Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "nasze sobie a stanie", znaleziono 37

Czas nagli,a przecież to wlasnie on stanowi istotę naszej umowy z kostuchą...
... dawne stulecia tu i ówdzie utrzymują swoje władanie, a nasza współczesność jeszcze długo nie będzie w stanie im go odebrać.
Wyobraź sobie dzień, w którym czas nie będzie już twoim wrogiem, który tylko pogłębia nasze cierpienie lub odwleka poczucie spełnienia, ponieważ pokój stanie się naszym stałym towarzyszem, a czas będzie naszym przyjacielem.
Czekam na z Tobą spotkanie
a jeśli się nie spotkamy
co się z nami stanie
czy świat się zawali
widząc nasze nieme pożegnanie
-... jeśli tylko człowiek jest w stanie wyobrazić sobie jakieś zboczenie, to z pewnością na świecie jest ktoś, kto je ma. -Oczywiście, wszystko istnieje. Albo się pojawi. Nasza seksualność to kwestia myśli i uczuć, a one właściwie nie mają granic.
Może więc warto rozpowszechnić ideę głupiego projektu? Nie stanowi on standardu natury, ale jest w niej wszechobecny.
Wydaje się jednak, że większość z nas uważa, że nasze ciała, nasze umysły, a nawet nasz wszechświat, reprezentują szczyt formy i największe osiągnięcie rozumu. Być może takie myślenie to dobry antydepresant, ale nie ma nic wspólnego z nauką - nie teraz, nie w przeszłości, nigdy.
Czasami po prostu nas to spotyka. Nie spodziewamy się zmian, a one w nas uderzają. Są jak powiew świeżego powietrza, zmieniają nasze myślenie, zmuszają nas do rzeczy, których nigdy wcześniej nie bylibyśmy w stanie zrobić ...
-No właśnie - mruknął z kpiącym uśmieszkiem Karol. -Skąd? I między innymi po to masz znać przypadki i zasady użycia broni i innych środków przymusu z naszego gliniarskiego arsenału. Bo jak coś się stanie, to musisz wiedzieć, jak się bronić. Naszą główną bronią jest długopis, a nie pistolet.
Człowiek jest jak kosz na śmieci, do którego otoczenie wrzuca swoje odpadki. Nasi przyjaciele, bliscy, nasza rodzina zarzucają nas swoimi problemami. Często dobrowolnie na to pozwalamy. Sami milczymy, powstrzymując się przed obarczaniem kogoś naszymi zmartwieniami, skrywamy nasze prawdziwe myśli, nasze lęki. Ale kiedyś ten kosz na śmieci zapełni się całkowicie, wówczas nasz żal, rozpacz, wszystkie emocje nas przytłoczą. Wyleją się, a my sami nie będziemy w stanie poradzić sobie z tym bałaganem. I ktoś będzie musiał nam pomóc posprzątać".
" A gdybyśmy zdali sobie sprawę z tego, że tych naszych 99 monet stanowi 100 procent skarbu? I że nic nam nie brakuje, nikt nam nie zabrał niczego...
Ile rzeczy uległoby zmianie, gdybyśmy potrafili cieszyć się skarbami, jakie posiadamy!"
I nawet jeśli bardzo kogoś kochasz i chcesz go uratować, to nie dasz rady. Bo taka miłość nie jest w stanie wyleczyć złamanej duszy. Miłość nie uskrzydla. Nie przynosi ulgi i ukojenia. W naszym przypadku miłość nas po prostu niszczy. Ja właśnie to zrozumiałam, a Jacob?
Możesz dostać gwarancję na lodówkę i samochód, ale nie na miłość. Mimo to chyba warto zaryzykować, bo przecież miłość stanowi sens naszego istnienia, choćby miała trwać bardzo krótko. A jedyna gwarancja, jaką możemy otrzymać, to ta, że choć przez chwilę żyjemy w pełni.
Problemy, które nas dotyczą czy też które sami sobie stwarzamy, są paradoksalnie problemami właśnie dlatego, że ich fundamentem jest to, co jesteśmy w stanie utracić, co da nam się odebrać. To pieniądze, pozycja, rola społeczna lub nasze oczekiwania wobec wszystkich poprzednich. Kiedy oddzielamy się od zewnętrznego, kiedy milknie świat naszych oczekiwań, kiedy nieruchomieją myśli, a wraz z nimi emocje, nagle problemy zaczynają tracić na znaczeniu.
Ja nie jestem już w stanie czytać tych wywodów mędrków, którzy przekonują, że opętania niemal się nie zdarzają albo zdarzają się bardzo sporadycznie, a piekło będzie prawie na pewno puste lub - w najgorszym wypadku - niemal puste. Bóg jest tak miłosierny, że nie pozwoli nikomu doświadczyć tej rzeczywistości. Ja po prostu doświadczyłem, że tak nie jest, że wybór jest nasz, nie Boga, że świat walki duchowej jest bardzo realny, jest częścią naszej rzeczywistości, w której żyjemy.
- Słyszałem kiedyś opinię, że Bóg jest formą, którą nadaliśmy temu, czego nasz umysł nie jest w stanie wyjaśnić.
Svala uśmiecha się ze zrezygnowaną miną, jakby aż za dobrze znał te słowa. Obaj zatrzymują się przy bramie.
- A ja słyszałem, że gdyby Bóg nie istniał, należałoby go wymyślić.
Jak pokazuje dwunasty krok terapii dla Anonimowych Alkoholików, nie jesteśmy w stanie właściwie przyswoić sobie pewnych rzeczy, dopóki aktywnie nie przekażemy ich innym. Musimy odnaleźć Miłość, a następnie tę Miłość oddać. Zadziwiające jest to, że te dwa kroki – odnalezienie i przekazanie – nie zawsze dzieją się w obrębie tej samej grupy. Co więcej, sądzę, że obie są terenami treningowymi dla siebie nawzajem. Pierwszy z nich jest naszym źródłem i naszą studnią (bazą), drugi – kanałem prowadzącym na zewnątrz bazy, dzięki któremu woda w studni nie stanie się nieświeża i zatęchła.
Dla naszego zabójcy modus operandi jest niesłychanie ważny- sposób, w jaki rozczłonkowuje swoje ofiary, jak układa części ich ciała, tworząc rzeźbę rzucającą wyraźny cień na ścianę. Dla niego jest to koniecznością, a nie czymś dowolnym, robionym dla rozrywki. Sposób działania jest równie ważny jak samo zabójstwo i wybór ofiary. Stanowi element jego zemsty.
Paradoksalnie im więcej posiadamy, tym częściej chorujemy. Czyż to nie dziwne? (...) Jak szczęśliwi byli nasi rodzice i dziadkowie, którzy spotykali się w grupach, by świętować pochody, sylwestry, majówki i wszelkie dni nadające się do zabawy. A teraz? Chcemy więcej i więcej. Szybciej i mocniej (...). Po jakimś czasie budzimy się i stwierdzamy, że nie mamy już ani przyjaciół, ani rodziny. Mamy tylko pracę. A ona nie jest w stanie zastąpić wspólnoty. Nawet jeśli wydaje się, że jest sensem życia.
Nie zauważali, że dobro i zło, piękno i brzydota to tylko dekoracyjne owoce punktu widzenia, których jedyną wartość stanowi więź z tym, co przypadkiem myśleli i odczuwali nasi ojcowie, a ich drobniejsze szczegóły różnią się w poszczególnych rasach i kulturach. Przeciwnie: ludzie ci albo całkowicie negowali te jakości, albo wywodzili je z prymitywnych, mglistych instynktów, wspólnym także bydlętom i chłopom.
Gdy przelać sen na papier, traci on wszystkie kolory. Atrament, którym piszemy, zdaje się rozwodniony czymś, co ma zbyt duży związek z rzeczywistością, a my odkrywamy, że jednak nie jesteśmy w stanie oddać tego niewiarygodnego wspomnienia. Zupełnie tak, jakby nasze wewnętrzne ja, wyzwolone z okowów dnia i obiektywizmu, lubowało się w uwięzionych emocjach, które zostają pospiesznie zduszone, jak tylko spróbujemy je przetłumaczyć.
To rodzice naszych studentów stali za sterami tego kraju, odpowiadali za doprowadzenie go do obecnego stanu, a ci bardzo młodzi ludzie odziedziczą po nich to zadanie. Większość z nich sposobiono do zajęcia najwyższych stanowisk, do pomagania Ukochanemu Przywódcy w trzymaniu ludzi pod butem i w izolacji, ułatwiając mu pozostanie przy władzy. Tak miała się potoczyć ich przyszłość jako potomków klasy uprzywilejowanej. To znaczy- w najlepszym przypadku.
„Nasza osobowość to glina, emocje to woda. Woda stanowi spoiwo dla gliny, sprawia, że dzięki niej budulec staje się plastyczny i ułatwia formowanie trwałych przedmiotów. Wypierając emocje, pozbawiamy się spoiwa, dzięki któremu stanowimy całość. Im mniej wody, tym glina jest mniej podatna na formowanie, aż w końcu kruszeje i się rozpada – na dwa, trzy, a może nawet więcej kawałków.”
A my, dorośli, czy jesteśmy w stanie popatrzeć czasami na „inność” przez pryzmat choroby, która manipuluje życiem tych wyjątkowych osób? Czy staramy się ich poznać, zrozumieć, pomóc wywołać uśmiech na twarzy i radość w oczach? Czy chcemy dostrzec niepowtarzalność, która nas otacza i nie pytając o zgodę, wtapia się w naszą codzienność? Czy w pewnych sytuacjach potrafimy popatrzeć na życie oczyma dziecięcej wyobraźni?
Świat się zmienia, a my stanowimy część tej zmiany. Nie jesteśmy sami. Anioły nas chronią i wskazują nam drogę. Mimo całej niesprawiedliwości, mimo nieszczęść, które stają się naszym udziałem, chociaż na nie nie zasłużyliśmy, mimo to, że nie czujemy się na siłach, żeby zmienić świat i ludzi, wbrew argumentom wszystkich Wielkich Inkwizytorów - wierzymy, że Miłość jest potężniejsza nad wszystko inne i pomoże nam rozwijać się duchowo. Dopiero wtedy będziemy w stanie pojąć gwiazdy, anioły i cuda.
Potem pastor Fordington opowiedział mi o stanie, w jakim znalazł swoją parafię przed pięćdziesięcioma laty. Za pamięci najstarszych ludzi komunię przyjmowali tylko pastor, zakrystian i grabarz. Było szesnaście komunikantek, które przestały przychodzić, kiedy nie chciał im za to płacić. (…) W jednym kościele do komunii podeszło dwóch mężczyzn. Gdy pierwszemu podano kielich, ten dotknął swojej grzywki i powiedział: „Za pańskie zdrowie, sir”, a drugi: „Za naszego Pana, Jezusa Chrystusa”.
Kiedy mają mówić o uczuciach, poeci często odwołują się do geografii, bo albo chcą znaleźć drogę, albo - przeciwnie - zabłądzić.I tak już w starożytności dawali rzekom nazwę "zapomnienie" i odnajdywali rajskie ogrody, a w wieku siedemnastym narysowali Mapę Czułości, plan podpowiadający zalotnikowi, jak dotrzeć do ukochanej w krainie miłości, ziemi, wokół której kłębi się niebezpieczny i wzburzony ocean kipiący namiętnościami. Obecnemu stanowi naszych uczuć wciąż zagraża promieniotwórcza siła podświadomości - plastycznej, ruchliwej w stanie nieustannego wrzenia. Wystarczy, że lekko drgnie jedno uczucie, a już wszystko zaczyna się trząść i przemieszczać, następują kolejne zmiany i wybuchają katastrofy. Od sielankowej Mapy Czułości wolę brutalną, zmienną, dynamiczną, otwartą na przygodę, na przypadek tektonikę uczuć, w której wszelki porządek okazuje się tymczasowy, spokój iluzoryczny, w której życie bezustannie cyzeluje swoje dzieło budowy i zniszczenia.
Wszyscy jesteśmy zaplątani w opowieści, a one z upływem lat zmieniają się w kamień, warstwa po warstwie, tworząc nasze życie. Można na nich stanąć i spojrzeć na horyzont przyszłości albo dać się zmiażdżyć ich ciężarowi. Można wziąć w rękę kilof i rozbić je, aż wreszcie zostanie tylko gruz. Można je rozbić na pył i przyglądać się, jak unosi go wiatr. Można też oddawać cześć tym okropnym historiom, rzeźbić bożki i tworzyć fascynujące kłamstwa, dzięki którym będziemy wznosić wzrok coraz wyżej, aż wreszcie wszystkie te oszustwa sprawią, że grunt, na którym stoimy, stanie się cienki i kruchy.
Odsłonię ci w kilku słowach wielką tajemnicę ludzkiego życia. Człowiek zużywa się przez dwa instynktownie spełniane akty, które wyczerpują źródła jego istnienia. Dwa słowa wyrażają wszelką formę, którą oblekają owe dwie przyczyny śmierci: CHCIEĆ i MÓC. Między tymi dwoma kresami ludzkiej czynności istnieje inna forma, którą obierają mędrcy, i jej to zawdzięczam moje szczęście i moją długowieczność. Chcieć spala nas, a móc niszczy; ale WIEDZIEĆ zostawia nasz wątły ustrój w stanie stałego spokoju.
Chwilę milczał, zaciskając dłonie na książce. Potem wyjął z kieszeni scyzoryk z drewnianą okładziną i mosiężną skuwką. - Nie da się zaprzeczyć sobie- powiedział cicho.- Nigdy nie będę Żydem, tak jak Baruch nigdy nie stanie się katolickim księdzem.ani nawet prawdziwym komunistą. Stoimy na ramionach naszych przodków i nie da się stać kimś innym, niż się jest. Nożem obciął swoje jasne pejsy i z wściekłością odrzucił je od siebie. - Jestem Sigismund von Horn- wycedził.- Syn Polki i niemieckiego arystokraty. Ślązak. Wychowany na Goethem i Nietzschem. I nie umiem tego zmienić. - Nikt nie umie uciec od siebie- powiedział miękko Rem.- Ja nawet nie próbuję. - A wiesz, kim jesteś? - Zawsze wiedziałem- łagodnie odpowiedział Sosnkowski.- Jestem i będę Polakiem- ściszył głos i dodał: - I urodzonym mordercą.
Jednym z najsmutniejszych skutków pierwszeństwa, jakie przyznajemy rozumowi, jest sprzeniewierzenie się głębokiemu poczuciu rzecz wiecznych i poddanie się wskutek tego obawie wywołanej przez najzupełniej fałszywą ideę, jaką powzieliśmy o czasie. Czy jest większa aberacja niż odmierzenie boskości za pomocą miarki odnoszącej się do naszych kroków na tym świecie? Jak mozna pogodzić potrzebę adoracji z ideą skończoności? Czymże jest miłość miniona albo miłość przyszła? Trudność prawdziwego umiłowania tego, co ludzkie, dała sposobność, by zwątpić o miłości powszechnej; nasze ulotne związki zatrute kłamstwem nauczyły nas poszukiwać granic w nieskończonej Saanie Czułości; i czas stał się dla nas w końcu rzeczywistością, a miłość marzeniem. O słabości umysłu! O pospolitości serca! Umiemy uż obchodzić się bez miłości prawdziwej. Ale żyć bez niej to wegetować z niewiedzą o wieczności, to niedorzecznie przeżuwać, w samym łonie pięknej i żarliwej realności, bluźnierczą skargę czasu zbyt krótkich radości i nazbyt długich niepowodzeń. Wybrane stworzenia miłości, władcy rzeczy wieczystych, przełamaliśmy nasze wszechmocne życie na dwie jałowe i posępne części, z których jedna służy nam d zabijania teraźniejszości, druga zaś do opłakiwania tego, co było; oto dlaczego istoty predestynowane do miłosnych uniesień stają nad grobem nigdy nie poznawszy, w swoim przejściowym stanie na tej ziemi, niczego innego poza znudzeniem i ubolewaniem.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl