy pijesz, to świat nadal gdzieś tam sobie istnieje, ale przynajmniej na chwilę zdejmuje ci nogę z gardła.
Obiad je się sztućcami, szampana pije się z kieliszka, a mleko ze szklanki. Ktokolwiek robi inaczej, musi mieć gdzieś zasady. A przecież zasady są dobre. Pozwalają nam ogarnąć ten cały bajzel zwany życiem.
Nie miała za­mia­ru prze­spać życia! Chcia­ła czer­pać z niego gar­ścia­mi, bawić się, wkra­czać w do­ro­słość z grupą faj­nych zna­jo­mych. Nie piła al­ko­ho­lu, nie pa­li­ła pa­pie­ro­sów i nie ro­bi­ła głu­pot, ale, do cho­le­ry, chcia­ła czuć, że żyje.
Piłeś- odparła oskarżycielsko. Eragon zastanowił się chwilę i musiał się zgodzić, miała rację. Wyraźnie wyczuwał jej dezaprobatę, powiedziała jednak tylko : Rano nie będę ci zazdrościć. Nie-jękną Eragon- ale Brom będzie. Wypił dwa razy tyle co ja.
Kochana, ja do niczego cię nie będę zmuszać, ja ci niczego radzić nie będę. Rób, jak uważasz. Ale, kurwa, jak się teraz wycofasz, to jesteś głupsza niż myślałam. Ani mi się waż, idiotko! Słuchaj mnie uważnie: masz zarobić tyle szmalu, żeby do końca życia jeździć do ciepłego i pić drinki.
Chcąc nie chcąc, Artur zgodził się na pożegnalne picie, chociaż czuł już, że alkohol zaczynał mu tańczyć we krwi. A nie chciał się upić. Po pierwsze dlatego, że zamierzał mieć cały czas kontrolę nad tym, co się dzieje, a po drugie uważał, że wódka truje i osłabia umysł.
-"Na dzień dobry pijemy". Co za banda chlorów. Naród ochlapusów. Otworzy taki tylko gały i w banię od razu. Wszyscy narabani od świtu. A Węże robią, co chcą. Van Dyken wam tu taką Europę urządzi, że będziecie mieli po dzbanie co miesiąc na kartki.
Z chat dobiegało wycie, mężczyźni z gołymi torsami albo w bluzach chirurgicznych na krótko wychylali się na zewnątrz, żeby opróżnić miskę pełną krwi, a wyglądające jak czarownice kobiety z osłoniętymi twarzami nosiły narzędzia: piły, siekiery, maczety. To była prymitywna chirurgia, która miała tylko jednego wroga- gangrenę.
Bez tej mi­ło­ści moż­na żyć,
mieć ser­ce pu­ste jak orze­szek,
ma­lut­ki los na­parst­kiem pić
z dala od zgry­zot i po­cie­szeń,
na wła­sną mia­rę znać na­dzie­ję,
w mro­ku kry­jów­kę so­bie wić,
o bla­sku próch­na mó­wić „dnie­je”,
o bla­sku słoń­ca nic nie mó­wić.
(Gawęda o miłości ziemi ojczystej).
Jen​sen sie​dział w fo​te​lu i ga​pił się na mnie; Jensen lu​bił sie​dzieć w fo​te​lu i ga​pić się na mnie. nie mógł zro​zu​mieć, dla​cze​go je​stem taki głu​pi. bo ja je​stem głu​pi. ale księ​życ też jest głu​pi.
Pora, żebyś w końcu stad wyszedł. Masz dwie opcje. (...) Możesz stąd wyjść i żyć od nowa życiem, jakim chcesz. Albo możesz skończyć to tutaj, pomogę ci, jeśli wyrazisz chęć. Nie jestem zwolennikiem życia na siłę (...) To jak? Przynieść ci jakieś dobre proszki do tej whisky, którą tu pijesz?
- (...) Wszystko jest takie okropne.
- Co jest okropne, Jeannie?
- Ziemia. Smog, morderstwa, zatrute powietrze, zatruta woda, zatruta żywność, nienawiść, beznadziejność, wszystko razem. Jedyne, co tu piękne, to zwierzęta, ale je zabijacie, niedługo zostaną tylko oswojone szczury i konie wyścigowe. To takie smutne, nic dziwnego, że tyle pijesz.
- Masz rację, Jeannie. No i nie zapominaj o arsenałach broni jądrowej.
Nie lubił pić wódki... Nie, nie tak! Nie lubił pic sam. Nie lubił też wódki, bo to sama chemia, paskudztwo! Miała nawet symbol chemiczny, a jedzenie nie powinno, wnuczka mu powiedziała, że to C2H5OH, dlatego zdecydował się wdrożyć stara recepturę z roku bitwy pod Grunwaldem: 1410 - woda, cukier, drożdże, i właśnie sam zaczął produkować własny alkohol, który chemią nie był.
Była jak sparaliżowana, a jedynym znakiem mówiącym, że jeszcze żyje, były łzy napływające do jej oczu. – Wszystko w porządku? Zapytałem odruchowo. – Co to jest?! – krzyknęła pytająco. Jej sposób wypowiadania się zaczyna mnie drażnić. W stopniu znacznym. Odpowiedziałem, czemu nie. Jestem dobry w drażnieniu byka. – To jest maślanka. Smakuje ci? – Mocne, ale jak masz jakiś sok, to da się pić. Głos miała zmieniony, jakiś taki bardziej charczący. – Nie mam soku, ale w zasadzie to nieważne. Jej ocena mojej maślanki była dla mnie jak jakaś nagroda Nobla albo lepiej, Oscar!
– Sam sobie? Przestań! Wtedy panował chaos. Przyszedłem do policji w dziewięćdziesiątym piątym. Trzeba było mieć dużo samozaparcia i mocny łeb, żeby szybko nie wypaść na niewłaściwe tory. Piłem z ubolami, zomowcami i zwykłymi milicjantami. Gardziłem nimi wszystkimi, ale wiedziałem, że mają coś, bez czego nie przetrwam. Doświadczenie operacyjne. Nawet od uboli mogłem się czegoś nauczyć… Byłem zielony jak gówno w trawie i starałem się dowiedzieć od nich wszystkiego, żeby przeżyć. Żeby być lepszym gliną.
Ja zwyczajnie nie rozumiem, jak ktokolwiek może myśleć, że cokolwiek pisanego całe stulecia temu przez pijanych ludzi ma w sobie choć krztynę wiarygodności. I ja tu wcale nie wygłaszam żadnych osądów moralnych: w tamtych czasach musieli pić alkohol, woda była niezdrowa. Mimo wszystko zadaję sobie pytanie, jakim cudem te ich niedorzeczne historie o płonących krzakach, mannie padającej z nieba można traktować sensownie, zwłaszcza w porównaniu z wiedzą opartą na badaniach naukowych (...). A jednak tak wielu nalega, żebyśmy wierzyli w te historie, a potem jeszcze mieli czelność nalegać na innych, by też w nie wierzyli.
- Rozejdźmy się, chłopaki, będziemy udawać, że się dobrze bawimy na przyjęciu.
- Co? Masz na myśli, że będziemy pić i bić? - zapytał Głupi Jaś.
- Na litość! Nigdy bym w to nie uwierzył! - Rozbój przewrócił oczami. - Nie, ty głupku. To jest eleganckie przyjęcie. Co oznacza rozmowy o niczym i zadawanie się z innymi.
- Och, w tym możesz zdać się na mnie. Nie muszę w ogóle rozmawiać! - odparł Głupi Jaś. - Idziemy.
Nawet we śnie, nawet na eleganckim balu Fik Mik Figle wiedziały, jak się zachować.
- Piękna pogoda jak na tę porę roku, mały skunksie, czyż nie?
- Hej, chłopcze, frytki dla wszystkich!
- Piekielnie boska muzyka.
- Poproszę ten kawior bardziej wysmażony.
Alkohol poluzował jej więzy. Czuła się swobodnie. Była wolna. Zaczerwieniona i spocona, tańczyła szybko, wyzbyta zahamowań. Zachłannie, jakby nadrabiała jednocześnie i przeszłość, i przyszłość. Żegnała się z Pawłem i z tym wszystkim, czego więcej nie będzie.
Paweł wąchał delikatny zapach jej potu, perfum, szamponu do włosów. Była piękna. Jeszcze przez jedną chwilę była piękna. I młoda. Oczywiście jak na swój wiek.
Usiedli, by odetchnąć. Paweł nie chciał, aby Ewa odchorowała tę noc. Nie była nastolatką. Spędziła tydzień w szpitalu. Bał się o nią, aby się nie przeforsowała.
Ogrzany sok pomarańczowy nie smakował dobrze. Mdły, słodkawy, słabo gasił pragnienie.
– Chcę pić – powiedziała Ewa. – Zamów dla mnie nowego drinka.
– Może napijesz się soku pomarańczowego? Świeżo wyciśnięty z dojrzałych owoców. Schłodzony idealnie gasi pragnienie. Bardzo zdrowy.
– Wolę Śmierć po południu.
– Jak chcesz, ale...
– Dziękuję, że się o mnie troszczysz. Wiem, że nie powinnam pić alkoholu, bo mam łuszczycę.
– Nie zauważyłem.
– Nie udawaj. Widziałeś blizny. Jestem w tej chwili wyleczona, ale moja przyjaciółka powróci. Prędzej czy później. Nie masz pojęcia, jak rozgoniona łuszczyca paskudnie wygląda. Brzydziłbyś się mnie dotknąć.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl