Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "praca takiej", znaleziono 97

Z drugiej strony ktoś, kto ustalił okres pracy służb mundurowych na piętnaście lat, najwyraźniej wiedział co robi. Zmiany w psychice emerytowanego policjanta kryminalnego były tak duże, że osobnik taki w mniejszym lub większym stopniu miał problemy z funkcjonowaniem w społeczeństwie i pełnieniem obowiązków wzorowego obywatela.
W pomoc dla więźniów zaangażowana jest cała wieś i okolica. Gospodynie i ich mężowie podrzucają takim jak my, którzy w pracy mają kontakt z więźniami, co kto może, i tym sposobem nasza pomoc może być efektywna i regularna. To wielka ulga, bo z naszego skromnego budżetu trudno uszczknąć cokolwiek, a tym bardziej robić to systematycznie.
Gdy zaczęła się wypowiadać o uchodźcach, że powinno się ich  zagonić do pracy za 1 euro na godzinę (w Niemczech często do  tzw. 1 euro Job kierowane są osoby bezrobotne, które pobierają  świadczenia socjalne), żeby nie stali całymi dniami w grupkach  bezczynnie, myślałam, że eksploduję. Sama narzekała, że pracuje  za 10 euro na godzinę. W czym taki uchodźca jest gorszy od niej, 
że ma zarabiać jedną dziesiątą tego co ona? Znając swój temperament, postanowiłam się nie wtrącać. Sama byłam obcokrajowcem. Być może mnie też z ogromną chęcią pogoniłaby do pracy za  1 euro na godzinę.
Ale był taki czas w drogówce, gdy szkoliłam nowo przyjętych. Widziałam młodzieńców pięknych z ciała i duszy. Wypełnionych ideałami, miłością i chęcią niesienia pomocy. Nie zliczę, jak często podczas tych rozmów mówili, że nie tykają alkoholu, że mają piękne żony i małe dzieci. Nie zliczę, jak często po kilku miesiącach, rzadziej latach, zaczynali pić, stawali się agresywni i rozbijali rodziny. Nie wiem, czy każdy człowiek jest dobry z natury, ale wiem, że ta praca może zabić naturalne dobro. Bo ta praca, proszę pani, niezależnie czy w policji, czy w milicji, jest toksyczna. Zatruwa i powoli wyniszcza organizm.
Sądzicie zapewne, że zdolność płynnego pisania to minimum, którego można by wymagać od każdego autora ogłaszającego swe prace drukiem. W rzeczywistości jednak tak nie jest. Jeśli mi nie wierzycie, wpadnijcie do najbliższej księgarni (...). Obiecuję, że natkniecie się na taki gąszcz źle użytych imiesłowów, pomylonych przymiotników, a nawet wypadków braku zgody pomiędzy podmiotem i orzeczeniem, że można od tego posiwieć.
-Czasami ludzie pałają gwałtowną miłością do pierwszej narzucającej się wersji wydarzeń, bo wydaje się taka śliczna.
-Pan nie wierzy w tę wersję? (...)
-Przecież pan z nią pracował. Sądzi pan, że mogła zrobić to, o co się ją oskarża?
-Pan siedzi w tym tyle lat i zadaje takie pytania... Po latach pracy nauczyłem się, ze nigdy nie wiadomo, co kryje się w duszy człowieka, który stoi obok ciebie.
Jak każda pracująca matka mi­otam się nieus­tan­nie między Scyllą a Charybdą: nie mogę się oddać w pełni spra­wom za­wodowym z po­wodu życia rodzin­nego; rodz­ina ci­erpi na skutek mojej pracy. W rezultacie żyję w ciągłym lęku przed chwil­ami takimi jak dzisiaj – gdy dochodzi do os­trej kolizji pomiędzy moimi dwoma świ­atami.
Zgodziliśmy się wszyscy na taką harówkę, ale widzieliśmy w tym sens. Wiedzieliśmy, że jak dobrze to przepracujemy, to będziemy wygrywać. Sport w tym czasie był w zasadzie jedyną możliwością, by wyjechać na Zachód i zobaczyć kawałek świata. A poza tym zapewniam, że jak człowiek wygrywa, to zaraz zapomina o tym, że wcześniej musiał zasuwać. Za trenera Szlagora trenowaliśmy niewiele mniej, a efektu nie było żadnego. I to jest dopiero frustrujące, że tyle pracy człowiek wkładał, a wszystko potem i tak było do luftu. Sami wiedzieliśmy, że tylko ciężką pracą możemy dojść do czegoś w sporcie. Dlatego przyjęliśmy na siebie role "ofiar Kata" z pełną świadomością.
Nigdy nie kopiuj niczego z kobiecych czasopism, moja droga, a już szczególnie fryzur i pozycji seksualnych. Ludziom, którzy publikują te czasopisma, chodzi tylko o to, żebyś po lekturze źle się czuła, niemodna i brzydka. Taką mają pracę. Pomyśl, czy kiedykolwiek kupiłabyś czasopismo dla kobiet, gdybyś czuła się doskonale i była przekonana, że nie potrzebujesz zawartych w nim rad? Oczywiście, że nie.
Nigdy nie kopiuj niczego z kobiecych czasopism, moja droga, a już szczególnie fryzur i pozycji seksualnych. Ludziom, którzy publikują te czasopisma, chodzi tylko o to, żebyś po lekturze źle się czuła, niemodna i brzydka. Taką mają pracę. Pomyśl, czy kiedykolwiek kupiłabyś czasopismo dla kobiet, gdybyś czuła się doskonale i była przekonana, że nie potrzebujesz zawartych w nim rad? Oczywiście, że nie.
Właściwie od ósmej dekady XX w. nie powstała żadna obszerna praca o przeszłości Żydów w diasporze, która w szczególny sposób ujmowałaby problem masowej przemocy wobec Żydów, w tym kwestię pogromu białostockiego. Nie ma tu miejsca, by szerzej omawiać powody takiej sytuacja, warto jedynie wzmiankować, że przyczyną mogły być trudności wynikające z polityki zimnowojennej, a także tworzenie się właśnie tzw. szkoły jerozolimskiej.
Moja strategia polegała na tym, aby obijać się, łazić z kąta w kąt, stale unikać szefa i kapusi, którzy mogliby na mnie donieść. Wiedziałem, że nie jestem aż taki sprytny, więc starałem się kierować raczej instynktem. Zawsze zaczynałem pracę z przeświadczeniem, że wkrótce zrezygnuję lub zostanę wyrzucony, co dawało mi pewien luz, niesłusznie brany za inteligencję lub jakąś tajemniczą siłę wewnętrzną.
Natalia zapewne w tym momencie pomyślała, że taki przystojniak ma całą gablotę kobiecych zdobyczy, a pukle ich włosów przegląda co wieczór w swoim klaserze.
Bernadetta wyglądała na zachwyconą przyszłą pracą w estetycznym środowisku. Liczyła pewnie, że za wyglądem idą kompetencje.
Ja nie myślałam nic, bo mój mózg się zawiesił niczym Windows 95 próbujący wgrać najnowszą Fifę.
- Czy ludzie wciąż jeszcze funkcjonują - żyją swoim życiem, chodzą do pracy i tak dalej - kiedy są naćpani tym czymś?
- Robią to, co muszą, ale są przy tym dużo bardziej... zrelaksowani. Mógłbyś być strażakiem ratującym trzydzieścioro dzieci z szalejącego pożaru, ale nie zmartwisz się, jeśli przypadkiem upuścisz kilkoro z nich w płomienie po drodze.
Sama idea takiego świata przeraziła Thomasa.
- To jest po prostu... chore.
- Muszę sobie zorganizować trochę tych prochów - wymamrotał Minho.
– A taki poseł to lepszy? – ciągnął nerwowy. – Pamiętają o tobie tylko wtedy, gdy zbliżają się kolejne wybory. Wtedy cię potrzebują, bo inaczej nie będą mogli do woli chlać i dymać panienek z dala od domu. A ja miałem normalną pracę, ani razu nie byłem na chorobowym. I co? I gówno! Sprzedali nas jakimś zagranicznym zasrańcom, ale tylko po to, żeby w pizdu zamknąć. Zanim się obejrzeliśmy, wywieźli maszyny i tyle zostało…
– Już wiesz, że to nie jest praca jak każda inna? Ja nie mogę wyjść z biura o szesnastej, zatrzasnąć drzwi i na kilka godzin zapomnieć. Nie mam weekendu jak wszyscy normalni ludzie. Nie mogę sobie zrobić wolnego, wiedząc, że jakiś psychopata więzi dziewczynę i w każdej chwili może zrobić jej coś strasznego. Nie mogę z taką świadomością pójść na kolację z twoimi znajomymi. Nie mogę przestać, dopóki nie złapię skurwysyna.
Bycie w terapii, to nie tylko odpękanie tematu na jednej sesji, pogadanka czy narzekanie. To prawdziwa praca nad sobą, i to nie tylko w gabinecie. W procesie jest się cały czas. Cały czas jest się jakby zaprogramowanym na autoterapię, analizuje się właściwie wszystko, zwraca się uwagę na każdą emocję, na każde zachowanie, jest się wyczulonym na stare schematy, zauważa się je, czasem udaje się zareagować inaczej, a czasem nie, robi się samemu sobie taki mindfuck. I to jest niesamowite w byciu w terapii.
Sokrates się mylił (...) gdy mówił, że wiedza jest wyłącznym dobrem człowieka, a niewiedza samym złem. Niewiedza może oznaczać ogromne szczęście, wiedza zaś straszne nieszczęście. Istnieje na to mnóstwo przykładów. I w ogole nikt nie ma nic złego na myśli, mówiąc, że niewiedzący są szczęśliwi. Właśnie tacy są. Ich życie to raj, a ich praca jest zarabianiem na chleb, pozbawionym nieprzeniknionego gąszczu wątpliwości, który otacza ich wiedzę, ponieważ wiedza jest wyłącznie powracającą stale formą zwątpienia.
Szczęśliwe dni trwały. Budziłam się co rano, nie mogąc uwierzyć we własne szczęście. Jadąc do pracy, myślałam o nim i o tym, jaka jestem szczęśliwa. Kiedy po mnie przyjeżdżał samochodem, jechaliśmy gdziekolwiek, a ja nie spuszczając z niego wzroku, wciąż nie mogłam się nadziwić, skąd mam tyle szczęścia. Zawsze miał dla mnie jakiś upominek i to było urocze. Patrzyłam na niego maślanym wzrokiem i z dumą, że ON jest właśnie mój, tylko mój i kocha właśnie mnie. Nie mogłam uwierzyć, że taki mężczyzna pokochał mnie!
Nie najęłam się do tej pracy dlatego, że po piętnastu latach mam emeryturę, jakiś socjal, sto procent płatne L4 i na wszystko wyjebane. Nie. Ja zawsze chciałam pomagać ludziom, którzy cierpią. Sama w życiu nie miałam lekko. Pochodzę z tak zwanej rodziny patologicznej. Jak to kiedyś powiedział pewien milicjant, większość policjantów to patole albo owoce osób z rodzin patologicznych. No i ja, proszę ciebie, jestem takim, kurwa, owockiem. Zresztą mój dziadek też był milicjantem.
DZIEŃ DOBRY. Vimes mrugnął. W łódce siedziała teraz wysoka postać w czarnej szacie. - Jesteś Śmiercią? TO PRZEZ KOSĘ, TAK? LUDZIE ZAWSZE ZAUWAŻAJĄ KOSĘ. - Czy ja umrę? MOŻLIWE. - Możliwe? Pojawiasz się, kiedy ludzie mają być może umrzeć? O TAK. TO CAŁKIEM NOWA REGUŁA. Z POWODU ZASADY NIEOZNACZONOŚCI. - Co to takiego? NIE JESTEM PEWIEN. - Nie bardzo mi to pomogło. TO CHYBA ZNACZY, JAK SĄDZĘ, ŻE LUDZIE MOGĄ UMRZEĆ, ALE NIE MUSZĄ. CHCĘ PRZY TYM ZAZNACZYĆ, ŻE STRASZNIE MI TO KOMPLIKUJE PLAN PRACY, ALE STARAM SIĘ BYĆ NA BIEŻĄCO Z NOWYMI TEORIAMI.
Wokół tyle się mówiło o młodym pokoleniu leniów, które otrzymawszy wszystko na tacy, nie potrafiło zaangażować się w pracę. Roszczeniowi, myśleli tylko o sobie, najchętniej od  razu po studiach zajęliby dyrektorskie stanowiska. Z  dziennikarzami było jeszcze gorzej. Wychowani w czasach internetu, w którym wszystko opiera się na krzykliwych tytułach i ograniczaniu tekstu na rzecz obrazkòw, często nie potrafili poprawnie napisać zdania złożonego, a research ich zdaniem polegał na przeczytaniu wpisu z Wikipedii. W tej sytuacji wyłuskanie obiecującego absolwenta dziennikarstwa graniczyło z cudem.
Prawda jest taka, że człowiek nigdy nie był racjonalny i w dużym stopniu naszym zachowaniem kierują emocje. Wybieramy w życiu to, co jest dla nas ważne, a to, co jest ważne, z reguły wiąże się z uczuciami lub przekonaniami, a nie z logiką i zimną kalkulacją. Praca, małżeństwo, rozstania, zakupy, podróże nie są wynikiem zimnych kalkulacji. Są wynikiem tego, czego potrzebujemy, co czujemy, o czym marzymy. Liderzy, nauczyciele, partnerzy, którzy próbują wpływać na innych tylko poprzez racjonalne argumenty, ponoszą zazwyczaj porażki.
Wszak łączyło ich to prawdziwe uczucie, jakie powstaje (o ile w ogóle powstaje),kiedy dwoje ludzi, spotkawszy się w życiu poznają najpierw nie najlepsze, lecz raczej ujemne strony swoich charakterów, i dopiero z biegiem czasu ich miłość zaczyna kiełkować w szczelinach twardej, prozaicznej rzeczywistości. Taki koleżeński, przyjacielski stosunek, wynikający z podobieństwa celów i dążeń, niestety rzadko kiedy przeradza się w miłość, gdyż mężczyźni i kobiety łączą się częściej w przyjemnościach niż w pracy. Tam jednak, gdzie szczęśliwe okoliczności sprzyjają rozwinięciu się takiego złożonego uczucia, to okazuje się ono miłością silną jak śmierć, miłością, której żadne wody nie ochłodzą ani żadne fale nie zatopią, wobec niej zaś uczucie zwane namiętnością zwiewne jest jak dym.
Samotne mieszkanie to umiejętność (...). Taka jak bieganie na długich dystansach albo programowanie starych komputerów. Trzeba znać parametry. Protokoły. Trzeba je doskonale opanować, jak nowy język. Zawsze musi grać muzyka, bo inaczej cisza może człowieka obezwładnić. Warto jak najlepiej wykonywać swoją pracę, bo wtedy wypełnia czas. Musisz się otworzyć, rozepchnąć, żeby idealnie dostosować się wielkością do rozmiarów zamieszkiwanej przestrzeni. Jeśli przesadzisz, nie zaznasz spokoju. Jeśli zaś będziesz zbyt mały, utoniesz. Są pewne zasady, określone zasady bycia i niebycia.
– Bardzo śmieszne. Ja chcę być taką policjantką jak ty.
Nie zdążyła odpowiedzieć, bo mama zawołała ją z kuchni. Powinna z nią usiąść i pogadać tak od serca, że to jest paskudna robota, że człowiek brodzi w gównie, tym moralnym, nie dosłownym, tapla się w paskudztwie tak niewyobrażalnym, że czasami chce się rzygać, że ma się ochotę wyjść, zabrać swoje rzeczy i nigdy już nie wrócić. I do tego jeszcze ludzie, którzy patrzą kobiecie na ręce i liczą w duchu, że jej się powinie noga, przewróci się i więcej nie wstanie. No i jeszcze cała grupa napalonych samców, którzy gdyby tylko kiwnęła palcem, rzuciliby się na nią i zjedli żywcem. I gdyby nie świadomość, że wśród tej całej menażerii są też ludzie zaangażowani w robotę, świetni fachowcy, dla których najważniejsza jest solidna praca, tacy jak jej szef Biernat, to dawno powinna zmienić zawód, pójść na aplikację i pracować w jakiejś kancelarii radcowskiej.
Patrząc na tę głupią, sztuczną twarz, zrozumiałem, że po raz pierwszy dostrzegam, że ta kretyńska parodia człowieka jest całkowicie pozbawiona znaczenia. Roboty wymyślono ze ślepej miłości do technologii, która pozwoliła na ich skonstruowanie. Stworzono je i podarowano ludzkości na tej samej zasadzie co broń, która kiedyś niemal zniszczyła świat, jako "konieczność". A pod tym pustym obliczem pozbawionym wyrazu, identycznym z tysiącami innych przedstawicieli tej samej marki, wyczuwam pogardę - pogardę dla zwyczajnego życia mężczyzn i kobiet, którą odczuwali technicy budujący roboty. Podarowali światu swoje dzieło, kłamiąc, że uchroni nas przed pracą lub uwolni od harówki, żebyśmy mogli wzrastać i rozwijać się wewnętrznie. Ktoś musiał bardzo nienawidzić ludzi, skoro stworzył coś takiego - taką obrzydliwość w oczach Pana.
Ludzka niechęć do bezdomnych była dla Rudnickiej niezrozumiała. Żebracy wywoływali w niej silne emocje. W wielu krajach bezdomność stawała się coraz powszechniejszym problemem. Ciężko się podnieść komuś, kto stracił dach nad głową. Osobom bezdomnym trudno znaleźć pracę, co sprawia, że niewiele wychodzi z bezdomności bez pomocy. Iwan Szewko należał do osób, które uważały, że bezdomni powinni zostać zamknięci w specjalnych ośrodkach, żeby społeczeństwo nie musiało patrzeć na ich krzywdę. W taki sposób najłatwiej zapomnieć o problemie. Ale ci ludzie nie byli więźniami. Posiadali wolną wolę i prawo wyboru.
Zbliżam się do pięćdziesiątki i zdaję sobie sprawę, że nie będę żyć wiecznie. Znam kogoś kto dużo może, jego Korporacja wykonuje i nadzoruje największe inwestycje w kraju. Spełnia marzenia ludzi o piękniejszym kraju. Buduje też takie parki wodne jak twój projekt. Przyznaje dotacje unijne i z nich korzysta. Jest bajecznie bogaty. – To może załatwi nam pracę? – Karolina wpadła na pomysł prostego rozwiązania swoich problemów. – Czy mogę pokazać mu twój projekt? Chciałabym, żeby się nim zainteresował jako inwestor. – Mamo, to tylko praca dyplomowa, wstępne studium zagospodarowania terenu. – Zgoda, tacy ludzie zamawiają wstępne projekty budowlane nowych budynków, różne adaptacje obiektów celem zmiany sposobu użytkowania z taniej ziemi rolniczej na działki budowlane. To bardzo opłacalny interes. – Honorata była gotowa próbować wniknąć w rolę kobiety biznesu, od zera do bohatera. Tak przedstawiały kariery kobiet najlepsze krajowe telewizje i gazety na europejskim poziomie."
Kiedy dostała łuszczycy, musiała zmienić pracę. Nie mogła w takim stanie pracować wśród ludzi. Mniejsza o to, że się wstydziła. Czerwonych, łuszczących się dłoni, które musiała podawać na powitanie. Złuszczonych łokci i kolan, które nawet zaleczone w okresie letnim wyglądały nieładnie, bo się nie opalały. Strupy na skórze głowy, różowe miejsca tam, gdzie zaczynała się linia włosów. Dobrze że Ewa miała gęste, ciemne włosy. Czerwone obszary na brzuchu i plecach były na szczęście zakryte, ale kiedy plamki pojawiły się na dekolcie, na szyi i na skroniach, współpracownicy zaczęli jej unikać. Tłumaczenie, że łuszczyca nie jest zaraźliwa, było poniżej jej godności. Zresztą i tak by to nic nie dało.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl