Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "mamy cholera", znaleziono 161

Evanlyn pochwyciła mocniej wiosło, przedmiot z którym nie zdążyła się jeszcze oswoić. Czekała na komendę Alyss.
— No, dobra. Pamiętaj, zaczynamy od lewej. Raz... i dwa. Raz... i dwa. Nieźle. Oby tak dalej. Raz... Brr, jasna cholera! Jeżeli znów mnie ochlapiesz wyrzucę cię za burtę! Więc lepiej uważaj!
Evanlyn przemknęło przez myśl, że nie jest to właściwy sposób zwracania się do księżniczki, następczyni tronu Araluenu.
"Bycie "tylko dzieciakiem" nabrało nowego znaczenia, była to nieustająca groźba, o której nigdy wcześniej nie myśleliśmy. Cholera, jeżeli tylko by chcieli, mogliby nas wszystkich potopić w rzece. Byliśmy "tylko dziećmi". Byliśmy własnością. Należeliśmy do naszych rodziców ciałem i duszą. To oznaczało, że czekała nas zagłada w obliczu każdego prawdziwego niebezpieczeństwa ze strony świata dorosłych, a także oznaczało to bezradność, upokorzenie i złość".
Cholera! Dlaczego tak późno na to wpadła?! Przecież mogła mu zrobić zdjęcia! Była zła na siebie za to gapiostwo. No nic, w domu chyba miała jego fotki z młodości. Dobrze pamiętała, jak je paliła. Najpierw skrapiając krwią z rozciętego nadgarstka. Chciała go zaczarować. Tak bardzo pragnęła jego miłości. Tylko czasem ból był nie do zniesienia. Każde spalone zdjęcie wywoływała na nowo. Ach, te czasy, gdy zdjęcia utrwalało się na kliszy...
-Pamiętam też, jak w gabinecie Kotańskiego rozsiadł się raz psycholog, który wydał książkę o narkomanii - dodaje. Psycholog zapytał Kotana, co o niej sądzi, a Kotański powiedział mu wprost, że jest słaba jak cholera. Autor tej książki tak się wtedy wkurzył na Kotańskiego, że go opluł! A Kotański, zamiast wyrzucić go z gabinetu, napluł na niego w odwecie. W związku z tym ten psycholog znów go opluł! I tak stali i na siebie pluli!
- Bo desant polega na tym, że zeskakujesz ze spadochronem, a potem najczęściej musisz gdzieś dojść, więc nas do tego przystosowują - Pociągnąłem łyk piwa. - No i oszczędzają wachę. A co robisz, kiedy dojdziesz? Zakrztusiłem się piwem. Popatrzyła na mnie prowokująco. Nie o takie dochodzenie mi chodzi… Domyślam się, że ubierasz się i idziesz do domu. Wredna cholera. Doskonale wiedziała, o jakim “dojściu” najpierw pomyślałem. Zależy, który to raz - odciąłem się z cwaniackim uśmiechem
Możesz mówić całkiem bez zobowiązań, Garrett. Cholera, powinieneś robić to co ja. Wierzyć w każde słowo, które akurat wypowiesz, jak w wyrocznię, a rano zapomnieć o wszystkim. Wrażenie szczerości liczy się bardziej niż rzeczywista prawdomówność. Ludzie chcą wierzyć tylko przez kilka minut. Wiedzą, co jest grane. Weź na przykład tę damę, z którą dzisiaj byłem. Czy ja ją kocham? A może ona mnie kocha? Nie, do pioruna. Nie chciałaby się ze mną pokazać publicznie. Ale i tak musiałem powiedzieć wszystko co należy.
Nie zatrzymałam go. Nie zareagowałam. Nie powiedziałam kompletnie nic! Nigdy przedtem nie doświadczyłam czegoś podobnego. Odniosłam wrażenie, jak gdyby ktoś oblał moje ciało wrzątkiem. Skóra płonęła niemal żywym ogniem. Nie mogłam się poruszyć. Obserwowałam tylko jego znikającą w ciemnościach sylwetkę. Zaklęłam. Nie było w nim niczego pociągającego! Tym bardziej nie umiałam zrozumieć, dlaczego go nie odepchnęłam? Czemu, do jasnej cholery, pozwoliłam, by robił mi takie rzeczy?! Czy to wciąż ja? A może mój demon próbował wyrwać się na powierzchnię?
To prawda, że nie miałem specjalnych ambicji, ale dla ludzi bez ambicji też powinno być jakieś miejsce, lepsze niż to, które zwykle dla nich rezerwowano. No bo z jakiej, do cholery, racji, człowiek miał być zadowolony z tego, że wyrwany ze snu przez budzik, wyskakiwał z łóżka o 6.30 rano, wmuszał w siebie jakieś jedzenie, wysrał się, wysikał, umył zęby, przyczesał włosy, naużerał się z ulicznymi korkami, po to żeby dostać się tam, gdzie przysparzać miał grubszych pieniędzy komuś innemu i gdzie w dodatku oczekiwano od niego wdzięczności za to, że mu taką szansę oferowano.
– Co?! O cholera! – Pobiegłam za nim. Migiem znaleźliśmy się na dworze. Nie chciałam przerywać naszej rozmowy w takim momencie, bo czułam, że prędko do niej nie powrócimy, jednak nie miałam wyboru. Wspomnienia Remiela oraz jego wiedza o Poczekalni Dusz były teraz odrobinę ważniejsze. – Szlag by to! – zawyłam, ślizgając się na mokrych liściach. Nie wiedzieć kiedy, wylądowałam tyłkiem na środku trawnika.
Kilian podszedł do mnie i pochylił głowę, kręcąc nią z westchnieniem.
– O nie, nie, kochana. – Zarechotał, gdy wyciągnęłam rękę, żeby pomógł mi wstać. – Poleż sobie. Sama mówiłaś, że z ziemi się nie podnosi.
– Dupek!
Huba podniósł energicznie ręce i walnęło. Walnęło jak cholera, ale w bardzo nieoczekiwanym miejscu. Dwa potężne pioruny uderzyły w mury obronne zamku, siejąc spustoszenie i strach. Dwóch wojów nawet wypadło i zakończyło swój żywot pod murami. Część momentalnie uciekła, nie chcąc ryzykować swojego życia, ale wielu też pozostało, uważając, że taki spektakl wart jest ryzyka. Huba, widząc efekt swojego czaru, podniósł rękę w geście przeprosin i krzyknął: - Przepraszam! Nie tam celowałem! - Huba! Musisz skalibrować celownik, bo inaczej wszystkich dookoła pozabijasz! - Janek wyrwał się z dobrą i pomocną radą.
– Chyba coś mnie ostatnio rozprasza – dodał.
Wzięła głęboki wdech, a następnie uniosła głowę, by spojrzeć w te magnetyzujące oczy. Cholera by je wzięła. Jego całego by wzięła!
– Najwyraźniej. – Przymrużyła oczy. – Chyba czas najwyższy wyeliminować przyczynę.
Chciała go wyminąć, lecz złapał ją za łokieć i przytrzymał. W miejscu, gdzie jego palce dotknęły Marise, skóra jązapiekła. Zamierzała sprowadzić go na ziemię i raz na zawsze wyjaśnić to straszne nieporozumienie, które sama na nich sprowadziła, lecz właśnie w tym momencie Zarius nachylił się bardziej i szepnął czule:
– Niestety, przegrana sprawa.
Zabiłaby, byle tylko przestał mówić; a potem zmusiła, by powstał z martwych i by znów mogła go słuchać.
– A przyczyna zbyt słodka, żeby świadomie z niej rezygnować – ciągnął.
Pamiętasz jak Usako mówiła, że mamy szczególne umiejętności? - Tak. Złożył dwa palce i przekręcił dłoń. Pojawiły się w nich karty. - Masz talent cyrkowy? – zażartowała. Nawet się nie uśmiechnął. Rozstawił rękę i powstało pięć kart, na których zauważyła pentagramy. Rzucił je i te ułożyły się na ziemi. Zalśnił tam pentagram i w tym miejscu powstał ogień. Lina poderwała się z miejsca, wpatrując z niedowierzaniem w płomienie. Płomienie, które się nie rozprzestrzeniały, lecz tworzyły dokładną gwiazdę. - Co to, do cholery? - wychrypiała. Subaru pstryknął palcami i ogień znikł. - Cały nasz oddział ma magiczne moce. Niektóre osoby zostały wybrane przez magiczne istoty lub artefakty i obdarzone mocą. - A ty? - Ja urodziłem się taki – wyznał. – Moją mocą jest moc Yin-Yang… ty nazwałabyś ją mocą pentagramu.
Jasna cholera! – krzyknęłam na całe gardło. Moje źrenice rozszerzyły się chyba trzykrotnie. Jakieś pół mili za nami biegło sześć stworów. Były ogromne i wysokie na co najmniej dziesięć stóp – stwierdziłam to po tym, że sięgały niemal do połowy ulicznych latarni. Gnały na czterech łapach. Płonące żywym ogniem cielska miały tak wychudzone, że miejscami prześwitywały ich nagie kości. Z pysków toczyła się piana, oczy błyszczały szkarłatem, a zakończone ostrymi szpikulcami ogony fruwały w powietrzu, rozrywając na strzępy wszystko, co napotkały na swojej drodze. Odniosłam wrażenie, jakbym po raz pierwszy w życiu odczuła strach. I nie chodziło mi tu o lęk czy obawę, ale o prawdziwe, pierwotne przerażenie. W porównaniu z nimi demony były jedynie niegroźnymi karaluchami. – Można je zabić? – wyjąkałam drżącym głosem.
– Gdzie chory? – lekarz z sanitariuszem, obaj w kitlach zielonych jak zepsute mięso, weszli do kuchni.
Czuję fachowe ręce doktora obmacujące moją głowę i szyję. Bada puls w nadgarstku. To dureń. Wyjmij stetoskop, człowieku. Co! Nic nie słyszysz? Moje serce bije! Może słabo, ale bije. Jak jasna cholera! Nie dotykaj mnie tutaj, bo mam gilgotki. Lepiej przyłóż mi lusterko do ust. Nie uczyli cię tego?
– Kiedy to się stało?
– Nie wiem. Wróciłam z zakupów i znalazłam go w takim stanie.
– Jak długo pani nie było?
– Godzinę, może dwie. Najwyżej trzy.
Trzy godziny?! Na zakupach? No, jak z tego wyjdę, to z tobą pogadam. Zanosi się na poważną rozmowę, koleżanko. Tym razem ci nie odpuszczę.
– Już ostygł, proszę pani.
– Nie!
– Przykro mi.
Co ci przykro? Co ci przykro? Mojej żonie to jest przykro. Zbadaj mnie porządnie, konowale jeden. To hipotermia. Mówi ci to coś? Nie widzisz, że leżę na zimnej podłodze?
– Nic nie możemy zrobić. Musimy zaraz jechać do wypadku. Akt zgonu wystawię później.
Jakiego zgonu?! No, już! Leć, leć. Spieszy wam się, żeby dać cynk firmie pogrzebowej. Jest świeża skóra, będzie ekstra kasa.
Czasem potrzeba siły, żeby rzucić wszystko w cholerę.
Jeśli nie pielęgnuje się wiedzy, jeśli się jej nie strzeże, to ona sobie idzie w cholerę.
Jak sobie przypomnę, kto mnie namawiał na kota, zabiję cholerę - przysięgła sobie w duchu.
Po cholerę ma marnować życie na udawanie kogoś, kim nie jest, nawet jeśli tym kimś jest on sam?
Po jaką cholerę tu w ogóle przyjeżdżała? Kto powiedział, że trzeba brać udział w tym dziwacznym obrzędzie zakopywania martwego ciała w ziemi?
Watowane spodnie i wysokie buty bez sznurówek i z rozchylonymi cholewami pokryte były śniegiem, tak że mężczyzna przypominał karykaturę bałwana.
Po diabła nam w ogóle dom, skoro prawie w nim nie mieszkamy! Sprzedajmy go w cholerę i kupmy namiot. Przynajmniej okien nie trzeba będzie myć.
(...) Przychodzi chwila, że zastanawiasz się, po cholerę ten świat w ogóle został stworzony. Dobro jest towarem deficytowym, reszta to w przeważającej części zgnilizna.
Przychodzi chwila, że zastanawiasz się, po cholerę ten świat w ogóle został stworzony. Dobro jest towarem deficytowym, reszta to w przeważającej części zgnilizna".
Jestem dla was zwierzęciem, kawałkiem mięsa które można pokroić...Gdzie te czasy, gdy lekarze szczepili sobie dżumę lub cholerę, by tym skuteczniej badać rozwój i sposoby przenoszenia się choroby?
- [...] Biznes jest jak futbol amerykański, Craig. Jeśli musisz kogoś staranować, by zdobyć punkty, lepiej to w cholerę zrób, inaczej nie masz po co wkładać stroju i wychodzić na boisko.
– Musisz ten plecak wypakować, obejrzeć wszystko raz jeszcze, poczuć każdą z tych emocji. Dopiero wtedy będziesz mogła zostawić w cholerę te toboły i zrobić miejsce na nowe, dobre doświadczenia.
Nagle naszła ją myśl, że także chciałaby sobie zrobić wakacje. Rzucić to wszystko w cholerę; wyjechać, uciec, ukryć się gdzieś na końcu świata i mieć w dupie ten osypujący się zamek z piasku.
- Po cholerę strzelałeś do gliniarzy, zwialibyśmy i bez tego - Czaja znowu wszedł na wysokie obroty.
- Bo ja lubię tylko zdechłe psy, kapujesz ? I teraz, jeśli nas namierzą, to żywy się nie dam. Nie pójdę pierdzieć w pasiaki, kumasz ?
Rozbrajała mnie, nie wykonując żadnych kroków w moim kierunku. Miała mnie w garści, chociaż zwykle to ja znajdowałem się na wygranej pozycji. W naszej małej grze całkowicie mnie zdominowała. I w cholerę mnie to kręciło.
W tym domu nigdy nie byłam mile widziana. To nie jest bezpieczne miejsce, w które uderzyłabym, gdyby coś mi się działo. Dla mnie to piekło, do którego za cholerę nie chcę trafić. Żadne pomieszczenie, żaden przedmiot czy wspomnienie nie kojarzy mi się tu dobrze.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl