Wyszukiwarka

Czy chodziło Ci o: po copalcepolacypolachpolce ?
Wyniki wyszukiwania dla frazy "polch", znaleziono 30

- A niby czemu ty tak? Nie zauważyłem tu ani jednego. Jak mam wierzyć w coś, czego nie widziałem?
- Mamy i taty też nie widziałeś – zauważa Polcia. - To co, nie wierzysz w mamę i tatę?
- Jasne, że wierzę w mamę i tatę.
Zaraz po zakończeniu drugiej wojny światowej przejeżdżający przez Warszawę oficer rosyjski dopytywał przygodnego znajomego o liczebność Polski. „Będzie nas chyba ze 27 milionów”. „Ot, 27 milionów! Da u nas bolsze naroda w koncłagierach sidit”.
nie­po­zor­ni lu­dzie trzy­ma­ją w gar­ści świat.
Z grejp­fru­ta­mi jest jak z ży­ciem, jeśli źle się do niego do­bie­rzesz, nie po­czu­jesz sło­dy­czy, jaką może dawać.
Przy­zwy­cza­je­nia two­rzą grzech
(...) wyszedł przed dom, westchnął, wciągnął mroźne powietrze, wokół była pełnia nocy tak granatowej, że nawet śnieg był ciemnoniebieski, niebo wygwieżdżone, góry zamarznięte, haust powietrza działający jak szklanka spirytusu - rzadkie momenty, gdy człowiek wie, dlaczego mieszka w górach, a nawet po co w ogóle żyje - po to, by przejść parę kroków po skrzypiącym śniegu, by zadrzeć głowę i poszukać Gwiazdy Polarnej i by na sekundę nie myśleć, że za sekundę koniec.
Pojawiamy się na ziemi, zapala się latarnia świadomości i ledwo rozświetliwszy okolicę, gaśnie.
Otrzymujemy na kilkadziesiąt lat wgląd w dzieje globu, na powierzchni którego wypełzliśmy z brzuchów matek, wygląda to na wieczność, a tu raz-dwa - pa, pa.
(...) możesz próbować odganiać, a nawet zabijać wspomnienia - one i tak przeżyją, i tak cię dopadną, i tak tobą z niepojętą siłą zawładną.
Można zakochać się w kobiecie, która nie lubi książek? Można, ale po co? Kto przy zdrowych zmysłach zakochuje się w kobiecie, która nie lubi książek?
Jezu, dlaczego w tym kraju mówi się ciągle o głupocie kobiet, a o niestosownej głupocie, o agresywnej głupocie mężczyzn nie mówi się w ogóle?
Codzienna szajba to jest chleb powszedni nawet całkowicie spełnionych klasyków.
Zdecydowana większość literatów to mniejsze lub (przeważnie) większe moczymordy, w tej ogromnej armii jest jednak zaledwie garstka tych, którym alkohol towarzyszył podczas pracy.
Wyszło, że nie wiem niczego, że nie wiem nawet tego co wydawało mi się, że wiem niezbicie.
W połowie lat sześćdziesiątych na placu Kossaka w Krakowie ujrzałem pierwszą kobietę w spódniczce mini. Tuż obok szła druga w identycznie radykalnie skróconej matczynej spódnicy - inicjacja miała charakter dubeltowy.
Leżałem spowity czarną kołdrą udręki i podziwiałem skromność stawianych mi wymagań.
Rozpacze, płacze, śmiechy i wiwaty. Młodziutkie ćpunki śpiewają pod prysznicem straceńcze piosenki, dreszcze człowieka przechodzą, jest pięknie, ale znikąd ocalenia.
Jest to myśl nieobsesyjna, (obsesyjnie myślę o czym innym), ale jest ona wyraźna.
Jest niedobrze. Z tysiąca rozlicznych powodów jest bardzo niedobrze.
Po pijanemu był pewien, że ją kocha, ale na trzeźwo nie był pewien czy ona istnieje.
Anioł ulgi potykał się z demonem rozczarowania.
Książek nie czyta się po to, by je pamiętać. Książki czyta się po to, aby je zapominać, zapomina się je zaś po to, by móc znów je czytać.
W czytaniu, zapominanie jest równie ważne jak pamięć, powtórna, kolejna lektura, to nie jest żadne proste „przeżyjmy to jeszcze raz”, to ponowne uruchamianie snu, a sen choć już kiedyś śniony, zawsze jest nieprzewidywalny.
W końcu nie jest wielkim sekretem ani literackim, ani egzystencjalnym fakt, iż mówić umieją wszyscy, natomiast zapisać swe mówienie mało kto potrafi.
Po co się budzić, skoro na jawie jest jeszcze gorzej? Jawa jest jednym wielkim powodem do picia.
Nastał czas lubujących sie w paradoksach krwawych ekshibicjonistek: Czy wie Pan, że jak zbyt płytko wsadzę sobie tampon, to uciska on osławiony punkt G i cały dzień potem łażę pobudzona, choć w zasadzie o tym nie wiem? "Moje pierwsze samobójstwo i dziewięć innych opowieści"
Ale samotne wieczory podczas których teoretycznie może zdarzyć sie wszystko, ale nigdy nic się nie zdarza są nie do zniesienia.
Należy stać się wirtuozem bólu.
Z czasem tereny bliżej rzeki przejęły olchy, a za przyczółki miały już potężne wierzby, które setki topielców opłakały w opłakiwać kolejne setki będą. Wierzby to twarde zawodniczki, niejedno licho w nich spało, jak i po wiązach, ale w tych mniej chętnie, bo te mają koszmarną opinię.
Każdego roku nieodmiennie nie mogę oderwać wzroku od tej przemiany. Wciąż nadchodzi i wciąż jest tak, jakby przyszła pierwszy raz. Być może to jest sposób, by wyrwać nas z monotonii dni, której jedynym sensem jest to, że przybliża nas do śmierci. Oglądamy coroczne zamieranie, coroczny pogrzeb świata, by zyskać pozór własnej nieśmiertelności? (...)
Czymś tam się okryłem i patrzyłem, jak się podnosi mgła, jak wstaje słońce, jak się rozwija splendor schyłku, śmierci i jesieni. Na czerwień buków, na żółknącą zieleń brzóz i burość olch, które co roku zamierają bez ostentacji. Pod niebem przesłoniętym perłową łuską chmur, przez którą raz po raz przesączało się światło z tamtej strony. Wyraziste i ostre jak w żadnej innej porze roku. Dlaczego? Żebyśmy się napatrzyli, żeby obraz wraził się na wieki w źrenicę i nerwami zawędrował do pamięci, do serca, do duszy - w co tam sobie kto wierzy. Żeby został, bo przecież z czasem, z upływem, z wiekiem zostanie jako pociecha tylko on jako dowód, żeśmy w ogóle istnieli. Po to wyświetla się nam ta jesień w glorii i jakaś hiperrealna. Pora skompresowana, intensywna jak tuż przed klęską. Z obfitością barw po lasach i ogrodach. Krew, złoto, ogień. Alchemia. Owoce w sadach i ciężkie, cieliste głowy dyń zalegające tysiącami pola.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl