Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "mitte co w", znaleziono 47

9 lutego 1945 roku, Generalfeldmarschall Ferdinand Schörner, dowódca Heeresgruppe "Mitte" (Grupa Armii "Środek"), złożył raport Oberkommando des Heeres o sytuacji w twierdzy. Przedstawił w nim swoją ocenę możliwości obronnych oraz podał szczegółowe dane dotyczące jej załogi. Według Schörnera, ogólna liczba uzbrojonych wynosiła 4562 osoby, w tym 2860 żołnierzy wojsk lądowych, 455 z jednostek Luftwaffe, 274 policjantów oraz 973 członków Volkssturmu. Broń, którą dysponowały siły niemieckie, to 291 karabinów maszynowych, 18 ciężkich dział, w większości zdobycznych, 6 ciężkich dział przeciwlotniczych, 30 lekkich działek przeciwlotniczych 3710 sztuk panzerfaustów. Zapasy żywności miały wystarczyć na 3 miesiące. Schörner ocenił szanse obrony twierdzy na bardzo niewielkie, głównie ze względu na nieukończenie na czas prac fortyfikacyjnych oraz niedostateczne przygotowanie w ludziach, sprzęcie i amunicji. Zwrócił również uwagę na konieczność obrony okolicznych wzgórz, gdyż zajęcie ich przez Rosjan, będzie miało fatalne skutki dla miasta. W końcowej części raportu stwierdził, że "Głogów i Wrocław wypełniły swoje zadania w obronie linii Odry i obecnie nie są w stanie dłużej się bronić ze względu na zbyt małe siły i niewielką ilość amunicji", sugerując, że dalszy opór jest bezcelowy. Nie tylko Schörner dostrzegał bezsens planowanej obrony Głogowa. Przekonanie takie panowało także pośród dużej części znajdujących się w twierdzy żołnierzy i oficerów. Podobny pogląd mieli mieszkańcy, urzędnicy, duchowni, a nawet przedstawiciele aparatu partyjnego. https://www.facebook.com/festungglogau1944.1945/
One thing she knew was that no matter what happened to you, no matter how bad life got, happiness – true happiness – was a state of mind.
- Sławuś, wiem, że ty miałeś piątkę z matury, ale zlituj się i nie mów do mnie w tym paskudnym języku, z którego rozumiem tylko Borussia Dortmund, Ausweis, bitte i Volkswagen- das Auto.
Niektórzy mówcy (Bolkowiak,
Bitter) byli zdania, że słaba partia komunistyczna w Palestynie powinna być wzmocniona
prze komunistów z Polski. W innej sytuacji trudno jej będzie walczyć o „demokratyczną”
Palestynę.
Pa­ni­ka to słowo ostre, gwał­tow­ne. „Anxie­ty” jest jak cicha me­lo­dia na ksy­lo­fo­nie.
– A tak w ogóle: co u was sły­chać?
W ro­dzi­nie Si­mon­sen za­wsze od­po­wia­da­my tak samo.
Mó­wi­my: „Wszyst­ko do­brze”.
Chcia­ła­bym po­wie­dzieć do­kład­nie, jak jest. Ale jak wła­ści­wie jest? Gdy tylko pró­bu­ję to wy­ja­śnić, wszyst­ko się roz­my­wa, bo zda­nia, które wy­po­wia­da­ją ro­dzi­ce, wy­da­ją się takie prze­ko­nu­ją­ce i wy­wa­żo­ne. Naj­dziw­niej­sze, że to wła­śnie przy nich naj­bar­dziej się czuję jak cho­dzą­ca po­raż­ka.
Your mum can’t feel what you feel in­si­de.
You might get an A in your maths. But life is blo­ody dif­fe­rent. You can’t expect life to be an A all the time.
I would have come for you. And if I couldn't walk, I'd crawl to you, and no matter how broken we were, we'd fight our way out together-knives drawn, pistols blazing. Because that's what we do. We never stop fighting.
Każdy dom ma jakąś historię.
Nasz – historię o duchach.
Świa­do­mość, że mu­sisz się kimś opie­ko­wać, zmu­sza cię do ogra­ni­cze­nia wła­sne­go sa­mo­lub­stwa.
Do­brze, że jest wspa­nia­ły je­sien­ny po­ra­nek, pełen słoń­ca i osza­ła­mia­ją­co barw­nych liści. W po­wie­trzu czuć chłód, cał­kiem przy­jem­ny. Rześ­ki ak­cent rów­no­wa­żą­cy zło­ci­ste świa­tło. Len miał spe­cjal­ną nazwę na taki dzień: ver­monc­ki ideał. Kiedy zie­mia, woda i niebo zma­wia­ją się, żeby za­przeć ci dech w pier­siach.
Człowiek może znieść ograniczoną dawkę stresu, lęku i kom­plet­ne­go roz­je­ba­nia, zanim w końcu ze­świ­ru­je.
Dom zamieszkany to dom szczęśliwy
Niektóre rzeczy są zbyt straszne, by je pamiętać.
- To nie jest całkiem normalne zachowanie.
- To nie była całkiem normalna sytuacja.
- Chyba bardzo się pani dokądś spieszyła.
- Nie - wyjaśniam. - Ja stamtąd uciekłam.
Jednak główną przyczyna sławy tego budynku są jego gargulce. W klasycznym stylu, ze skrzydłami nietoperza i diabelskimi rogami.
Jestem bystra. Pracowita. Przyzwoita. W każdym razie staram się taka być. A jednak wystarczyły dwa ciosy, żeby rozłożyć mnie na łopatki - utrata pracy i odkrycie, że Andrew jest zwykłym śmieciem.
Nie każdy dostaje w życiu drugą szansę. Mój ojciec na pewno jej nie dostał. Ani moja matka.
Ale mnie właśnie trafiła się taka okazja.
Życie podsuwa mi guzik resetu wielkości budynku.
Zamierzam wcisnąć go z całej siły.
To jest od teraz moje życie.
Tutaj.
Na najwyższym piętrze Bartholomew.
Ja pierdzielę.
Jeszcze dziwniejsze jest to, że mi za to płacą.
Powinnaś zadać sobie pytanie, dlaczego są tacy skryci. Bo z mojego doświadczenia wynika, że jeśli coś wydaje się zbyt piękne, aby było prawdziwe, to dlatego, że tak właśnie jest.
Nie mam zbyt wielkich nadziei na odpowiedź. Ostatnio odkryłam, że najlepiej nie spodziewać się za wiele. Ojciec miał takie samo podejście. "Miej nadzieję na najlepsze, przygotuj się na najgorsze", zwykł mawiać.
."Nigdy nie bierz niczego, czego nie zarobiłaś - mawiał mój ojciec. - Zawsze w końcu będziesz musiała za to zapłacić, tak czy inaczej".
Zabij czas, zanim on zabije ciebie.
Dobre uczynki czynią ten paskudny świat troszeczkę lepszym.
Obraz węża pożerającego samego siebie symbolizuje odrodzenie i cykliczną naturę wszechświata. Stworzenie wyrasta ze zniszczenia. Życie wyrasta ze śmierci.
Złe wieści są lepsze niż ich brak.
Patrzę na ten budynek po raz pierwszy od pół roku. Jego ponowny widok przyprawia mnie o dreszcz przerażenia, który przeszywa mnie do szpiku kości, choć mocniej otulam się kurtką.
"-Tak - mówię.
To takie proste słowo. Tylko trzy litery. A tyle się za nim kryje."
© 2007 - 2025 nakanapie.pl