Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "matni do nas", znaleziono 60

Życie to pułapka albo raczej matnia
Dni zlewały się w jeden długi ciąg nieprzerwanej bezsensownej egzystencji. Wpadała z jednego więzienia do drugiego. Z jednej beznadziei w drugą. Bez możliwości uwolnienia się z tej matni. Bez szansy pomocy ani jakiegokolwiek ratunku.
Jak się nie ma kompleksów, to grozi mania wielkości.
Ale przecież los opiekuje się panienkami, które urodziły się z manią pisania.
...mania nie pozwala widzieć rzeczy takimi, jakimi są naprawdę.
(...) Wciąż brzemię białego człowieka. Wciąż ta sama mania edukacji i cywilizacji. Zwłaszcza tam, gdzie jest ropa i gaz (
Do szkoły prawie biegł, ciągnąc za sobą trajkoczącą Olę.
- Ty się lecz. To się nazywa jak ta choroba.
- Jaka choroba? (...)
-To się nazywa jakaś mania- dobiegł go glos Oli.
-Słuchaj! Manię to masz ty! I znam nawet na nią świetne lekarstwo. Klapsopiryna. Jak ci zaraz przyłożę w tyłek, to zobaczysz!
Praca z konfliktem, która nie uwzględnia odmiennych stanów świadomości jest jak szczepionka przeciw grypie podana komuś, kto znajduje się w stanie manii lub depresji
A gdy zapada wieczór, Mania zasiada do własnej nauki. Algebra, literatura, anatomia, botanika. Dzień podobny do dnia. Rutyna.
Według mnie ona nie jest normalna. U starych panien to często się zdarza. Nie chcę twierdzić, że ulegają manii zabijania, ale po prostu mają trochę pomieszane klepki.
Ta niedorzeczna mania usprawiedliwiania się! Ma się rozumieć pragnienie usprawiedliwienia się wynika z uczucia wstydu, bo przecie wstydzi się swojego braku decyzji i wiecznego cofania się.
Biel.
Kolor bez koloru, barwa bez właściwości - z każdą minutą, która oddala ją od Warszawy, od ojca i skromnego mieszkania na Nowolipkach, Mania coraz głębiej zapada się w pustkę.
Ta­jem­ni­ce są jak żar. Tlą się la­ta­mi i wy­pa­la­ją dziu­ry o nie­rów­nych brze­gach.
Zbrod­nia jest jak błoto, ubru­dzi się każdy, kto go do­tknie.
[…] dorosłość zaczyna się wtedy, kiedy człowiek nie mówi na głos o wszystkim, co myśli.
Sandra przeczytała kiedyś, że skalę miłości w rodzinie mierzy się zachowaniem w obliczu tragedii. Im bardziej odsuwasz się od bliskich, gdy boli, tym mniejsza szansa, że jeszcze kiedyś zbliżycie się do siebie.
Włożyłam brzydkie, brązowe spodnie i gryzący wełniany sweter, który zrobiła dla mnie babcia. To był codzienny strój "do roboty". To i jeszcze stara granatowa kurtka i czapka. Nic, w czym czułabym się wyjątkowo ładnie. Ale ponieważ był październik, musiałam dbać o swoje zdrowie. Tak w każdym razie mówiła babka.
Każdy ma swoje tajemnice, ale Piotr Janik uważał, że ma ich najwięcej, i musiał się bardzo starać, żeby mama ich nie odkryła. Podejrzewał, że łapała myśli w locie, zupełnie jak jego ukochane sowy.
Zauważyła, że jej przyjaciel znowu patrzy na Kaję jak na ciastko, które ma ochotę zjeść. Albo jak na piękny obraz, którego chciałby dotknąć z nadzieją, że ubrudzi sobie palce.
Wrócił do grzebania widelcem w talerzu, odsuwając na bok pięć największych pestek cukinii. Bał się, że jak je zje, to wyrośnie mu w brzuchu "takie wielkie zielone coś".
Przyzwyczaiłam się, że ona prawie nigdy nie mówi normalnie. Tylko krzyczy, warczy albo wrzeszczy.
Stałam na krawędzi mostu i zastanawiałam się, czy pójść dalej. Jeszcze nigdy podróż z wyspy na ląd nie wydawała się taka prosta. Kilkaset kroków, moja ręka na barierce i już!
Gdy się mieszka nad jeziorem, od razu wiadomo, jaki woda ma humor. Można to rozpoznać po falach, odgłosach i zapachu.
Nie lubiłam siedzieć w domu. Tata mówił, że jestem jak woda. Wciąż coś się we mnie porusza.
Nicnierobienie to zbrodnia według babki i Celiny, ale ja czasami bardzo tego potrzebowałam.
Miłość matki jest niebezpieczna, może być słodka jak miód, ale może być jak trucizna.
Majaczące za oknami drzewa pochylały się w stronę jezdni, przypominając zwiędłe łodygi kwiatów. Sandra wiedziała, że Piotr Janik mieszkał dosłownie pośrodku niczego.
– To zna­czy, że pani też za­wsze mówi praw­dę? (...) – Nie za­wsze – od­po­wie­dzia­ła po chwi­li, ale jeśli cze­ka­ła na re­ak­cję, która powie jej wię­cej o tym dziec­ku, to się prze­li­czy­ła. – Ale za­wsze się sta­ram, bo kłam­stwo jest jak tru­ci­zna. – Tru­ci­zna? – Tak, i to taka, która na po­cząt­ku sma­ku­je do­brze, a potem boli przez nią brzuch. Ro­zu­miesz?
Lu­dzie wie­dzą, że nie­któ­re słowa są jak cię­cie nożem, więc bez skru­pu­łów po­cię­li nasze serca na ka­wa­łecz­ki.
Lu­dzie wie­dzą, że nie­któ­re słowa są jak cię­cie nożem, więc bez skru­pu­łów po­cię­li nasze serca na ka­wa­łecz­ki.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl