Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "mimo pan da niego", znaleziono 39

nie da się żyć w społeczeństwie i być wolnym od niego
Nie da się wzrastać bez bólu. Nie da się bez niego czynić postępów. Cierpienie motywuje nas do wielkich osiągnięć.
...są problemy, które da się rozwiązać, i takie, których się nie da, i po prostu trzeba to zaakceptować, zamknąć za nimi drzwi i iść dalej.
Uczucia są czasem tak silne, że nie da się z nimi walczyć.
Małżeństwo to przede wszystkim zaufanie! Bez niego nie da się zbudować zdrowego związku...
Żyj, ciesz się tym życiem, korzystaj z niego i wyciągaj z niego ile się da. Gdy coś się rypnie, to przyjdzie czas na zamartwianie się o przyszłość.
Moje życie na jawie przypomina koszmar, tyle że z niego nie da się obudzić.
Jedyne potwory jakie istnieją, te, które są w głowie, da się pokonać. Ale trzeba to trenować. Trzeba do nich wychodzić i walczyć z nimi tak często jak się da. Toczyć z nimi małe bitwy, które można wygrać, potem wrócić do domu, przylepić plaster na rany i wrócić do nich znów.
Jeśli nie da rady się rozprawić z tym, co przeznaczono dla niego, martwienie się o innych nie przyniesie żadnego pożytku.
A przecież, co ma być, to będzie. Zamartwianie się, przeżywanie na zapas nic nie da. Wszystko w rękach Boga. U niego trzeba szukać ratunku.
Był pewny, że ten Żyd nie dał się nabrać... Najgorsze z nimi jest to, że w sprawach pieniężnych wszystko wiedzą i nie da się wywieść ich w pole!
Ponad wszystko... Była taka piękna... niczym anioł... - przyznał mężczyzna z nostalgia w głosie. -Chciałem, by była tylko moja, ale szybko zrozumiałem, ze anioła nie da sie posiąść... i nie da sie bez niego żyć...-dodał dziwnie przybity.
Getto nie jest wieczne. Może, jak Bóg da, Niemcy też nie będą tu wiecznie. A dom, jeśli się o niego zadba, zostanie. Dom jest cierpliwy. Dom poczeka.
Życie jest jak kołderka noworodka: za krótkie i do tego przez dłuższy okres poobsrywane, więc jeżeli jest jeszcze czyste, to trzeba z niego korzystać, ile się da całymi dniami i nocami.
Myślałem, że kiedy zerwałem z ojcem kontakt te kilkanaście lat temu, to się od niego uwolniłem. Ale myliłem się. Nie da się zerwać tych więzów. Nawet nie więzów krwi, tylko po prostu więzów.
Ed po­chy­lił się wów­czas, spoj­rzał na niego swymi szcze­ry­mi, in­te­li­gent­ny­mi ocza­mi i po­wie­dział, że kiedy głu­po­ta do­się­ga okre­ślo­ne­go dna, nie da się z nią żyć.
Są takie rany, które tylko pozornie się goją, ale jednocześnie nie da się z nimi żyć, bo bolą i krwawią za każdym razem, gdy przekonany o swoim dobrym stanie, poruszysz się zbyt mocno.
Bądź szczęśliwym człowiekiem i kochaj swe życie. Czego z niego, co tylko się da - mieszankę dobra i zła. Z porażek wynoś nowe zwycięstwa i pozwalam, aby pragnienia kształtowały twą drogę.
Tylko że są rzeczy, których nie da się naprawić. Kamienie, gdy rzucisz nimi mocno o ziemię, rozpadają się na małe kawałki i nie można ich już skleić. Nie naprawisz ich, stają się czymś innym. Innymi kamieniami. Innymi historiami.
Żałoba i poczucie straty są jak tornado. Na jakiś czas cichną, a potem znowu się odzywają. Nie da się z nimi pogodzić. Zapomnienie tym bardziej jest niemożliwe. Są niczym cień, który nigdy nie opuszcza.
Człowiek ma w sobie pierwiastek boski. Jeśli mocno wierzy, jest w stanie sam się uleczyć. Ale kiedy zechce, zadaje sobie najstraszniejsze tortury, a co gorsza, znajduje w tym perwersyjną radość. Chora głowa to jest prawdziwe więzienie, niech pan mi wierzy. Nie da się z niego uciec.
A przecież każdy zmaga się z jakimiś traumami, które gryzą go od środka. Wyłażą z nas i zachowują się, jakby chciały zrobić nam jakąś krzywdę. Trzeba czasu, by je przepracować. Choćby się było nie wiem jak pogodnym człowiekiem, nie da się z miejsca przejść nad nimi do porządku dziennego.
Andy, czasami się zdarza, że ludzie, na których polegasz zawodzą cię paskudnie. Wiem, że trudno to znieść. Ale jeśli dasz komuś wzór do naśladowania, powiesz mu, że może stać się kimś więcej, niż jest teraz, czy nawet kimś więcej, niż ktokolwiek od niego oczekuje, z reguły da z siebie wszystko, by dowieść prawdziwości twoich słów.
Umieranie obnaża, umieranie to sprawa intymna. Da się je porównać do innego aktu, podczas którego człowiek obnaża się do cna – do seksu. Jednak umieranie jest jeszcze bardziej intymne. Bo człowiek jest w tak ogromnym stopniu zdany na innych. Bo całkowicie sam się w tym zatraca. Bo tak bardzo się boi – boi się zranienia, boi się zranić tych, którzy są dla niego najważniejsi.
Doskonale jednak wiedział, że nawet najdłuższa podróż kiedyś się kończy i tam, gdzie wysiadamy, zawsze jest tak samo jak tu, wszędzie bowiem targamy ze sobą swoje fatum. Ono jest w nas, a nie na zewnątrz, jak zawieja, deszcz czy śnieg. To można zostawić za plecami, tamtego nie. Bo tamto jest jak garb, przed którym nie da się uciec. Możemy tylko stawić tamtemu czoła i to przezwyciężyć. Przynajmniej do czasu.
Tam gdzie biegła, kojoty urywały w pół słowa, jakby ktoś zatrzasnął za nimi drzwi, a był to tylko strach i zdumienie. Podniósł jej sztywny łeb z liści i przytrzymał go, jakby chciał wziąć w ręce to, czego nie da się wziąć, to, co biegło już pośród gór zrazu straszne i nadzwyczaj piękne, jak kwiaty żywiące się mięsem.
A tak misternie wielki Stwórca złożył każde życie, że jak w owocu ziarnko, jest w nim odrobina szczęścia, jest nasionko pociechy! Boleść podnosi , głód oszala, nędza egzaltuje , prześladowanie spotęgowuje człowieka – i na dnie tych klęsk zawsze znajdziesz oręż, którym je zwalczyć można . Gdy cierpienie dojdzie do kresu , z niego samego wystrzela siła przeciwna, która już uczuć go nie da.
Problemy, które nas dotyczą czy też które sami sobie stwarzamy, są paradoksalnie problemami właśnie dlatego, że ich fundamentem jest to, co jesteśmy w stanie utracić, co da nam się odebrać. To pieniądze, pozycja, rola społeczna lub nasze oczekiwania wobec wszystkich poprzednich. Kiedy oddzielamy się od zewnętrznego, kiedy milknie świat naszych oczekiwań, kiedy nieruchomieją myśli, a wraz z nimi emocje, nagle problemy zaczynają tracić na znaczeniu.
Te mie­dzia­ne włosy, spo­sób, w jaki opa­dały mu na twarz, gdy żywo gesty­ku­lo­wał… Ma w sobie pewną lek­kość, roz­ta­cza świe­tli­stą aurę, która jest osza­ła­mia­jąca i intry­gu­jąca zara­zem. Może kiedy tak długo ota­cza kogoś ciem­ność, jej prze­ci­wień­stwa zwy­czaj­nie nie da się zigno­ro­wać. Oczy­wi­ście do­brze wiem, że po­zo­ry mylą, jed­nak spo­sób, w jaki gesty­ku­luje i się uśmie­cha… spra­wia wra­że­nie, że bije od niego we­wnętrz­ny blask.
Da­niel Adach był pi­sa­rzem. I był tu­tej­szy. I to bar­dzo źle wy­glą­da­ło. Po­nie­waż na­pi­sał kilka ksią­żek i był nawet w Wi­ki­pe­dii, lu­dzie się na niego wście­kli. Tu się uro­dził, tu wy­cho­wał, tu miesz­kał. To było wręcz wred­ne! Za­zdro­ści­li mu, ale to by jakoś prze­szło. Nie­ste­ty było coś gor­sze­go. Da­niel im po­ka­zy­wał, że się da. Ko­le­gom z pod­sta­wów­ki, li­ceum, przed­szko­la i po­dwór­ka, tym sie­dzą­cym pod klat­ka­mi albo przed te­le­wi­zo­rem po­ka­zy­wał, że można coś osią­gnąć, nawet będąc tu­tej­szym, a to boli.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl