Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "piana temu", znaleziono 118

Cały ten ich komunizm to tylko brudna piana na fali oceanu wieczności..
Władza, którą widzimy, to piana na falach, Prawdziwe decyzje zapadają na dworach potajemnie.
Na pierwszy rzut oka fotografie tworzą pianę białych twarzy i spódnic pośród morza sepii, lecz pamięć sprawia, że jedne z nich nabierają ostrości, a inne się rozmywają.
- Na bogów - powiedziała Angua, kiedy od stada psów dzieliło ich już kilka ulic. - On
jest obłąkany, prawda?
- Nie. Jak ktoś jest ofląkany, to piana leci mu z pyska - odparł Gaspode. - On jest szaleńcem. Wtedy pieni się mózg.
Popękane wargi chłopca zadrżały i wykrzywiły w czymś, zo bez całej tej makabrycznej otoczki można by uznać za niemal radosny uśmiech. Obnażyły rzędy białych ząbków, splamionych krwawą piana. Tak też zastygł, kiedy uszło z niego życie. Powykręcany, poraniony, a jednak uśmiechnięty.
Ludzie trwają chwilę, trwają cicho. Nie zostaje po nich żaden ślad. Przez tę krótką chwilę wierzgają, ocierają się o siebie, próbując jak najwięcej zeżreć, jak najbardziej wchłonąć sobie nawzajem. W większych skupiskach przypominają pianę. Jedyna miara, według której należy ich mierzyć, to efektywność. Zwinność robaków.
Piana z kępami włosów znika strumieniem w odpływie wanny. Nasze nóżki jak u lalek, gdzieniegdzie tylko strupki, krwawe zacięcia żyletką, ale nic to, zaraz zaschną, nie będzie śladu. To pierwsze ranki, które odniosłyśmy w starciu z dorastaniem. Jeszcze tego nie wiemy, ale będzie ich o wiele więcej, a najbardziej będzie bolało, kiedy ktoś poharacze nam serca.
"ORKA" Kruk rozdarł glebę na jesiennym polu, stojąc na skibie zoranej lemieszem - na czarnej fali ziemi oceanu, czarna rybitwa wypatruje żeru -. Wiatr pianę toczy z liści drzew, co w dali brzegiem dla morskiej, czarnej są otchłani, a nad falami, nad czernią odmętu, babiego lata żagle poszarpane, zerwane z masztu widma-okrętu, dryfującego, jakby nie miał steru.
Zamarłam, ze zgrozą spoglądając przed siebie. Widziałam dwa ogromne, puste oczodoły, błyszczące barwą szkarłatu. Sącząca się z pyska gęsta piana kapała na ziemię, tworząc w niej drobne wgłębienia. Poczułam gorąco od płonącego żywym ogniem cielska; nogi ugięły się pode mną, gdy zauważyłam wystające nagie kości. Ogar wypuścił parę z nozdrzy i poruszył ogonem, a ja podskoczyłam z przerażeniem, kiedy ostry szpikulec roztrzaskał rosnące obok drzewo na pół.
Jasna cholera! – krzyknęłam na całe gardło. Moje źrenice rozszerzyły się chyba trzykrotnie. Jakieś pół mili za nami biegło sześć stworów. Były ogromne i wysokie na co najmniej dziesięć stóp – stwierdziłam to po tym, że sięgały niemal do połowy ulicznych latarni. Gnały na czterech łapach. Płonące żywym ogniem cielska miały tak wychudzone, że miejscami prześwitywały ich nagie kości. Z pysków toczyła się piana, oczy błyszczały szkarłatem, a zakończone ostrymi szpikulcami ogony fruwały w powietrzu, rozrywając na strzępy wszystko, co napotkały na swojej drodze. Odniosłam wrażenie, jakbym po raz pierwszy w życiu odczuła strach. I nie chodziło mi tu o lęk czy obawę, ale o prawdziwe, pierwotne przerażenie. W porównaniu z nimi demony były jedynie niegroźnymi karaluchami. – Można je zabić? – wyjąkałam drżącym głosem.
Zapamiętaj, że życie bez kobiety, jest jak piwo bez pianki.
Diana nagrała mi szesnaście wiadomości. Norbertowi dwadzieścia trzy.
A jednak żadne z nas nie zareagowało.
Diana była tego popołudnia całkiem sama.
Jak mogłam nie mieć wyrzutów sumienia?
Nie wiem, naprawdę. Do dziś tego nie rozumiem.
Wieczór na trzeźwo w dobrym towarzystwie był tym,czego Diana zdecydowanie potrzebowała(…) Postanowiła nie zaczynać żadnego niewygodnego tematu…
- To nie jest zgniła zieleń, tylko dojrzałe awokado.
"Chyba przejrzałe" - pomyślała Diana, ale miała jednak dość rozumu, żeby nie mówić tego głośno.
Ale opanowanie nigdy nie było cechą Diany. Podekscytowana, łykając w pośpiechu słowa, zrelacjonowała mi wydarzenia ostatniego weekendu i polowania, w którym wziął udział książę Walii.
Nie była to ostra interwencja. Diana nie podniosła głosu i nie gestykulowała. Mówiła spokojnie, a nawet łagodnie. Ale mną wstrząsnęła jak wybuch bomby. Nikt nigdy się za mną nie ujął...
Dopijam do końca sok pomarańczowy, a dziewczyna sięga po serwetkę i wyciera nią sobie okolice ust - najwidoczniej często brudzi się pianką z kawy. To nawet urocze. Na swój sposób oczywiście.
Twa cipeczka jest jak muszelka z mórz tropikalnych, jak piorun z jasnego nieba, pachnie jak świeżo rozgnieciony listek mięty i smakuje jak pianka na espresso macchiato. s. 116
Diana westchnęła. Widziała ogromne wytworne zaproszenie dla Sarah i była bardzo zazdrosna. A teraz miała dostać takie samo. Niczym Kopciuszek, który wyszedł z cienia i w końcu wkracza na scenę.
Gdy Celia oddalała się, zadzierając nosa, a za nią podążała reszta dziewcząt, ogarnęło mnie tak gwałtowne uczucie ulgi, że z trudem wymamrotałam podziękowania. Ale Diana skierowała się już w stronę swojego łóżka.
Wtedy Diana podnosi oczy ku niebu. Dostrzega jaskółki. Dostrzega podniebny balet i figury epokowego zdumienia. Jaskółki oblatują cały świat i TYLKO u ludzi odnajdują masowych morderców.
Szokująco gwałtownie rozdzielono mnie z moją najbliższą, a w rzeczywistości jedyną przyjaciółką.
Nie zerwałyśmy jednak kontaktów. Pisywałam do Diany długie listy, a ona dzwoniła do mojej nowej szkoły, gdy kieszonkowe jej na to pozwalało.
Diana naprawdę promieniała szczęściem, a jej uśmiech był bardziej olśniewający niż brylanty na palcu. Patrząc na nią, wszystkie trzy zwątpiły w słuszność swoich obaw. Może od początku miała rację i będzie naprawdę szczęśliwa?
Kuchnia w Park House znajdowała się na końcu długiego, wyłożonego kamiennymi płytami korytarza. Zgodnie z zapowiedzią Diany dotarłyśmy tam, zjeżdżając po balustradzie, co było przeżyciem nieporównywalnym z niczym innym ze względu na szybkość, emocje i smak niebezpieczeństwa.
Części ludzi odbiera zdolność logicznego myślenia i wywołuje panikę. Przede wszystkim skłania do nieprzemyślanych działań, co powoduje, że stają się łatwym celem. Są jednak i tacy, którym stres pomaga się wyłączyć, zatrzymuje ich uwagę na danej chwili i zmusza do szukania wyjścia z sytuacji zagrożenia.
Sawicka przeszła przez metalową bramkę i rozejrzała się. Rzadko pojawiała się osobiście w areszcie śledczym, prowadziła przesłuchania w swoim gabinecie, ewentualnie w budynku komendy.
Rozpierała go radość. Nie mógł przestać się uśmiechać. Znalazł ciało Lisa, udało mu się. Miał już chwilę zwątpienia i bał się, że wyjdzie przed swoim szefem na totalnego idiotę.
Wiedział o zaginięciu Lisa, o problemach z jego interesami. Był jednak przekonany, że ten po prostu ukrywał się za granicą.
Wnętrze mieszkania wypełniał intensywny zapach świecy sojowej lub wosku, ewentualnie jakiegoś olejku. Jego żona od jakiegoś czasu interesowała się aromatoterapią, zamówiła mnóstwo przeróżnych zapachów. Codziennie testowała inny. Powoli tracił cierpliwość do tego nowego hobby, ale nic nie mówił.
Razem z żoną zajmowali dwupoziomowy apartament na jednym ze szczecińskich strzeżonych osiedli. Mieszkanie kupili wspólnie, urządzała je już jednak tylko jego żona. Z przyjemnością wyrzuciłby część bibelotów, które nazywała najmodniejszym rękodziełem.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl