Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "pluto teraz a", znaleziono 15

A jak żyć? Każdy powinien odpowiedzieć sobie sam na to pytanie. Przede wszystkim w zgodzie ze sobą. Tak aby nigdy niczego nie żałować. lepiej jest coś zrobić, nawet głupiego, by potem nie pluć sobie w twarz, że nie zrobiło się czegoś, co się chciało
- Czy oni plują na naszego księdza proboszcza? - zirytował się egzorcysta.
- Nie, tylko trochę psioczą na naszą religię - wyjaśnił Semen. - Ale w sumie tak tylko tyci-tyci, bo po prawdzie chrześcijaństwo nie zabrania mięsożerności, a i homoseksualistów też szczególnie nie lubimy.
- To mi wystarczy. Idziemy spuścić im epicki wpierdol.
Ja nie będę robił, robił, robił! bo ja chcę żyć, żyć, żyć! Nie jestem bydlęciem pociągowym ani maszyną, jestem człowiekiem. Tylko głupiec chce pieniędzy i dla zrobienia milionów poświęca wszystko, życie i miłość, i prawdę, i filozofię, i wszystkie skarby człowieczeństwa, a gdy się już tak nasyci, że może pluć milionami, cóż wtedy?
-Pamiętam też, jak w gabinecie Kotańskiego rozsiadł się raz psycholog, który wydał książkę o narkomanii - dodaje. Psycholog zapytał Kotana, co o niej sądzi, a Kotański powiedział mu wprost, że jest słaba jak cholera. Autor tej książki tak się wtedy wkurzył na Kotańskiego, że go opluł! A Kotański, zamiast wyrzucić go z gabinetu, napluł na niego w odwecie. W związku z tym ten psycholog znów go opluł! I tak stali i na siebie pluli!
Mówię, że w naszej kulturze nie ma miejsca dla muezinów, dla meczetów, dla rzekomych abstynentów, dla upokarzających czadorów, dla poniżających burek. A gdyby było takie miejsce, i tak bym go im odmówiła. Bo danie go im, oznaczałoby wyrzeczenie się naszej tożsamości, wykreślenie naszych osiągnięć. Byłoby pluciem na wolność, którą zdobyliśmy, cywilizację, którą zbudowaliśmy, dobrobyt, który udało nam się osiągnąć. Byłoby to sprzedawanie mojej ojczyzny.
- Ogma sikać kwasem! Pluć kwasem! Zawsze? - zmartwił się,
bo nie chciał tracić tak niesamowitych właściwości.
- Nie wiem, czy zawsze, bo sporo się tego gówna - Lorcan
miał na myśli proszek - nawdychaliśmy. Pewnie zawsze… Ale to magia… - zaczął dumać. - Czyli żadna tam nauka, bo jak moglibyśmy mieć kwas w sobie i dalej funkcjonować…?
Ogma nie słuchał, tylko splunął na ścianę pokrytą mchem, a ta zaczęła syczeć i dymić.
-Ona go nienawidziła. Nienawidziła ich obu.
- Mówiła o tym?
- Gorzej, milczała o tym.
- To można milczeć o nienawiści, a pan i tak to wypatrzy?
- Panie komisarzu, w moim zawodzie jestem świadkiem, jak ludzie plują nienawiścią po kilka razy dziennie. (...) Tym większe wrażenie robi, gdy ktoś nienawidzi bez słów.
(...) Nikt nie potrafi bardziej nienawidzić niż ci, którzy przysięgali sobie nawzajem, że póki śmierć ich nie rozłączy... w zdrowiu, w chorobie... i podobne głupstwa.
Nieraz nocą, gdy księżyc jest w pełni bądź prawie w pełni, a ziemia pluje mgłą w paszczę nieba, patrzę przez okno i widzę je. (...) Opalizujące sylwetki wydobyte z przeszłości, które unoszą się przed świtem, może szukając drogi. (...)
Wrzeszczą, ale nic nie słyszę.
Grożą, ale niczego się nie boję.
Oskarżają, ale mnie to nie dotyka.
Płaczą, ale mnie to nie wzrusza.
Zwykłe bezbronne anioły, które wychodzą z ziemi, zamiast zstąpić z nieba, by nawiedzić moje piekło w poszukiwaniu raju.
Po sushi zajrzeli do Internetu. Rzeźbiarz pokazał swoje imponujące (czternaście ton i dziewięć metrów wysokości) dzieło Metalmorphosis. Fontannę w kształcie ludzkiej głowy z błyszczącej stali.
Stoi przed biurowcem w mieście Charlotte w Północnej Karolinie. Głowa jest podzielona na kilkadziesiąt nałożonych na siebie płatów metalu i oprócz tego, że pluje wodą, to jej części wykręcają się w różnych kierunkach. Czasem wygląda jak zdefasonowane głowy u Bacona.
David ze swojego komputera w Pradze może kierować grymasami amerykańskiej głowy. Jeżeli mu się oczywiście chce. (Śledzić ruchy głowy na żywo można przez Internet, może akurat autor nią kręci).
Po pokręceniu Polak już musiał jechać pilnie na lotnisko, a artysta wręczył mu swoją książkę Przepieprzone lata.
W książce wyznaje, że za największą sferę twórczą uważa seks, dlatego lata twórczości może przeliczyć na ilość wyprodukowanej spermy. Oblicza, że w tej chwili jest to już ponad trzydzieści pięć litrów.
„David Černý, twórca spermy” – mógłby zatytułować ten tekst Polak, tylko że to tytuł do prasy niskich lotów.
Chyba żeby spermę Černego potraktować jak metaforę.
Wzgórza, plamy zieleni, winnice, zaniedbany, ale malowniczy dom na skraju wąskiej drogi, niebieskie niebo i równie niebieskie morze, słońce, Chorwacja - ładnie. Powinna się tym cieszyć, a ona po prostu się bała.
I że śnieg wygląda z początku tak świeżo i czystko, ale kiedy ludzie go rozdepczą, staje się najbrudniejszy na świecie, całkiem szary, w żółtawe plamy, i tak jest zawsze – śnieg nigdy nie może pozostać biały, a jednak co roku ma się nadzieję, że uda się jaki s sposobem sprawić, żeby był do końca piękny.
[...] co dzieje się w mediach społecznościowych, ludzie wydaja wyroki i linczują bliźnich na podstawie plotek i przypuszczeń. Bardzo łatwo zrobić komuś krzywdę, opluć go, zwymyślać. A później nikt nie przeprasza, gdy obrzucona błotem osoba przeżywa dramat, targa się na swoje życie albo musi brać antydepresanty.
A niech ją stąd wyrzucą. Odepchnęła od siebie tacę z paskudną papką. Gdyby miała swoje ubrania, mogłaby stąd zwiać, ale jej spodnie i koszulka powędrowały do prania. Pracownik pralni uprzedził ją, że plamy z krwi trudno będzie doprać. To także miała w nosie. Włożyłaby na siebie nawet torbę na zakupy, gdyby tylko istniała szansa, że ją w takim stroju wypuszczą.
Jak wstępowałam do policji, liczyło się dla mnie także to, że to stała, bezpieczna - w sensie dnia następnego, nie jak u prywaciarza - praca. Poza tym myślałam sobie, że dumna będę z tego, że mundur noszę, że blachę mam. Teraz wstyd się do takich mrzonek przyznać. O tym, że jest się policjantem, lepiej nie wspominać, bo ktoś zaraz cię opluje. A stałości żadnej. Dziś pracujesz, jutro cię pomówią o coś i wylecisz.
starszy aspirant, 13 lat służby, Wydział Kryminalny
Zaprowadzili mnie dalej korytarzem przez kolejne żelazne drzwi i zostawili na zimnej ławce, w śmierdzącym stęchlizną, moczem i papierosami pomieszczeniu zamykając za mną żelazne drzwi. Pustka, jaka mnie nagle otoczyła, a raczej dopadła i próbowała rozszarpać była nie do zniesienia. Łzy leciały same, tak jak teraz na samo wspomnienie tamtej chwili. Trafiłam do więzienia, nie wiedząc, za co, nie wiedząc na jak długo, bez możliwości poinformowania o tym wszystkim jedynej osoby, na której pomoc w tej sytuacji mogłam liczyć. Jak ja w ogóle spojrzę mu teraz w oczy, co mu powiem? Jak On zareaguje? Zostawi mnie, nie będzie chciał mnie więcej widzieć! A jego Rodzice? Co ja im powiem? A moi? Przecież mój ojciec mnie zabije, to więcej niż pewne! Jak mogłam być taka głupia, dlaczego zaufałam Policji? Dlaczego mnie okłamali? Czemu nie dostałam wezwania do tego żeby się stawić w więzieniu? Zrobili ze mnie głupią, a teraz pewnie się cieszą, kolejny punkt do premii odhaczony, kolejne zatrzymanie załatwione. Nie wiedziałam, że Policja może tak bezkarnie używać, a w zasadzie to raczej nadużywać swojej władzy i wykorzystywać fakt, że jest jakby nie patrzeć instytucją zaufania publicznego. Co za masakra! Rozmyślania przerywały mi obserwacje pomieszczenia, w którym się znalazłam, nie było okien, tylko jedno na wprost drzwi, ale zamknięte podobnie jak drzwi wejściowe - kawał blachy i krata, jarzeniówka na suficie, nad drzwiami kamera, a obok na wysokości oczu jakiś biały włącznik, na pewno nie do światła, bo nie zadziałał. W kątach plamy, których pochodzenia może lepiej nie będę analizowała, trzy ławki, dwie pod ścianą, trzecia pod okienkiem, ciekawe, po co?
© 2007 - 2024 nakanapie.pl