Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "piasta", znaleziono 164

Dla niektórych to miasto stawało się rajem na ziemi, ale wielu przybywających do Miasta Aniołów z głowami pełnymi marzeń, w poszukiwaniu nowego życia, rzeczywistość szykowała przykrą niespodziankę. Dla nich to było Miasto Zniszczonych Marzeń, pełne zagubionych i zdesperowanych dusz... Miejsce, gdzie niewinność umiera i rodzą się demony.
Ja, członkiem waszego miasta, które płonie przeze mnie?
— A co ty sobie myślisz? Samo się przecież nie odbuduje. Trzeba pomału zacząć ogarniać ten pierdalnik! — odparł Nathaniel, machając rękoma dokoła siebie. (...) Niech weźmie odpowiedzialność za to, co zrobił. Chciał czegoś lepszego, tak? Ma szansę się wykazać i tworzyć, a nie niszczyć.
Historia ludzkości to historia zbrodni, także ludobójstwa, kiedy ginęły całe wsie, miasta i narody. Nic tak nas nie rajcuje w czynnym działaniu jak zabijanie innych i rabowanie ich dóbr, także w imię Syna Bożego, wzoru do naśladowania. Od dwóch tysięcy lat chrześcijanie niosą śmierć i pożogę pod hasłem miłości i uwielbienia dla męki Chrystusa.
Zobacz, u nas dziś jest romantyczna noc spadających gwiazd, którą podziwiają niejedni kochankowie i pary połączone ze sobą na dobre i na złe, tam zaś, tak blisko nas, jest noc rosyjskich rakiet spadających na niewinne ukraińskie miasta. Jak to jest, że z tego samego nieba na jednych spadają romantyczne gwiazdy, a na innych śmiercionośne rakiety?
Trafiłem do miasta Orysułtan, które istnieje zamiast Moskwy w świecie zwanym Weroz. Zamiast Sztokholmu jest Kimgim, zamiast Kijowa pewnie jakaś Ababagałamaga, a zamiast Paryża - Dyr-Bul-Szczył. I pewnie tylko polskie miasto Szczecin, niewymawialne dla każdego narodu zachodniego, nie zmieniłoby swojej nazwy.
Nic dziwnego, że prawdziwi romantycy i miłośnicy wolności wybrali noc, a nie dzień, gdy brud i ubóstwo skaczą do oczu, gdy widać, jak brudne i brzydkie są nasze miasta, gdy na ulicach pełno jest głupich ludzi, a na drogach śmierdzących samochodów. Dzień to czas więzów i pęt, obowiązków i zasad. Noc to czas wolności.
Po latach nigdy nie przepuszczam cmentarzy w miastach, w których przebywam. Po tym, jak oddam cześć centralnym ulicom, katedrze na placu, jak przejdę z szacunkiem przed kolejnym pomnikiem króla na koniu (czy dzisiejsi prezydenci będą jutro wystawać na granitowych limuzynach?), spieszę poznać miejski cmentarz i zatopić się wśród alej tego równoległego miasta i jego parku. Śmierć jest dobrym ogrodnikiem.
"Miasto nareszcie szykowało się do snu. Nastała nocna pora, kiedy nawet żerujące zwierzęta niechętnie zakłócają wszechobecny spokój. Wsłuchiwanie się w odgłosy xzasypiajacego miasta zawsze przyprawiało mnie o niezmierny smutek, ale i uniesienie - snułem domysły, jakie historię rozgrywają się za zamkniętymi drzwiami, jakie historie sam bym przeżywał, gdybym wybrał inną drogę. Ale to nie ja dokonałem jakiegokolwiek wyboru - to droga wybrała mnie"
Zjechali się do miasta wydrwigrosze, franty, szelmy i łapsy. Najpierw słynny prywatny detektyw robił konferencje prasowe w centrum kongresowym, potem jasnowidz alkoholik wskazywał trzęsącą się łapą różne lokalizacje: wiślaną zatokę przy centrum dyrektora Rydzyka; podmokłe uroczysko w tak zwanym małpim gaju; otoczony barierką zbiornik wodny pod mostem; staw w Dolinie Marzeń...
Siedem zastępów miasta Mora oraz ich wodzowie, tworzyły armie Uziela, na którą składało się piętnaście zastępów Natanela, które strzegły ziemi i świata ludzi. Natanel dbał także o wszystkie rzeczy i sprawy, które otaczały jego armie. Nie miały one miasta i stacjonowały częściowo w Mora, Zamer, a z czasem w Aldae-ika. Pod nieobecność ludzi można było wykorzystać puste przestrzenie. Nie chciano budować nowych miast. Przy Bramie Erebu pozostawała niewielka liczba zastępu, jednak system powiadamiania i wzywania poszczególnych armii został tu opanowany do perfekcji. Kel el nie widzieli realnych zagrożeń, zatem stacjonowanie w pełnej sile Armii Goga i Magoga, które powierzył w pieczy Natanelowi Uziel, nie miało racjonalnego uzasadnienia. Miał ich dowódcą zostać Gabriel. Ale przypominał on raczej posłańca, mógłby bawić dzieci lub matki, pieszcząc i nosząc im wodę. Zatem Uziel wolał potężnego i silnego Natanela.
Dzięki ujarzmieniu ognia zostały położone podwaliny techniki. Zwierzęca przeszłość pozostała daleko w tyle. Kamień zastąpiono brązem, a następnie żelazem. Łowiectwo ustąpiło miejsca rolnictwu. Plemię rozrosło się w osadę, osady zamieniły się w miasta. Mowa stała się wieczna dzięki pewnym znakom na kamieniu, glinie i papirusie. Wynaleziono religię i filozofię. Człowiek zaludnił niebo - i nie bez racji - bóstwami.
Wiecie, co co mi chodzi? O subiektywność uczuć. O to, że głodujące dziecko, które straciło rodziców w bombardowaniu miasta, cierpi dokładnie tak samo jak syn miliardera, który nie dostał na urodziny kolejnego ferrari. To może się wydawać śmieszne, ale pomyślcie o tym. Czy kiedy było wam źle, to świadomość, że nie macie najgorzej i inni bardziej cierpią, jakkolwiek wam pomagała? Czy byliście w stanie przekonać siebie, że macie mniejsze prawo do odczuwania bólu niż inni? Nie sądzę.
Bardzo lubię stare wiejskie cmentarze o wieczornej porze, mrugające swoimi lampkami zza niskiego murku. Jakieś namacalne wydaje mi się wtedy „świętych obcowanie”. Ten widok podnosi mnie na duchu i bardzo wzrusza. To promieniowanie świętej przestrzeni sprawia, że doznaję jakiejś uspokajającej ulgi. Cmentarze są bardzo potrzebne. Dziś, niestety, usuwane są jak najdalej od miasta, aby nie przeszkadzały klientom bezdusznej cywilizacji i nie psuły im swoim widokiem zakupów.
Jeżeli istnieje reinkarnacja, to Maria w poprzednim wcieleniu musiała być jakimś zwierzęciem, które lubi życie w ukryciu. Teraz też tego potrzebowała i nie tylko w związku z jej nową życiową sytuacją. Po prostu taka była. Jej świat to były zamknięte, kameralne pomieszczenia, zawsze z możliwie małą liczbą osób. Życie uważała za dość niebezpieczne i chaotyczne. Czas ciekawości świata chyba bezpowrotnie jej minął. Męczył ją nadmierny hałas miasta, pośpiech i wszechobecni ludzie.
Zaułek z piekarnią lubię jesienny wicher kiedy liście
przylepiają się do szyby na chwilę
odlatują na zawsze
pomijam zimę
krótkie dni małego miasta
zaułek z piekarnią
świeżo upieczony po niepowodzeniu
udaję się do siebie
pod namiot z krzeseł i prześcieradła
gdzie trwają wakacje
nieważne do czego doszedłeś
nie zmierzamy donikąd
to tylko spacer skrajem pola
głos wilgi w kępie drzew
więc po co wlewasz mi oschłość
w spragnione usta
Krwią krzyczą mury
I ściany krzyczą krwią
Ciągnąć za sznury
I mocno trzymać broń!
Napiąć cięciwy!
Trebuszety w pion!
Martwi czy żywi
Nie damy miasta wziąć!
Choć pękną bramy
I pęknie wiele serc
Wrót nie oddamy
Nie pozwolimy im przejść!
Posłuchaj, wrogu!
Każdy kto ujmie broń
Umrze na progu
A nie da domu wziąć!
Lodowy Ogród, pieśń Braci Drzewa.
Starsze damy maszerowały skrajem, niosąc na plecach cały swój dobytek.
- Zaraza? - spytał Rincewind mężczyznę pchającego wózek pełen dzieci.
Pokręcił głową.
- To gwiazda, przyjacielu (...) Podobno zderzy się z nami w Noc Strzeżenia Wiedźm. Morza się zagotują, krainy Dysku pękną, królowie runą w proch, a miasta będą niczym jeziora szkła. Uciekam w góry.
- Czy to pomoże? - powątpiewał Rincewind.
- Nie, ale stamtąd będzie lepszy widok.
Wstrząsnęła nią natomiast męska sylwetka, z całego serca brzydziła się gołych facetów, jeszcze młody chłopak na plaży, coś takiego da się wytrzymać,normalka, ale wielki, goły wapniak w środku miasta?Żeby chociaż gładki, ale nie owłosiony! No dobrze, nie bardzo, trochę, ogólnie nawet kształtny, bez sadła, Fidiaszowi za model mógłby służyć. To nie się nim Fidiasz zachwyca, dla Ewy to było po prostu wstrętne cielsko. Baba zresztą też niezła, widać figurę mimo foliowej osłony, pasuje do niego.
Tuluza jest miastem, które wydziela przestępczość na podobieństwo gruczołu wydzielającego hormon. Jeśli Uniwersytet jest mózgiem, ratusz sercem, a aleje tętnicami, to policja pełni rolę wątroby, płuc i nerek. Jak one zapewnia równowagę organizmu filtrując zanieczyszczenia, eliminując ewentualne toksyny, tymczasowo przytrzymując niektóre brudy. Odpady niemożliwe do odzyskania trafiają do więzienia lub na ulicę- innymi słowy do jelit miasta. Oczywiście jak w wypadku każdego organizmu zdarza się, że funkcjonowanie policji szwankuje.
Pochodzę z dużego miasta, z wielu miast. Przeczytałem, było wielu ludzi wokół mnie, pochwała, nagana, pytania, losy. Właśnie przespałem noc w ojczyźnie, w małym domku nad Krutynią. Na małym cmentarzu za ogrodzeniem spali moi dziadkowie, a przede mną leżało zakole rzeki, a za nią rozciągały się bezkresne lasy. Wszystko było szare i zimowe i cicho jak makiem zasiał. I widziałem tylko, że było tylko jedno prawo, po tym jak wszedłem i poszedłem dalej, i zadrżałem trochę przed wielkością i melancholią tego prawa.
Gdy tylko przyjeżdżamy do obcego miasta, ogarnia nas uczucie bezdennej samotności. Myśl powraca uparcie do krajobrazu, murów, ulic, które opuściliśmy. Ale kiedy spotykamy kobietę, która gotowa jest nam się oddać, staję się ona dla nas natychmiast nowym światem, nową ojczyzną, jej szczera lub udana czułość otacza nas niby ochronna tarcza. Staje się dla nas ostoją, przytułkiem. Kobieta jest dla cudzoziemca cząstką ojczyzny na obcej ziemi. Komitet emigracyjny powinien utworzyć na granicach stacje, na których kobiety byłyby przydzielone samotnym podróżującym.
Pojawiają się nowe wątpliwości, z którymi na szczęście rzeźbiarz akurat nie ma nic wspólnego. Otóż kamienny Stalin przyszedł do Pragi, stanął nad rzeką i spogląda na cudowne miasto.
Jednak przyszedł ze wschodu, więc dlaczego stoi na brzegu zachodnim?
Gdyby wchodził, wtedy musiałby stanąć przy rzece, ale tyłem do miasta. Więc raczej nie wchodzi.
Jeżeli nie wchodzi, to może wychodzi?
Tylko z jakiego powodu?
Co mu się w socjalistycznej Pradze nie podoba?
Ledwo przeszedł Wełtawę i już się odwraca?
Dlaczego patrzy na wschód?
A może wszedł i tylko ot, tak, z nostalgią, ogląda się za siebie?
Pojawiają się nowe wątpliwości, z którymi na szczęście rzeźbiarz akurat nie ma nic wspólnego. Otóż kamienny Stalin przyszedł do Pragi, stanął nad rzeką i spogląda na cudowne miasto.
Jednak przyszedł ze wschodu, więc dlaczego stoi na brzegu zachodnim?
Gdyby wchodził, wtedy musiałby stanąć przy rzece, ale tyłem do miasta. Więc raczej nie wchodzi.
Jeżeli nie wchodzi, to może wychodzi?
Tylko z jakiego powodu?
Co mu się w socjalistycznej Pradze nie podoba?
Ledwo przeszedł Wełtawę i już się odwraca?
Dlaczego patrzy na wschód?
A może wszedł i tylko ot, tak, z nostalgią, ogląda się za siebie?
Kiedy patrzę na teren współczesnej gminy Purda, widzę niepowtarzalny zlepek różnych historycznie i administracyjnie terenów. Chyba żadna gmina w województwie warmińsko-mazurskim nie składa się z aż tylu różnorodnych fragmentów. Oczywiście, zasadniczy obszar to teren dawnego dominum biskupiego, czyli historycznej Warmii, a dokładniej teren komornictwa olsztyńskiego. Mamy jednak wsie z dawnego komornictwa barczewskiego i - co wyjątkowe - kawałek terenów należących niegdyś do miasta Olsztyn. Do tego trzeba dodać miejscowości, które dzisiaj nazywamy mazurskimi.
- Przez całe długie lata słyszeliśmy mnóstwo gadania na temat misji DRESZCZu. Jak to każdy grosz, każdy mężczyzna, każda kobieta, wszelkie zasoby - jak wszystko trzeba poświęcić na cel, którym jest znalezienie leku na Pożogę. Powiedzieli nam, że znaleźli Odpornych i jeśli tylko odkryjemy czemu ich mózgi nie poddają się chorobie, wówczas świat będzie uratowany! A tymczasem miasta się walą; edukacja, bezpieczeństwo, leczenie wszelkich innych chorób, fundacje dobroczynne, pomoc humanitarna - cały świat idzie do diabła, żeby DRESZCZ mógł robić wszystko co tylko zechce.
Dziś wiem, że to, co dajemy innym wraca do nas ze zdwojoną siłą. Dużo czasu zabrało mi, nim zrozumiałem, że prawdziwa radość to radość dawania siebie innym. Brać i nie dawać nic w zamian jest postawą właściwą głupcom, gdyż tylko człowiek głupi nie potrafi dostrzec, że jego zachłanność i egocentryzm zbiorą w końcu bolesne żniwo. Nierzadko cena bywa bardzo wysoka, a straconego czasu nic nam nie wróci – zakończył, siląc się na smutny uśmiech. Jego wzrok utknął teraz gdzieś w oddali, zatopiony w światłach z wolna tulącego się do snu miasta.
Mazury są tym wszystkim, są jednakże czymś więcej. Są lasy, które uszczęśliwiają nas jak jasny uśmiech braterskiej ziemi, są lasy, które napadają na nas niewypowiedzianym smutkiem niczym na wytęsknioną ofiarę. Wchodzisz w nie jak do obcego miasta, myśląc, że opuścisz je przez drugą bramę. Jednak czyniąc pierwszy krok, już wiesz, że tej bramy nie ma, że one nie będą może miały końca niczym las czarowników i że nigdy nie wyjdziesz z nich taki sam na ludzkie drogi. Zatrują twoją krew ciemnym smutkiem pokoju zmarłych. Stajesz i wsłuchujesz się w nie i nie wiesz już, jak masz się uśmiechać po tym ciężkim i milczącym oddechu.
W środkowej części miasta, przed wejściem do ogrodu po północno-wschodniej i zachodniej stronie wybudowano Pałac Powietrza i Wody. Uziel miał pałace po swojej lewicy i prawicy. W Pałacu Powietrza gromadzono wszelkie dzieła spisane i stworzone przez ludy i światy istniejące, do których można było dotrzeć przez Bramy Erebu, Luntrii i Urelu. Gromadzono tam księgi, informacje o kultach i wierzeniach, portrety bogów i bogiń, efekty czarów i kości wielkich zaklinaczy. Było to miejsce magiczne, przepełnione siłą ciężaru upadku wszystkich światów. Ojciec brzydził się tym miejscem. Nigdy też tam nie wchodził.
– No to u nas nie działają. Także mówię, niby człowiek się do miasta przeprowadził, Osiedle Sztuk Pięknych nazwali to tu, a balkony przezroczyste, że się z sadłem człowiek rozwalić nie może ani gaci poprać, bo co ludzie powiedzą? Jedzenie w plastiki robią, w tych Żabkach i innych sklepach, co to nic z warzywniakiem wspólnego. A jak człowiek coś właśnie prawdziwego, z natury zje, jak taka kaszanka czy czernina, i nie daj Bóg słoik pójdzie, to ludziska mówią: „fetor”! Toć to sama natura. Wolę osobiście zapach nawozu na polu od tych makdonaldów. A bo to wiadomo z ilu zwierząt ten zapach? Czernina wiem z czego. Kaczucha imię nawet miała…
ludzie uważają mnie za bohatera, który poświęcił się dla innych. Powiem wam prawdę. Ludzie, którzy pracują dla innych, zwykle są egoistami. Nie chcemy poświęcać naszych marzeń. Nie wystarcza nam praca, która zapewnia byt rodzinom. Dobrobyt bliskich ma dla nas drugorzędne znaczenie. Pragniemy zawodowej satysfakcji, nawet gdyby z tego powodu miały ucierpieć nasze rodziny. A ci urzędnicy, którzy teraz apatycznie wsiadają do pociągu do Nowego Jorku? Oni często nienawidzą tego miasta i swojej pracy, ale i tak ją wykonują. Robią to, żeby zapewnić byt rodzinom, lepsze życie małżonkom i dzieciom, a być może, tylko być może podstarzałym rodzicom. Tak, więc kogo z nas naprawdę należy podziwiać?
© 2007 - 2025 nakanapie.pl